Rozdział 4.6

930 83 3
                                    

Gandia to zwierzę. Zranił dwie osoby i mógł schronić się w swojej norze, ale to byłoby wbrew jego naturze. To drapieżnik, nie zatrzymuje się dopóki nie zabije całego stada.
Wspólnie pobiegliśmy w stronę łazienki, w której znajdowała się Nairobi. Stanęliśmy po dwóch stronach drzwi. Nastąpiła chwila ciszy, a później strzały, które utworzyły w drzwiach okrąg. Gandia wybił dziurę by po chwili wsadzić tam głowę Nairobi. Przybita stanowiła swego rodzaju blokadę. Jedyna nadzieja w Denverze i Rio, których Palermo wysłał szybem wentylacyjnym. Helsinki postanowił zaryzykować i na migi wraz z Nairobi ustalili gdzie strzelić by nie zrobić jej krzywdy. Obstawiam, że trafił, bo Gandia nie pozostał dłużny. Krzyk Nairobi rozległ się na korytarzu.

- Nie ruszajcie się! - rozkazał Palermo.

- Gdzie cię trafił? - zapytał Bogota.

- W dłoń. - odpowiedziała kobieta próbując uregulować oddech.

- Następną dostaniesz w łeb! - usłyszeliśmy Gandie. Staliśmy z bronią wymierzoną w drzwi, a i tak nic nie mogliśmy zrobić.

- Jak ręka? Boli? - zapytałam.

- Dostałam mnóstwo morfiny. Znaleźliście Tokio?

- Wciąż ma ją w schronie. - odpowiedziała Sztokholm. Dotarł do nas hałas z szybu oraz z łazienki. Musieliśmy czekać. Każda minuta wyglądała jak godzina. Padły strzały.. Już wie...

- Jesteście cali? - zapytał Palermo poprzez słuchawkę.

- Jesteśmy bezpieczni. - potwierdził Rio.

- Stąd nie ma wyjścia. - powiedział głośno Palermo, tak aby Gandia usłyszał.

- Kto mówi, że chcę uciekać jednooki pedale? Cała zabawa jest tutaj. - nie dość, że rasista, to jeszcze homofob. Dlaczego wszystko musi się sprowadzać do koloru skóry, religii bądź orientacji?

- Ile zostało ci magazynków, żołnierzu? - padło pytanie ze strony Bogoty.

- Może przyjdziesz i policzysz ? - nie przestawał strzelać w sufit. Dokładnie tam gdzie znajdowali się Denver z Rio.

- Przynieście wiertła i zacznijcie wiercić w ścianie. - zaczęła Nairobi. - Nie tknie mnie. Jeśli mnie zabije, zabijecie jego. Wie o tym.

- Ma racje. Mamy szanse. - przyznał Bogota.

- Znów ją postrzeli. Zbyt ryzykowne. - odparłam. Mimo, że Nairobi chcąc, nie chcąc, chroniła Gandie, nie znaczyło to, że nie strzeli jej na przykład w nogę.

- Gandia! Wiesz co? Zabije cię dwóch pedałów. Co jest gorsze? Śmierć z ręki Serba czy jednookiego Argentyńczyka? - zaśmiała się Nairobi. - Obiecaj, że zabijesz tego drania. - powiedziała ciszej w stronę Helsinki.

- Obiecuje Nairobi. Przysięgam.

- Co powiedzą przyjaciele z klubu strzeleckiego, Gandia? Zostaniesz zabity przez małego misia.

- Oszczędzaj siły, Nairobi. - poradził Palermo.

- Denerwujecie moją zakładniczkę. Powinna być spokojna. Będziemy śpiewać w takim wypadku. Strzał za każdą osobę, której nie usłyszę. Znacie barkę? Kto nie zna niech nuci. Już! - i nie wiem jaki miał w tym cel, ale ja nie byłam spokojniejsza ani trochę.

- Co ty tu robisz? - zapytałam, gdy obok nas pojawiła się Julia. Nasz informator wśród zakładników.

- Co się dzieje? Gdzie Denver?

- Wszystko w porządku, wracaj do reszty. - nakazał Palermo.

- Nie, zostaje. Dajcie mi broń.

- Nie od tego tutaj jesteś.

- Macie kłopoty. Daj mi broń. - Julia była nieugięta. W sumie dobrze, taki charakter w drużynie bardzo się przydaje. Palermo daj jej pistolet i odesłał z powrotem do zakładników.

- Gandia, powiedz czego chcesz. Negocjujmy. - zaproponował Palermo. Chciał jakoś odciągnąć jego uwagę. Nie mogliśmy przecież stać tam w nieskończoność.

- Negocjujmy? Wyjaśnię wam sytuacje. Opcja pierwsza: wychodzę z bronią przystawioną do głowy Nairobi. Wy stoicie pod prawą ścianą. Puszczam ją i nikt nie ginie. Obie strony zyskują. Zero-zero. Remis. Opcja druga: ja nie wychodzę, ale wy wchodzicie. Rozwalam Nairobi głowę. Strzelacie do mnie. Ale wciąż mam wolną rękę i przysięgam, że zabije więcej niż jednego z was.

- Zapomniałeś o trzeciej opcji: wychodzisz na kolanach, poddajesz się i oddajesz Nairobi. To też remis. Co myślisz?

- Nie uklęknę nawet przed samym Bogiem. Dam wam minutę, później zacznę strzelać. Mogę wygrać siedem do zera.

- Co za dupek. - zaczęła się śmiać Nairobi. - Nie jesteś do tego zdolny. Jesteś idiotą. Raz przyszłam z koleżanką i nieźle cię nabrałyśmy. Tokio cię załatwiła psikusem z wodą.

- Nairobi, zamknij się. - powiedział Palermo. Ryzykowała i to bardzo mocno.

- Klamka uderzyła cię w twarz i upadłeś. Gdzie są teraz twoje jaja? Niezdara.

- Co ona robi? - zapytał Helsinki.

- Chce uratować Tokio. - odpowiedziałam. To nie skończy się dobrze. - Wie, że jeśli ją zabije, my zabijemy go.

- Jesteś do niczego. Całe życie czekałeś na tą chwile, prawda? Ze swoimi wyszkolonymi żołnierzami. A potem przyszły dwie laski i cię zrobiły.

- Musimy ją wyciągnąć. - nie mogłam tak stać i patrzeć.

- Jeśli go wypuścimy, zrobi co tylko zechce. Nie wierzę mu na słowo. - stwierdził Palermo.

- Jest tam przez ciebie. Ty go uwolniłeś. - dodał Bogota. - Musimy ją uwolnić. Zgadzacie się?

- Dobra, Gandia. Wypuszczamy cię.

- Dobrze. Zrobimy tak: cały czas będziecie widzieć Nairobi. Zaczniemy iść na przód z bronią, przyłożoną do jej skroni gdy potwierdzi, że wszyscy stoicie pod ścianą po prawej. Zaczniemy od tych dwóch dzieciaków.

- Słyszeliście? Musicie zejść. - Palermo trochę zrezygnowany poinformował Denvera i Rio. Stanęliśmy tak jak kazał, pod ścianą po prawej stronie, a już po chwili dołączyli do nas chłopcy.
W końcu głowa Nairobi zniknęła z dziury w drzwiach. Gandia wyszedł z kobietą przykładając jej pistolet do skroni.

- Stańcie pod ścianą. Opuśćcie broń. - nakazał. - Kazałbym wam rzucić ją na ziemie, ale wiem, że jak zobaczę was nieuzbrojonych może mnie ponieść. Okażmy sobie wzajemny szacunek.

- Opuśćcie broń. - zgodził się Palermo, więc tak zrobiliśmy.

- Celuje jej w głowę. Mam kamizelkę, a ona jest związana. Więc mnie nie dorwiecie. Chodźmy.
- szedł tyłem, a my powoli w jego kierunku. Stanął na środku holu.

- Wystarczy. Wypuść ją. - Bogota tracił nerwy.

- Powolutku. Spokojnie. Zaraz ją wypuszczę. - ściągnął linę z jej gardła i pozwolił pójść w naszą stronę. Stawiała powoli każdy krok. Jeszcze trochę Nairobi.

- Suczko. - zawołał Gandia. Nairobi odwróciła się w jego stronę. - Mówiłem, że cię zabije. - i strzelił. Prosto w głowę. Zaczął uciekać, ale czy ktoś za nim pobiegł? Ten charakterystyczny pisk w głowie nie chciał ustąpić. Padłam na kolana przed jej ciałem. Łzy lały się po moich policzkach. Złapałam ją za dłoń i zrozumiałam, że już nigdy tego nie odwzajemni. Nie uściśnie mojej dłoni, nie uśmiechnie się, nie doradzi..

- Kochana, wstajemy. - Nairobi złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę drzwi.

- Co ty robisz ? - zapytałam zaspana. Totalnie nie ogarniałam życia. Do tego stopnia, że nawet nie wiem, jak znalazłam się w pokoju Tokio.

- Ty też wstawaj. - potrząsnęła nią lekko.

- O co chodzi?

- Zgodził się. - Nairobi patrzyła raz na mnie, raz na Tokio. - Profesor. Zgodził się. Będziecie ciotkami.

- O mój Boże. - podeszłam i obie przytuliłam.

- Będziesz miała dziecko geniusza. - zaśmiała się Tokio. - Nazwiemy je..

- Jak? - zapytała Nairobi.

- Ibiza.

- Oo, strasznie mi się podoba. Ibiza.

- Kurwa, będzie miał dużo fajnych znajomych. - rzuciłam śmiejąc się.

- Złamiemy zasadę niewidywania się. Musicie nas odwiedzać. - złapała za butelkę trunku, a Tokio włączyła muzykę. - Koniec spędzania świąt z Helsinki, on nawet nie zna kolęd.

- A jeśli to będzie chłopak, to spikniemy go z Florence. Para idealna. - zaśmiała się Tokio.

- Otóż to. - zgodziła się Nairobi i wzięła łyk napoju.

- Co tu się dzieje? - do pokoju weszła Sztokholm z Lizboną.

- Impreza samotnej matki. - odpowiedziała Tokio wskazując na naszą przyszłą ciężarną.

- Jesteś w ciąży? - zapytała uśmiechnięta Sztokholm.

- Tak! Nie, po napadzie.

- Nie wiedziałam, że masz chłopaka. - powiedziała Lizbona. No, lepiej żeby nie wiedziała kto będzie przysłowiowym ojcem.

- Ja też nie. - uśmiechnęła się Nairobi.

- To przyjaciel do łóżka. - szybko dodałam żeby rozwiać jej myśli.

- A wiecie jak się będzie nazywać?

- Ibiza! - wykrzyczałyśmy we trzy.

Ibiza.

———————————

Witam!
I jak po świętach? Ja sobie zrobiłam lekki reset i nie ukrywam, że ciężko się pisało rozdział po takim wolnym 😂
Zachęcam do zagłosowania, zaobserwowania i zostawienia komentarza!
Do następnego!

Enjoy!

V.

#dystans

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

#dystans

Plan berliński || BerlinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz