Rozdział 5.3

311 26 3
                                    

Reanimowała go dopóki nie udało jej się go uratować. Poczucie winy i sam fakt, że to było jej pierwsze postrzelenie zrobiły swoje. Może i bym szanowała jej postawę gdyby nie fakt, że ratuje gościa, który chciał nas zabić. Który dopuścił się wielu złych rzeczy.
Sztokholm chciała go wypuścić z Banku, aby go uratowali w szpitalu. Miał kule w sercu. W końcu dopiero Lizbonie udało się nas przekonać dlaczego warto było wypuścić go i trzech innych zakładników. Każdą sytuacje można obrócić na swoją korzyść i Lizbona o tym wiedziała. Umieszczenie mikrofonu w kajdankach, które nałożyła na dłonie zakładników było idealnym posunięciem. W końcu prędzej je ściągną i zostawią na boku, a policja będzie doszukiwać się takiego sprzętu w bardziej ukrytych miejscach niż w tak oczywistych.

- Wiesz, że byłby zdolny cię zabić? - zapytałam stając za Sztokholm w głównym pomieszczeniu.

- Co my tu tak właściwie robimy? Nasze dzieci są z jakimiś mnichami, a my miotamy ołowiem. Gdy dorosną i zapytają o nas.. Nie chce żeby mój syn wiedział kim byłam i co zrobiłam. - płakała.

- Dlaczego zakładasz od razu, że nie wyjdziemy stąd albo co gorsza, że nie przeżyjemy? Tu nie ma miejsca na takie myśli.. To cię zniszczy wewnętrznie. - powiedziałam kładąc swoje dłonie na jej ramionach.

- Nie myślisz o Florence? Nie boisz się, że już jej nie zobaczysz?

- Jasne, że się boje. Cholernie, ale.. nie pozwalam by te myśli mnie blokowały. Wiem, że jest bezpieczna. Za to my nie jesteśmy. Musimy skupić się na tym co jest teraz. Musimy zrobić wszystko aby wrócić do swoich dzieci. Jednak jeśli będziesz to aż tak analizować, w końcu zablokujesz swój mózg i swoje ciało. Nagle obudzisz się i wokół nie będzie już nic.

- Nie dam rady Lagos.. Po prostu nie dam rady.

- Musisz dać. Dla małego, dla Denvera i dla nas. Dla Moskwy, Berlina, Oslo i Nairobi. Musisz być silna dla nas wszystkich, a przede wszystkim dla siebie.

- C4 idzie za blachę. Nie chcemy, by wybuchło przypadkiem. - powiedział Palermo.

Obronę zaczęliśmy od przeniesienia broni w bezpieczne miejsce. Czuliśmy się, jakbyśmy budowali własny grób, a nie bunkier. Bez Profesora przypominaliśmy sieroty. Bez ojca, bez planu, bez nadziei.

- Wybaczcie piłkarskie porównania ale nie znam lepszych. Czasem podczas finału mistrzostw świata widać, kto przegra. Widać strach zawodników, gdy śpiewają hymn. A ja czuje tu strach. Zmienimy to.

- Na boisku gra 11 przeciw 11. - zauważył Denver. - My gramy w 10 przeciwko 10 000 i brakuje nam trenera.

- Dzyń, dzyń! Telefon do napastników w Banku Hiszpanii. Oto najnowsze wiadomości ze zbiornika. Sierra nie nosi już policyjnej odznaki. Tamayo ją wywalił. Pozwolił odejść. Sierra działa sama, wiecie co to znaczy? Ktoś zgadnie?

- To jeszcze nie koniec. - powiedziałam przypinając broń do pasa.

- Otóż to, Lagos. Profesor gra w swoją grę i może wygrać.

- Gra z wariatką. - wtrącił Rio.

- Nie. Jest jeszcze gorsza. To wściekła wariatka zdradzona przez swoich. Rzucili ją lwom na pożarcie. Może już wie, że Profesor nie jest jej największym wrogiem. - powiedziała Lizbona.

- Nie wygramy tej wojny. - stwierdził jednak Helsinki.

- Dzyń, dzyń! Bałkański niedźwiedź nie pojął strategii! Nie musimy wygrać tej wojny. Przegramy ją ale powoli. A wy, chłopcy i dziewczęta w czerwieni.. My, odrzuceni przez społeczeństwo, najwięksi przegrani w historii: transseksualiści, przestępcy, szumowiny, geje.. Czego mogą nas nauczyć o przegrywaniu? Wiemy, jak bardzo boli, gdy powoli to tracimy. Wiemy to! Możemy stracić kolejny dzień.

- Czemu mielibyśmy go tracić? - zapytał Bogota.

- Żeby przetopić resztę złota i wyciągnąć je ze skarbca. Wracamy. - uśmiechnął się Palermo.

- I to mi się podoba. Masz plan na przegraną i nie chcesz go zdradzić.

- Pewnie, że go mam. Może i jestem inżynierem, ale dowodzenie piechotą to moje powołanie. - odparł i rozłożył na stole plany Banku. - Na otwartej przestrzeni nie mielibyśmy szans ale w salach ich przewaga maleje. Przeczołgamy się przez każdy kąt, każdą kupę gruzu. Rzucimy granat, potem drugi, a potem użyjemy karabinu.

- To nie film o wojnie w Wietnamie. - wtrącił Rio.

- Właśnie. Jest gorzej. To obrona Stalingradu. Tę strategię opracował generał Czujkow. Puścimy muzykę tak głośno, że nie usłyszą granatów i strzałów. I jeszcze lepiej. Nie usłyszą nawet własnego radia. Potrzebuje czwórki ochotników. Ta misja nie będzie łatwa. Będą musieli atakować tyły. Nasza jedyna szansa to atak z obu stron. Musimy się szybko przemieszczać szybem windy, kanałami wentylacyjnymi, albo którędy się da, byle szybko. Te cztery osoby będą najbardziej narażone. Ktoś chętny? - zapytał Palermo obserwując każdego z nas. Jasne, że nikt nie był. To była misja samobójcza.. ale ktoś musiał iść. I tak oto zgłosili się Denver, Tokio, Manila i ja. Zostały nam ostatnie minuty przed rozdzieleniem się. Zapowiadała się długa noc i musieliśmy się pogodzić z tym, że nie zobaczymy się już w tym samym składzie.

- Uważaj na siebie. - usłyszałam za sobą.

- Jak zawsze. - zaśmiałam się odwracając się ku Bogocie.

- Mówię poważnie, chcę cię jeszcze zobaczyć. - powiedział poważnie.

- I wzajemnie. Nie daj się zabić. - przytuliłam go.

Bo pewnego przyjaciela poznaje się w niepewnym momencie.

Nadszedł czas. Nasza czwórka weszła do szybu wentylacyjnego i ruszyliśmy przed siebie. Nastąpiła cisza przeplatana z dźwiękiem naszych ruchów. Czekaliśmy na najgorsze. Na znak, który zapoczątkuje tą wojnę.

- Tokio, Denver, Manila, Lagos, do schodów! Szybko uciekajcie! Oni rozwalą dach! - usłyszeliśmy w słuchawce.

- Kurwa.. - jęknęłam. Chyba nigdy w życiu żaden z nas tak szybko nie pokonał takiego dystansu czołgając się.
Ponownie wyszliśmy na korytarz i wbiegliśmy na schody zmierzając ku górze. Mieliśmy wyjść na dach i zaatakować ich od tyłu.
Wtedy nastąpił wybuch.

----

Enjoy!

V.

Plan berliński || BerlinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz