Rozdział 1.2

3.7K 132 4
                                    

8 godzina napadu.

- Rozumiesz? Co to było do cholery? Wyjaśnij mi, co to, kurwa, było? Odbiło ci? Strzelałaś do policji. - krzyczał Denver od ponad 10 minut. Chyba każdy ma prawo spanikować nie? Nikt nie jest idealny.

- Uspokój się. Pieprzony policjant wyrósł spod ziemi i zaczął strzelać. Co miałam zrobić? Opluć go? - Tokio nie dała za wygraną. W sumie, nie dziwie się jej.

- Mam to gdzieś! 

- Mamy się trzymać planu, przerabialiśmy to milion razy do cholery. - dołączyła się Nairobi. Zaczyna się robić z tego niezła komedia. 

- A gdybyście byli na jej miejscu? Co byś cię zrobili? Zostawili jednego z nas na pastwę losu? Dali się zabić? - postanowiłam się wtrącić. No bez kitu, łatwo jest oceniać innych, ale na siebie to nikt nie spojrzy. 

- A ty się zamknij! - uniósł się patrząc na mnie.

- Denver, nie denerwuj mnie. - odparłam zaciskając zęby.

- Nie wtrącaj się do kurwy nędzy. 

- Zapamiętam to, gdy ty popełnisz błąd. - wyszłam z sali trzaskając drzwiami. Obojętnie kto popełni błąd, nawet jakąś cholerną drobnostkę; nie daruje. 

Minęłam się na korytarzu z Berlinem. Nie uraczył mnie nawet spojrzeniem, tylko wszedł do sali gdzie znajdowali się pozostali. Ciekawiło mnie co powie, więc po cichu udałam się pod drzwi, lecz to co usłyszałam całkowicie wybiło mnie z równowagi. 

- Dwóch policjantów jest rannych... Tokio.... Podłącz Profesorowi kamery... Drasnęli Rio i Tokio otworzyła ogień. Najwyraźniej są ze sobą. - o ty pieprzony sukinsynu. Tak jak wcześniej wspominałam; każdego potrafią oceniać, ale żeby spojrzeć na siebie? Dobre sobie. Idioci. Kurwa idioci.
Los chciał że spacerując po korytarzach, po raz kolejny mogłam usłyszeć ciekawą rozmowę Berlina, tym razem z Rio. 

- Dlaczego Tokio powiedziała, że nie jesteście ze sobą? - zapytał Berlin.

- Bo nie jesteśmy. 

- To czemu co noc słyszę, jak jej łóżko łomocze, aż ściany się trzęsą? - na pewno jej, czy może twoje? Bo z tego co pamiętam, też lubiłeś się zabawić. - Ćwiczy sambę o 5 nad ranem?

- Nie mam pojęcia, może tańczy sambę, może ma złe sny? - Rio zaczął się denerwować.

- Masz mnie za idiotę? - po tych słowach nastąpiła chwila ciszy. - Spokojnie, żartuję - powiedział Berlin śmiejąc się - też bym z nią tańczył sambę. Może nawet spróbuję?

- Mylisz się co do niej. Ja myślę o niej poważnie. 

- Czyżby? A czy ona myśli o tobie poważnie? Bracie, kobiety oferują ci seks, bo chcą cię zmanipulować i zajść w ciążę. - no chyba się przesłyszałam, co on kuźwa pieprzy? - Potem przestajesz istnieć. Od teraz ten mały tłuścioch stanie się dla niej całym światem. Wiem, co mówię. Pięć razy się rozwiodłem. Wiesz, co to znaczy? Pięć razy uwierzyłem w miłość.

- Co ty masz w głowie? Czemu Profesor mianował cię dowódcą? 

- Bo jestem wrażliwy na innych. A teraz zajmij się naszą Owieczką. 

Usłyszałam kroki, więc postanowiłam udawać, że właśnie szłam w kierunku pokoju, w którym się znajdowali. Aktorstwo na poziomie. 

- Oh, przepraszam, zamyśliłam się. - powiedziałam wpadając na Berlina. Naprawdę, powinnam być aktorką. 

- Witaj Lagos, mam nadzieję że później się zobaczymy. - ułożył dłonie na moich biodrach. 

- Nie wątpię, a teraz wybacz, ale mam sprawę do Rio. 

Plan berliński || BerlinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz