- Nie ma mowy, nie wejdę tam. - oznajmił nam Denver gdy staliśmy nad zbiornikiem pełnym wody. Musieliśmy trochę potrenować przed napadem. Teraz przyszła kolej na mnie, Denvera i Bogote. Byliśmy ubrani w strój do nurkowania i czekaliśmy aż Denver skończy lamentować.
- Weź butlę. - powiedział mu Bogota.
- To jest pułapka. Nie wyjdziemy stamtąd.
- To wejście. Wyjdziemy tak jak weszliśmy. - próbowałam go przekonać.
- Co tak śmierdzi? W wodzie pewnie są pestycydy, wybielacz i środki toksyczne dla ludzi. Nie wchodzę.
- To tylko woda. - powiedziałam siadając na ziemi. Zanim Denver zmieni zdanie mogą minąć wieki.
- Tak, toksyczna.
- Chodź, usiądź. - powiedział Bogota zajmując miejsce obok mnie.
- Usiądę, ale nie wejdę tam. - i również zajął miejsce obok nas.
- Łatwiej byłoby ćwiczyć w basenie, ale podczas napadu nie będzie basenu. To będzie o wiele trudniejsze. - powiedział Bogota zaciągając się papierosem. - Nie możesz się bać.
- Nie boję się.- Jesteś przerażony dzieciaku, bo zostałeś ojcem.
- Zgadzam się z Bogotą, kiedyś nie myślałeś o konsekwencjach, teraz to się zmieniło. - dodałam.
- Kiedyś martwiłem się tylko o siebie. A ty Lagos? Nie boisz się, mimo, że również masz dziecko?
- Gdybym się bała, w ogóle bym w to nie weszła. Jeśli chcemy pomóc Rio, musimy na chwilę zapomnieć o reszcie.
- Znasz mnie Lagos. Teraz nie robię pewnych rzeczy. Na przykład wchodzenie do cysterny. Nie chcę.
- Wiesz, co znaczy być dobrym rodzicem? - zapytał Bogota.
- Nie.
- Zachowywać się dokładnie jak wcześniej. Nie znam was długo, ale patrząc na Lagos, dziecko wniosło trochę szczęścia do jej życia, ale nie zmieniła swoich zachowań. Musisz zachowywać się tak, jakbyś nie miał dziecka.
- Jasne, wracać z imprezy pijany nad ranem?
- Jeśli lubisz napić się w środy, nie rezygnuj z tego. Inaczej znienawidzisz syna i będziesz złym ojcem.
- Wiesz co Bogota, napisz książkę, jak być dobrym ojcem bez rzucania ćpania i picia. - powiedziałam zapinając swój sprzęt. Oboje zaśmiali się na moją uwagę. - Masz dzieci?
- Mam. Siódemkę. - powiedział pokazując nam zdjęcia. - To Emilio, najstarszy. Mieszka w Wenezueli. Julian w Meksyku. Zapuszcza wąsy i mówi na mnie 'koleś'. Erik, Islandia. Niezły z niego twardziel. Hanna, Finlandia. Skrzypaczka. Piękna dziewczyna. Drażen w Czarnogórze. Głupi jak but. Yaris, Saloniki, niezły gość. Yvanna, ma charakterek ale jest artystką, mieszka w Odessie. Zajmuje się nimi wszystkimi, ale nadal jestem sobą. Nie chodzę na szkolne przedstawienia ale robię im niespodziankę gdy zjawiam się raz na pół roku. Nigdy nie proszę ich o miłość, a i tak rzucają mi się na szyję. Dlaczego? Bo jestem ich ojcem. Nie możesz porzucić własnego DNA. Nigdy. Jeśli byłeś złodziejem, bądź nim. Jeśli ryzykowałeś życiem, rób to dalej.
- Wypuśćcie Bogotę. Najgorsze za nami, teraz zaczyna się zabawa. - powiedziałam zdejmując z siebie sprzęt.
- Nieźle wyglądasz w tym kombinezonie. - usłyszałam za sobą.
- Co? - zapytałam odwracając się. Za mną stał już Bogota.
- Twoje ciało wygląda apetycznie.
- Uderzyłeś się w głowę - odpowiedział mi jedynie śmiechem. - To nie jest śmieszne, ja nie żartuję. Jak możesz tak do mnie mówić? Jesteśmy współpracownikami.
- Wybacz Lagos.
- Szanujmy się nawzajem. A reszta do roboty! - odwróciłam się do naszych 'pracowników' - Wymieńcie mu butle!
- Jak najszybciej uruchomcie spawarki i podłączcie odciąg do dymu! Przetopimy całe złoto ze skarbca. Do dzieła! - rozkazała Nairobi. Jednak teraz, naszym celem, było to co się ukrywa za ścianą skarbca. Pierwszy raz o podwodnym ogniu usłyszałam w klasztorze św. Jana. Brzmiało to tak nieprawdopodobnie jak to, że byłam tam i słuchałam chorałów gregoriańskich. Ale kiedy dowiedziałam się, że to dzięki bąbelkom tlenu wokół ognia, pomyślałam, że to piękny sposób na zdobycie naszego celu. Sejfu, na który nikt nie zwróciłby wśród tego złota uwagi.
CZYTASZ
Plan berliński || Berlin
AcciónProfesor rekrutuje młodą złodziejkę i ośmiu innych przestępców do udziału w wielkim skoku - ich celem będzie mennica.