Rozdział 1.5

2.3K 97 1
                                    

32 godzina napadu.

Jak to jest, że my jesteśmy kurwa tacy nieszczęśni. Cały czas gówno w wiatraku. Ja już nie mam siły. Naprawdę nie może być chociaż przez chwilę dobrze? To z jakiejś statystyki powinno przynajmniej wynikać, z teorii prawdopodobieństwa, nie wiem...

Moskwa złapał Arturo za nogi, Denver wziął go pod ramiona i razem, najszybszym krokiem udaliśmy się w głąb budynku, aby położyć go gdzieś, gdzie będzie można wyjąć mu kule i w miarę możliwości go opatrzyć. Oslo w tym czasie zajął się zakładnikami. Rio przygotował prowizoryczny stół, na którym położyliśmy naszego pechowca.

- Wody! Wody, proszę.

- Arturo, poczekaj, do góry.

- Przynieś alkohol musimy to odkazić. - skierowałam swoją prośbę do Denvera.
Gdy próbowałyśmy z Tokio jakoś ogarnąć tą ranę, Arturo ciężko oddychając zabrał głos.

- Proszę, muszę porozmawiać z żoną. Muszę z nią porozmawiać.

Podobno, kiedy nadchodzi śmierć, zaczynamy rozumieć swoje życie. Arturo Roman wykrwawiając się na stole, czekał na ten moment, by odkryć, kto był miłością jego życia. Laura, kobieta, z którą przeżył 14 lat w małżeńskim stanie, czy Monica, jego sekretarka i kochanka, dzięki której znów poczuł się młody. Niestety, dla Arturo pewne jest tylko to, że albo wyjmiemy kulę albo umrze, zanim się dowie. Szczerze mówiąc, nasza wiedza medyczna nie dawała mu żadnych szans.


4 miesiące temu.

- Żyła główna dolna. Na prawo i na lewo, nerki, krezka, płuca, prawe i lewe. Od serca, żyły, podobojczykowa, prawa i lewa. - Profesor właśnie próbował nauczyć nas budowy człowieka poprzez rysunki na ciele Rio. W razie gdyby któryś z nas został postrzelony, musieliśmy wiedzieć jak wyjąć pocisk. - Żyły ramienne. Żyła barkowa. Żyła szyjna wewnętrzna i zewnętrzna. Kluczowe tętnice są na czerwono.

- Zaraz. - przerwał mu Denver. - Oczekujesz, że w ten sposób nauczymy się medycyny? Dzięki mazakom?

- Nie weźmiecie go do szpitala. - odpowiedział Profesor. - Będziecie musieli pomóc mu sami.

- To samobójstwo. Wole zamknięcie w pułapce od śmierci.

- Denver. - głos zabrał Berlin. - Chcemy tylko, żebyś umiał wyjąć nabój. Dosyć gadania.

- To nic trudnego. Bierzesz kleszcze, wyjmujesz nabój i po kłopocie. - powiedziała Nairobi.

- Jasne, to nic wielkiego. - nie dawał za wygraną Denver. - Jak mnie postrzelą, chce do szpitala.

- Wolę stracić nogę i żyć na wolności niż być zdrowa w więzieniu. - pozwoliłam sobie wtrącić do rozmowy.

- Nikt nie wyjdzie. Nie możecie się wyłamać. Kto chce zrezygnować niech zrobi to teraz. Zostaniecie ile trzeba. - oznajmił Profesor - Niech ktoś zastąpi Rio. - Rio wstał i zaczął się ubierać, natomiast jego miejsce zajęła Nairobi, która zdjęła bluzkę i położyła się na biurku.

- Twoja kolej. - podał mazak Tokio. Krótkowłosa zaczęła malować tętnice na ciele Nairobi, gdy w pewnym momencie, chyba obie zauważyłyśmy bliznę po cesarskim cięciu na podbrzuszu dziewczyny. Nie wiedziałam że ma dziecko.

- Co robisz? Dokąd idziesz? Na co się gapisz? Wepchnę ci ten mazak do gardła. To lesbijka. Co chciałaś zobaczyć? - uniosła się Nairobi.

- Sama jesteś lesbijka. Podekscytowałaś się. - i tak zaczęły się kłócić, do tego stopnia, że musieliśmy je rozdzielać.

Ale zaś z drugiej strony, tak zaczęła się nasza przyjaźń.

Plan berliński || BerlinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz