Rozdział 1.7

1.9K 103 0
                                    

53 godzina napadu.

Andres de Fonollosa oskarżany jest także o przestępstwa seksualne..

- Niezły życiorys. - skomentowała Nairobi. Nie potrafiłam w to wszystko uwierzyć. Po prostu stałam i słuchałam wiadomości. - Andres de Fonollosa. Kto by pomyślał. Z tą twoją całą elegancją i kijem w dupie... a tak naprawdę kręcą cię dziwki. - poczułam się trochę urażona.

W szczególności w siatce handlu ludźmi, która zajmuje się przewozem kobiet z Albanii i Bułgarii oraz sprzedawaniem ich. Oskarżony o stręczycielstwo, wykorzystywanie nieletnich i napad z bronią.

- Nieletnich? Ja pierdole. - udało mi się w końcu powiedzieć. Zdałam sobie sprawę, że nie znałam człowieka, z którym żyłam od kilku miesięcy, a to co mówił było tylko kłamstwem. 

- Ale z ciebie świnia. - dodała Nairobi.

- Wyjaśnisz mi, dlaczego w twoim biurze jest ta związana dziewczyna? - bałam się odpowiedzi. Ale to właśnie przez ten fakt zaczęłam wierzyć w to, co usłyszałam. 

- Związana dziewczyna? Co zamierzasz z nią zrobić? - przerwała jej kolejna wypowiedź dziennikarki : Andres de Fonollosa mógł uniknąć oskarżenia o ostatni napad poprzez współpracę z policją. - I do tego jesteś kapusiem? - reszta działa się bardzo szybko. Złapał ją za szyję i przygwoździł do biurka. Ona uderzyła go dwa razy i z nosa zaczęła lecieć mu krew, a ja nadal stałam, nie mogąc uwierzyć, że tak bardzo pomyliłam się co do tego człowieka. Wpuściłam go głęboko do swojego serca, a on je rozdarł próbując się wydostać. 

- Nigdy nie sprzedałbym kobiety i z pewnością nie jestem alfonsem. Mam swoje zasady moralne. A już na pewno nie donoszę. Nawet na żałosnych dupków. 

- Skoro tak mówisz - powiedziała ledwo oddychając.

Odcisk Andresa de Fonollosy znaleziono na guziku w seacie Ibiza, który wiąże się ze sprawą.

- Nie byłem w tym seacie. Ale wiem, kto był. - spojrzał na mnie, lecz ja tylko pokiwałam głową, pomogłam Nairobi i wyszłyśmy z pokoju. Dobrze wiedziałam, kto był wtedy w tym samochodzie.


5 miesięcy temu.

To był czas kiedy jeszcze z Berlinem nie łączyła mnie żadna głębsza relacja. Siedziałam wtedy z Denverem, w seacie.

- Co tam? - zapytał paląc papierosa.

- A co tu?

- Dobrze. - zaśmialiśmy się.

- Wiesz, że na niebie są ponad dwa biliardy gwiazd? - zapytałam.

- Policzyłaś je?

- Pewnie. - zaśmiałam się. Wtedy zauważył, że skończył się alkohol.

- Brakuje mi tu dobrej zabawy. Wiem, Lagos, że masz coś u siebie w pokoju.

- Ja? Nie. Ale wiem kto może mieć. - wróciliśmy do domu i skierowaliśmy się do pokoju Rio. Otworzyłam cicho drzwi i podeszłam do szafki. Co my tu mamy? Bingo! Znalazłam tequile.
Szybkim krokiem wróciłam na korytarz. Postanowiliśmy ulokować się w pokoju Denvera. Leżeliśmy u niego na łóżku.

- Dlaczego mówiłaś o gwiazdach?

- Nie wiem, bo są ładne, co nie? Tyle gwiazd tam u góry. W środku lasu. Nie wiem dlaczego, stary. - zaśmiałam się.

- I nic więcej?

- Co?

- Nie chciałaś powiedzieć czegoś więcej?

Plan berliński || BerlinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz