Nie myślałam, że ten dzień mógł być jeszcze gorszy

1.7K 91 45
                                    

Wybiegłam z pokoju i od razu zbiegłam po schodach na dół, co chwile się potykając. Chciałam wejść do salonu, jednak przeszkodził mi w tym Louis stojący w przedpokoju. Zablokował mi drogę i kazał tu zostać. Nie miałam pojęcia co się działo. Przepuścił bladą Judith, która posłała mi przerażone spojrzenie, po czym upadła na ziemię. Usiadłam obok niej i lekko potrząsnęłam, jednak zaprzestałam próby obudzenia jej, gdy zrozumiałam, że zemdlała. Przeciągnęłam ją bardziej na bok, po czym podeszłam do blondyna.

- Co się tam dzieje? - spytałam zerkając ponad jego ramieniem, lecz nic nie widziałam.

- Wrócił Jack. - powiedział cicho. - Skądś wziął pistolet i zaczął strzelać do policji. - odsunął mnie ręką. - Zachowuje się jak jakiś pojeb. 

- Nie tylko on. - mruknęłam.

Byłam zdenerwowana tym, że nie mogłam tam wejść. Chciałam wiedzieć kto wygrał i w jakim są stanie. Słyszałam rozmowę, a bardziej kłótnie. Czy Patryk był ranny? Ktoś coś krzyknął, a Louis wziął telefon, by gdzieś zadzwonić. Jak się okazało było to pogotowie. Serce mi przyśpieszyło. Usiadłam na ziemi obok budzącej się dziewczyny. Po kilku minutach wyszedł młodszy policjant z zakutym w kajdanki Jackiem, który krwawił z ramienia. Skierował się do radiowozu. Stałam przed otwartymi drzwiami głównymi. Już chciałam przekroczyć próg, gdy poczułam mocny uścisk w zgięciu łokcia. Ktoś szarpnął mnie do tyłu, po czym zamknął drzwi. Och, świetnie. Gdybym szybciej zareagowała... Odwróciłam się, ale to co zobaczyłam wręcz zbiło mnie z nóg. Zamiast Louisa ujrzałam Judith. 

- Co ty odpierdalasz?! - syknęłam wyrywając rękę.

W tym czasie blondyn przekręcił klucz i go zabrał. Z otwartą buzią patrzyłam na to co się działo. Ona powstrzymała mnie przed ucieczką! Dziewczyna jedynie pokręciła głową, po czym poszła za mężczyzną do salonu. Jeszcze przez chwilę stałam w miejscu nie rozumiejąc co to miało być. Podążyłam za ich śladami. Miałam ją za sojuszniczkę, a ona wbiła mi nóż w plecy. 

Weszłam do pomieszczenia. Na ziemi leżał dławiący się krwią starszy mężczyzna. Został postrzelony w klatkę piersiową. Ranę uciskał Patryk. Zagryzłam dolną wargę. Jedyna osoba, która zaczęła mi trochę wierzyć właśnie się wykrwawiała. Judith patrzyła na całe wydarzenie z daleka. Podeszłam do niej i lekko popchnęłam.

- Czemu to zrobiłaś? - warknęłam cicho. 

- Nie mogłaś uciec. - pokręciła głową nie odrywając wzroku od poszkodowanego. - Ten człowiek może umrzeć, a ty chciałaś tak po prostu stąd wyjść?

Poczułam napływającą złość. Krew wręcz we mnie buzowała. Nie pozwoliła mi uciec tylko dlatego, że policjant został postrzelony?! Idiotka! Sama planowała to zrobić, a teraz wszystko zepsuła. 

- Jesteś jakaś popierdolona! - podniosłam głos nie mogąc wytrzymać. 

- Przestań. - szepnęła wreszcie patrząc na mnie. - On umiera.

Już chciałam coś powiedzieć, jednak przerwałam słysząc syrenę pogotowia. Louis poderwał się z ziemi i pobiegł do drzwi. Chciałam ruszyć za nim, lecz dziewczyna znów mnie powstrzymała. Miałam ochotę się na nią rzucić i powyrywać wszystkie włosy! Do pomieszczenia wbiegli medycy. Wtedy udało mi się wyszarpać i cofnąć, lecz na kogoś wpadłam.

- Idźcie do swojego pokoju. - powiedział szybko chłopak. 

Odsunęłam się od nich i popatrzyłam z ogromną pogardą. Po chwili policjant znalazł się w karetce. Patryk jeszcze przez chwilę klęczał w tym samym miejscu. Jego biała koszula była cała w czerwonych plamach, nie mówiąc już o rękach. Louis powiedział coś Judith na ucho, a ta lekko się uśmiechnęła. Co do cholery?! Starszy Lockwood bez słowa poszedł do łazienki, a młodszy ponownie zamknął drzwi, po czym zaczął sprzątać. 

- Co to ma być? - spytałam zaciskając pięści.

- Nic. - wzruszyła ramionami. - Mogłabyś chociaż raz pomyśleć o kimś innym, a nie tylko o sobie. 

- Co ty kurwa mówisz?! - krzyknęłam. - Przez ciebie będziemy tu gnić do jebanej śmierci! Zaufałam ci, a ty zachowałaś się jak-

- Stacy! - zawołał Louis przerywając mi. - Chodź pomożesz mi, a ty Jud idź do pokoju, bo jeszcze trochę i mi się pozabijacie.

- A czemu ona nie może sprzątać? - spytałam z wyrzutem.

- Nie zachowuj się jak dziecko. - warknął. - Ona źle reaguje na krew, a ty może trochę się uspokoisz. 

Patrzyłam morderczym wzrokiem na dziewczynę, która wyszła z pomieszczenia. Byłam naprawdę wściekła. Podeszłam do Louisa i również uklękłam na podłodze. Podał mi ścierkę, by posprzątać. Czułam ten odpychający, metaliczny smród, przez który poczułam mdłości, jednak tego nie pokazałam.

- Co cię łączy z Judith? - spytałam spoglądając na niego kątem oka.

- A co miałoby nas łączyć? - posłał mi zdziwione spojrzenie. 

- Dobrze wiesz co. - warknęłam. - Musiałeś coś jej powiedzieć, bo inaczej nie przeszkodziłaby mi w ucieczce. 

Nie odpowiedział, czym dał mi do zrozumienia, że jednak coś między nimi jest. Zacisnęłam mocniej szmatę, po czym ponownie zamoczyłam ją w wodzie. Zdradzała mnie z naszym wspólnym wrogiem. Przecież jeszcze tego samego dnia planowała jak się stąd wydostać. Widziałam w jej oczach, że nie podda się tak łatwo. Ciekawiło mnie, co jej powiedzieli, gdy ja rozmawiałam z policjantem. Nie myślałam, że ten dzień mógł być jeszcze gorszy.

Po kilku godzinach siedziałam skulona na kanapie i patrzyłam na lecące reklamy. Po posprzątaniu pokoju chciałam wziąć kąpiel, lecz ktoś musiał mi w tym przeszkodzić. Znów zakończyło się na tym, że płakałam siedząc w wannie pełnej wody, a Patryk mnie mył. Czułam względem siebie obrzydzenie. Jego dotyk wręcz palił moją skórę. Miałam tego wszystkiego dość. Byłam osaczona z każdej strony. Nie mogłam nikomu zaufać, ani nawet normalnie porozmawiać. Po kąpieli jak zawsze nie miałam odwagi spojrzeć w oczy Lockwooda. Chodziłam z opuszczoną głową próbując pozbyć się wstydu. Nie odzywałam się do nikogo, po prostu ich ignorując. 

Słyszałam zbliżające się kroki, a po chwili ktoś usiadł na kanapie, a na stoliku przede mną postawił talerz z kanapkami.

- Zjedz coś. - powiedział znienawidzony przeze mnie głos. - I przestań się tak zachowywać. Nie pierwszy i nie ostatni raz cię umyłem.

Z moich ust wydobył się cichy szloch. Nie wytrzymałam i się rozpłakałam. Mocniej objęłam rękoma swoje nogi, w których ukryłam twarz. Gdy poczułam dłoń na moich plecach od razu wstałam. Nie patrząc na mężczyznę, ruszyłam pośpiesznie na górę. Weszłam do pokoju, w którym na szczęście nie było Judith. Upadłam na łóżko i wpełzłam pod kołdrę chcąc odciąć się od świata.

Ale to na pewno tylko zły sen. Niedługo obudzi mnie mama, bym nie spóźniła się do szkoły. Bo to niedługo się skończy, prawda?


Mam wrażenie, że ten rozdział jest taki średni. Co o nim myślicie?

They Dont' Know 2 [W KOLEJCE DO POPRAWY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz