Rozdział 3.8

1.1K 66 5
                                    

Dzięki wyjęciu mikrofonu i nadajnika GPS mogliśmy wiele zdziałać. Aktualnie policja nagrywała odgłosy chrapania. Mieliśmy wdrążyć plan Alcatraz.

- Możliwe, że ja i Lizbona będziemy w sytuacji bez wyjścia. Będziemy mieli na głowie wojsko i policję. Wtedy mamy plan Alcatraz. Jeśli będziemy w sytuacji krytycznej, będziemy potrzebować strategii maksymalnego odwrócenia uwagi. Chodzi o to, żeby policja skupiła się na dwóch miejscach naraz. Jest tylko jedno ważniejsze od złapania nas dwojga. - powiedzieli Profesor i Raquel.

- Złapanie reszty? - zapytała Tokio.

- Wasza ucieczka to nasza największa przynęta. Oszaleją.


Helsinki używał młota aby udawać, że kopiemy tunel. Na tym polegał plan Alcatraz. Musieliśmy totalnie zmylić policję. Ja natomiast pracowałam na dole wraz z Bogotą na najwyższych obrotach. Z windy wyszła zalana w trupa Tokio. Szła w naszą stronę z butelką whisky, ciągle upijając łyk.

- Ale ładnie. - skomentowała. - I cieplutko tutaj.

- Co ty robisz? - zapytałam.

- Lagos! - przytuliła mnie. Automatycznie przestałam oddychać. Strasznie waliło od niej alkoholem.

- Co?

- Teraz obie jesteśmy singielkami.

- No tak.

- Możemy kupić sobie koty.

- Kochana, co się stało?

- Nic.. Tylko.. Miłość się kończy. Zerwaliśmy ze sobą.

- Chodź. - powiedziałam próbując zaciągnąć ją do windy.

- Przybyliśmy tu jak kawaleria! A on mnie rzucił! - krzyczała pijana Tokio.

- Uważaj! - w ostatniej chwili odsunęłam ją od pieca. - Posłuchaj. Idź na górę i napij się kawy. Potem przyjdę i pogadamy, okej?

- Kawa? Nie, porzygam się.

- No to rzygaj.

- Cii, pójdę się wykąpać. - Tokio próbowała mi się wyrwać kierując się w stronę sejfu. - Potrzebuję wody i pobyć trochę w mroku.

- Tokio. - ponownie ją zatrzymałam. - Idziemy na górę porozmawiać, okej?

- Jasne.. Ty masz Bogote. A ja straciłam miłość swojego życia. Ile bym dała żeby Rio patrzył teraz na mnie jak Bogota na ciebie. - wybredziła. - Idę się wykąpać. - wyrwała się i podeszła do sejfu jednak Bogota przerzucił ją przez ramię i skierował się do windy.

- Denver, zejdź na dół po Tokio. - powiedziałam przez radio.

- Zostaw ją, jest zabawna. - skomentował Matias.

- Stul pysk. - odpowiedział mu Bogota.

- Mogę ją nauczyć nurkowania!

- Wracaj do pracy albo ci wpierdolę. - powiedziałam do Matiasa. Bogota zostawił Tokio z Denverem, który właśnie zjechał do nas windą. Zabrał ją na górę, a my wzięliśmy się ponownie do pracy.

- Jeśli chodzi o to, co mówiła Tokio.. - zaczął Bogota.

- Wiem, jest pijana i bredzi. - weszłam mu w zdanie.

- Nie.. To była prawda. - Położyłam kosz ze złotem na środku pomieszczenia i spojrzałam na Bogote.

- Co ty chcesz powiedzieć?

- Podobasz mi się Lagos. Wiem, jak wygląda sytuacja. Nie oczekuje niczego, ale nie chce kłamać gdy na jaw wychodzą takie sytuacje.

- Bogota, ja.. Mam dziecko i.. - sama nie wiedziałam co powiedzieć. Lubiłam go, to fakt. Mieliśmy bardzo dobry kontakt od samego początku. Dodatkowo miał bardzo dobre podejście w stosunku do Florence. Ona też go uwielbiała, ale nigdy nie myślałam o nim jak o kimś więcej niż jak o koledze z pracy.

- Ja też mam dzieci Lagos, ale nie chce na ciebie naciskać. Ja.. - przerwał nam głos Denvera z krótkofalówki.

- Lagos, potrzebuję cię jak nigdy dotąd. - spojrzałam przepraszająco na Bogote i pobiegłam do windy.

- Co się stało? - zapytałam patrząc na Denvera i Rio.

- To totalny niewdzięcznik. Tokio organizuje dla niego ekipę ratunkową, a on pierwsze co robi to z nią zrywa! - oburzył się Denver.

- To osobista sprawa. - stwierdził Rio.

- Osobista? Tokio to tykająca bomba. Albo sama się zabiję, albo nas wpakuje do więzienia.

- Denver ma rację. - dodałam. - Prawie wpadła do pieca. Ma już totalnie wyjebane co się stanie.

- Dorośnij stary. - dodał Denver.

- Zbliża się kobieta w ciąży z misiem. Ktoś wzywał cyrk? Co ona odwala? - pojawił się Palermo od razu zadając pytania.

- Trzeba zorganizować akcje. Denver, idź po zakładników. Rio, leć po resztę ekipy. Bogota i ekipa z dołu nadal mają zajmować się złotem, dlatego ich tylko poinformuj o akcji. - powiedziałam, a oni od razu zaczęli działać.

- No proszę, urodzona szefowa. - zaśmiał się Palermo ale, broń boże, nie wrednie. Denver wrócił z zakładnikami. Część z nich ustawiliśmy w rzędzie i daliśmy im fałszywą broń, a część siedziała na ziemi pod ścianą. Nairobi uważała, że był to miś z pokoju jej syna. Denver wybrał na ochotnika informatyka, jednego z zakładników. To on miał przejąć misia.

- Nie idź! - zawołał Arturo. - Nie zgrywaj bohatera. Nie warto. Dobrze wiesz, że to pułapka. To samobójstwo. Skazują cię na śmierć. A jeśli to bomba?

- Gdyby to była bomba, to wysłałbym ciebie. - wykrzyczał Denver. Wziął ochotnika na stronę i zaczął wyjaśniać co ma zrobić.

- Nie zgrywaj bohatera, Arturo. - powiedziałam. - Twoje pięć minut już minęło. Wbiegłeś tu sam, bo brak Ci adrenaliny, ale przestań udawać, że chcesz uratować sytuację.

- Co ty możesz wiedzieć? - zapytał.

- Byłam na twoim występie. Wiem co mówiłeś. Widać, że brakowało ci tej akcji więc łaskawie nie wtrącaj się bo gówno zdziałasz. Wszyscy na stanowiska! - Rio otworzył drzwi, a zakładnicy w rzędzie założyli maski. Trzech z nich, wraz z Miquelem wyszło na zewnątrz. Przyjęli misia i wrócili do środka.

- Misja wypełniona! - zawołał Miquel.

- Bez gwałtownych ruchów. - powiedział Palermo.

- Daj mi go, powoli. - powiedział Denver. Przejął maskotkę i wziął ją na prześwietlenie. Okazało się, że w środku jest telefon. Helsinki wziął pluszaka i wyciągnął z niego zawartość. Wtedy zadzwonił owy telefon.

- Ty suko czego chcesz? - zapytała Nairobi odbierając telefon. - Wal się! - po czym się rozłączyła. Wzięła pluszaka i skierowała się w stronę schodów. Od razu za nią pobiegłam wraz z Monicą.

- To miś twojego synka, prawda? - zapytałam widząc ją siedzącą na podłodze z pluszakiem przy piersi.

- Nie pachnie już jak on.

- Nairobi.. Chcą cię zranić.

- Tak. Wiem. A teraz mam przesrane bo jedyne czego chce to poczuć zapach syna. Jestem złą matką.

- Nie.. Jesteś taką matką jaką możesz być. I zapłaciłaś za to. I to wiele. Wciąż płacisz.

- Nie masz pojęcia.. Wiesz co robiłam z tym misiem? Kiedy dzwonili z towarem... Brałam synka i szłam do parku. Stroiłam go, sadzałam w wózku i dawałam misia. A potem wkładałam do misia prochy, kokainę, heroinę.. wszystko. I zabierałam go do parku. Wykorzystałam go. Był moim kurierem, aż mi go zabrali. I mieli rację. - złapałam ją za rękę aby dodać jej otuchy. Ponownie zadzwonił telefon. Odebrała. - Co?.. Nieprawda.. Kłamiesz, rozłączam się... Nie ufam takim sukom.. - odłożyła telefon i podeszła do okna. Zauważyła tam swojego syna wraz z Alicią. Wtedy padł strzał. Nairobi padła na ziemię. Monica pobiegła po pomoc, a ja próbowałam zatamować krwawienie. Do pokoju wbiegł Helsinki. Przejął moje zadanie. Chciałam powstrzymać łzy ale nie umiałam. Poczułam ramiona, które mnie otoczyły. Bogota przytulił mnie jednocześnie wspierając Nairobi.

- Widziałam mojego syna.. Jest cały i zdrowy.. Jest piękny.. Kiedy skończy 18 lat, daj mu pieniądze i powiedz, kim była jego matka. - powiedziała Nairobi do Helsinki.

- Spójrz na mnie. - powiedziała Tokio. - Sama to zrobisz. Jasne? Wyjdziesz stąd i będziesz robić to, co będziesz chciała.

- Helsinki! DEFCON 2! Do broni! - zawołał Palermo.

- Nie teraz. Jestem z Nairobi. - powiedział Helsinki.

- Ja pójdę. - zdecydowała Tokio i wybiegła z pomieszczenia.

- Lagos. - zaczęła Nairobi. - Masz być szczęśliwa.. Nie odbieraj sobie szansy na szczęście, kochana. Berlin by tego nie chciał.

----

Koniec sezonu trzeciego!
Czekamy na sezon czwarty. Chcę wam podziękować za 4.5 k wyświetleń. Po dwóch miesiącach mogę śmiało powiedzieć : Do kwietnia moi kochani!
Głosujcie, komentujcie, dawajcie znak, że jesteście!

Enjoy!

V.

Plan berliński || BerlinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz