Rozdział 5.4

288 27 3
                                    

- Mówi Profesor. Zbiornik bezpieczny. Proszę o ocenę sytuacji. Palermo! - rozbrzmiał w słuchawce dobrze znany nam głos.

- Wysadzili dach! Bogota, Rio i ja wchodzimy na ostatnie piętro. Helsinki jest uwięziony. - odezwał się Palermo.

- Lizbona, położenie.

- Drugie piętro ze Sztokholm.

- Tokio, położenie.

- Zaraz wyjdziemy na dach. Ja, Manila, Denver i Lagos, zaatakujemy ich od tyłu. - odparła gdy byliśmy już przy drzwiach prowadzących do wyjścia.

- Nie, nie otwieraj drzwi!

- Co? A Helsinki?

- Jeśli nie wyjdziecie to zabiją Helsinki! - wtrącił Palermo.

- To co w końcu robimy? - zapytałam.

- Dach obserwuje 100 snajperów. To żołnierze. Nie dorwiecie ich. Odstrzelą wam głowy.

- Profesorze, poświęcasz człowieka! - Palermo nie dawał za wygraną.

- Można go uratować tylko atakując z obu stron. Wykorzystamy dziurę w dachu. Musicie wyjść na dach po cichu i nie dać się zabić, a ja wiem jak to zrobić.

Profesor przedstawił nam plan. Było to ryzykowne ale nie mieliśmy wyjścia. Wzięliśmy zakładników i zaprowadziliśmy na górę. Każdemu wręczyliśmy maski, ale nie każdy miał ją mieć ubraną. Broń schowaliśmy do torby, którą obwiązaliśmy sznurkiem. Musieliśmy dotrzeć na skraj dziury w dachu schowani między zakładnikami. W odpowiedniej chwili mieliśmy pociągnąć torbę za sobą, tak aby żołnierze jej nie zauważyli.
W między czasie Manila dostała ataku paniki. Zaczęło ją to wszystko przytłaczać. Dowiedzieliśmy się, że zgodziła się na ten napad ze względu na Denvera, w którym jest zakochana.
Ale wracając do akcji na dachu - przydał nam się Matias. Gdy już byliśmy na skraju dziury, Matias zaczął strzelać odwracając uwagę żołnierzy. Wtedy pociągnęliśmy za sobą torbę. Gotowi z bronią w ręku czekaliśmy na znak od Palermo. Zaczepiliśmy uprząż aby bezpiecznie zjechać w dół po linie. To miało być wielkie wejście.

- Teraz.

Zaskoczyliśmy żołnierzy od tyłu i zaczęliśmy strzelać. To była ciągła wymiana strzałów. Odcięliśmy liny i schowaliśmy się za gruzami. Zebraliśmy się tam wszyscy i otoczyliśmy ich z każdej strony. Nastąpiła cisza. Każdy czekał na ruch przeciwnika.

- Kto tam dowodzi? - zapytał Palermo.

- Major Sagasta.

- Sagasta, jesteście otoczeni. Rzućcie broń na środek sali. Już!

- Chodź i sam sobie weź, pedziu! - odezwał się Gandia. No oczywiście, że nie mógł sobie odpuścić. Zdradził i wstyd mu było wrócić do domu. Pewnie nawet nie zadzwonił do rodziny.

- Sagasta, masz dziesięć sekund!

- Dobra, rzucamy broń! - zawołał żołnierz. Za łatwo. - Teraz!

- Granat! - zawołał Rio.

- Kryć się!

Każdy z nas starał się schować w miarę bezpiecznym miejscu. Nastąpił wybuch, a później strzały. Setki strzałów.
Rozdzielono nas. Wszyscy prócz mnie, Denvera i Tokio wycofali się do muzeum. To w nas były skierowane strzały. Drzwi bezpieczeństwa, o których do tej pory nie mieliśmy pojęcia, zamknęły się.

Nie mieliśmy drogi ucieczki.

----

Enjoy!

V.

Plan berliński || BerlinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz