Rozdział 2.6

1.8K 88 16
                                    

Środa. 9:36
14 godzin od strzelaniny.

Denver od dobrych jedenastu godzin, wraz z Rio kopalni tunel. Nie przestali ani na chwilę. Byliśmy coraz bliżej. W tym momencie liczyła się każda minuta, która zbliżała nas do Profesora oraz lekarza, który miał uratować Moskwę. Tokio cały czas siedziała przy nim. Miała sobie za złe, że doprowadziła do takiej sytuacji. Dla nas wszystkich, był to najgorszy czas podczas całej akcji. Aktualnie drukowaliśmy po 100 i 200 euro. Nairobi sprawdzała każdy banknot, ale to nie był ten sam zapał co wcześniej.

Monica pobiegła po Denvera. Najprawdopodobniej były to ostatnie chwile jego ojca.

- Jestem tu, tato. Wytrzymaj jeszcze chwilę. Uda się nam. Prawda, Rio? Kopiemy jak szaleni. Słychać już Serbów po drugiej stronie.

- Nie martw się.. - odpowiedział mu cicho Moskwa.

- Tato.. - złapał go za rękę - To co mówiłem o nienawiści. Nie mógłbym cię nienawidzić. Nie mógłbym. - oboje zaczęli płakać. - Z mamą to było jedyne wyjście. Nie nienawidzę cię.

- Monica.. - zawołał cicho Moskwa.

- Tak?

- Dam ci 300 milionów, jeśli się nim zajmiesz. Same z nim problemy. - zaśmialiśmy się cicho przez łzy. - Przyprowadziłem go tu, ale teraz wybieram się na wakacje.

- Zajmę się nim. - powiedziała.

- Troszcz się o niego. Proszę państwa, nie przedstawiłem się. Augustin Ramos. Miło było was poznać. - spojrzał na syna. - Kocham cię.

- Ja ciebie też. Bardzo! Nie dam ci odejść. Rio, przynieś materiały wybuchowe. Wysadzę ten tunel.

- Nie.. Jeśli go wysadzisz, pogrzebiesz nas tu.

- Tato..

- Musisz żyć dalej. I pamiętaj.

- Co?

- Nie patrz za siebie.

- Dobrze.. Ale nie wiem, czy..

- Kocham cię.

- Ja ciebie też. Ja też.. - więcej nie usłyszeliśmy głosu Moskwy. Odszedł. Wszyscy płakaliśmy. Przytuliłam się do Berlina, który od razu mnie objął. Przed oczami przeminęły mi wszystkie spotkania, rozmowy, żarty.. Straciłam kogoś, kogo uważałam za ojca.

Berlin zadzwonił do Profesora przekazując wiadomość o śmierci. Później wszyscy zeszliśmy poziom niżej, gdzie znajdowała się skrzynia z ciałem Oslo. Tak samo zrobiliśmy z ciałem Moskwy. Staliśmy wszyscy, wraz z Monicą przed skrzyniami.

- Zamykamy? - zapytał Berlin.

- I tyle? - zapytał Denver. - Powinniśmy.. powiedzieć chyba kilka słów. - podszedł bliżej 'trumny'. - Ojcze nasz, któryś jest w niebie, święć się imię twoje. Bądź wola twoja, jako w niebie, tak i na ziemi.

- Przyjdź królestwo twoje - dodał Rio.

- Co?

- Ominąłeś kawałek.

- A co to ma za znaczenie?

- Jak się modlisz, to porządnie. - stwierdził Helsinki.

- Myślisz, że Bóg sprawdza czy słowa się zgadzają? - zapytał Denver. 

- Pewnie oboje mają teraz niezły ubaw. - skomentowałam na co wszyscy cicho się zaśmiali. 

- Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj. I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom. - Tokio zaczęła płakać. Wraz z Nairobi przytuliłyśmy ją, również płacząc. - I nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego. Amen. - przeżegnaliśmy się. Berlin wraz z Helsinki zamknęli wieko skrzyni. Są takie chwile kiedy przydałby się cholerny pilot, żeby je zatrzymać. Choćby na pięć minut. Czasem jednak bezduszność wydarzeń jest przytłaczająca. Nic na to nie poradzimy. Z jednej strony pochowaliśmy Moskwę. Z drugiej otworzyliśmy sobie drogę do wolności. Gdy zobaczyliśmy twarz Profesora po drugiej stronie tunelu.. Był to chyba najszczęśliwszy moment w ciągu tych kilku dni.

Plan berliński || BerlinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz