,,Już nigdy..."

2K 98 11
                                    

Pov. Stacy

Byliśmy już przed blokiem. Wysiedliśmy z samochodu i poszliśmy po klucze. Weszliśmy do mieszkania. Nie było ono duże, bo nie mieliśmy tyle pieniędzy. Sypialnie były dwie. Nie myśleliśmy, że Rose pojedzie z nami. Korytarz był strasznie mały. 

Po rozmowie ustaliliśmy, że ja i czerwonowłosa będziemy spały w łóżkach, a Frank na kanapie. Obstawiam, że za jakiś czas przeniesie się do dziewczyny. Udałam się do swojego pokoju. Było w nim podwójne łóżko, biurko, szafa, fotel i mały stolik z lampką. Naprzeciwko drzwi było okno. Od razu je otworzyłam i zaczęłam się rozpakowywać. Słyszałam jak Rose kłóci się z brunetem. Mam nadzieję, że ja nie mam z tym nic wspólnego. Gdy skończyłam, usiadłam na łóżku, łokcie oparłam o nogi, a twarz zakryłam dłońmi. 

Mogłam być wtedy ostrożniejsza i lepiej się rozglądać. Jak głupia przyglądałam się biegnącemu Patrykowi przez co nie słyszałam Franka. Gdybym go zauważyła... i zaczęła biec w stronę pociągu to nie bylibyśmy tutaj. Chłopak dalej pracowałby w restauracji i spotykał się ze znajomymi. Po co ja w ogóle poszłam tam zjeść? Mogłam pójść do jakiegoś sklepu. Chciałabym cofnąć czas. 

Żałuje, że zabiłam matkę. Za każdym razem gdy się spotykałyśmy widziałam w jej oczach troskę i zmartwienie. Dojrzałam tą iskrę miłości, która była przykryta strachem, ale przed czym? Albo przed kim... Ojciec sobie na wszystko zasłużył, ale nie ona! Czemu ja to zrobiłam?! 

Byłam w stanie to zrobić, ale nie jestem w stanie o tym zapomnieć. Wstałam i podeszłam do okna. Poczułam, że łzy spływają po mojej twarzy. Nagle usłyszałam tłukące się szkło i dalszą kłótnię. Mogę to jeszcze naprawić... ale jak? Nie wrócę do Patryka. Za dużo poświęcili żebym tam wracała. 

Pov. Judith

Poczułam ogromny ból głowy. Powoli otworzyłam oczy. 

-Gdzie ja jestem? - spytałam i próbowałam się podnieść, jednak ktoś mi w tym przeszkodził. - Gdzie jestem?

-Niech pani nie wstaje. - odparł jakiś chłopak. - Jest pani w szpitalu. 

-Jakim szpitalu? - dopytywałam. - Złapał mnie?

-Słucham? - zdziwił się. - Kto miałby panią złapać.

Znów próbowałam usiąść.

-Niech pani leży. 

Spojrzałam na niego. Obok mnie siedział czarnowłosy mężczyzna. Jego brązowe oczy patrzyły prosto w moje. 

-Gdzie ja jestem? - powtórzyłam słabym głosem.

-W szpitalu. Niech się pani nie martwi. 

-Judith. - szepnęłam.

-Co? - spytał. - A, tak... Charlie. Przepraszam za tamto.

-Za co? - zmarszczyłam brwi.

-Bo... potrąciłem cię. 

Uśmiechnęłam się. 

-Uratowałeś mnie. - zamknęłam oczy. - Dzięki.

-Jak to uratowałem?

-Długa historia. 

Udało mi się! Uciekłam! Jestem wolna! A nie, czekaj... jestem niepełnoletnia. Uśmiech znikł mi z twarzy. Otworzyłam oczy. 

-Ile masz lat? - spytał. - Trzeba będzie zadzwonić po twoich rodziców.

-Jeśli ktokolwiek to zrobi to od razu ucieknę i już nikt nigdy mnie nie zobaczy. - warknęłam. - Nie wrócę do rodziców. Wolałabym umrzeć pod mostem.

They Dont' Know 2 [W KOLEJCE DO POPRAWY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz