Rozdział 27

2.5K 88 12
                                    

Zamyślona wpatrywałam się w swoje dłonie, bawiąc się kulą wody. Starałam się aktywować ten żywioł bez uczucia smutku. Może nie było to zbyt rozważne, biorąc pod uwagę to, że przebywam w domu, ale strasznie się nudziłam. 

Powoli rzuciłam kulę w górę, chcąc złapać ją drugą ręką. Niestety, nie udało mi się, przez co woda wylądowała na mojej głowie, mocząc moje włosy.

- Super - mruknęłam pod nosem. To na tyle jeśli chodzi o dzisiejsze ćwiczenia. 

Leniwie wstałam z łóżka, rozczesałam mokre włosy i postanowiłam sprawdzić co robią pozostali domownicy. Ku mojemu zdziwieniu w salonie nikogo nie było, więc poszłam sprawdzić w ogrodzie.

- Cześć mamo - uśmiechnęłam się do mojej rodzicielki, widząc jak klęczy przy rabatce. - Co robisz? - zapytałam z ciekawością.

- Ooo, cześć skarbie - odpowiedziała mi z uśmiechem. - Wsadzam goździki. Chciałabyś pomóc? - zapytała, na co z radością uklęknęłam obok niej. Zawsze kochałam pracę w ogrodzie. Przy tym mogłam przebywać na świeżym powietrzu, obok pięknych roślin, a nie w domu odkurzając podłogi.

- Pamiętam jak przy każdej okazji chciałaś pomagać mi przy kwiatach. Już jako mała dziewczynka kręciłaś się w pobliżu, kiedy tu pracowałam - powiedziała z rozmarzonym wyrazem twarzy, po czym przeniosła wzrok na mnie. - Nie mam pojęcia, kiedy zdążyłaś tak wyrosnąć.

- Dla was zawsze będę tą samą małą, roześmianą dziewczynką - oznajmiłam, na co mama się roześmiała.

- To na pewno - przyznała. - Cieszę się, że postanowiliście tu przyjechać z Tonym, Pepper i Peterem. Tęskniliśmy za tobą.

- Ja za wami też, ale wiesz, że tam wrócę, prawda? - zapytałam niepewnie. Nie chciałam jej smucić, ale moje miejsce było tam, w Avengers Tower.

- Tak, wiem. Każda matka musi sobie poradzić z tym, że jej dzieci prędzej, czy później opuszczają dom. Ale wiedz, że zawsze będziesz miała tu miejsce - powiedziała, na co uśmiechnęła się do mnie ciepło, co odwzajemniłam. - Ale nam się ckliwa rozmowa zrobiła. Koniec tego - zaśmiała się, wstając. - Mam nadzieję, że przyjmą się tutaj - powiedziała, wskazując na goździki. 

Z lekkim uśmiechem dotknęłam ziemi obok przed chwilą wsadzonych kwiatów, po czym skierowałam w to miejsce energię. Już po chwili kwiaty zaczęły wypuszczać pączki i formować śliczne płatki.

- Widzisz jak im się tu podoba? - zaśmiałam się wstając, na co moja mama pokręciła z rozbawieniem głową i razem poszłyśmy do kuchni.

- Co na obiad? - zapytałam ciekawie.

- Właściwie to jeszcze nie zdecydowałam - odpowiedziała, na co uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.

- To może zrobimy lasagne? - zaproponowałam, na co moja rodzicielka zaśmiała się.

- Skąd wiedziałam, że właśnie to powiesz?

- Może dlatego, że ja zawsze mam ochotę na lasagnę? - stwierdziłam z niewinnym uśmiechem. - A już szczególnie na tą, zrobioną przez ciebie.

- Tak, tak, a teraz umyj ręce i zabieramy się do roboty. Ruchy! - pogoniła mnie, na co z uśmiechem zabrałam się do pracy.

***

- Obiad! - krzyknęłam na cały dom. 

Początkowo chciałam poprosić Jarvisa o zawołanie wszystkich, ale dopiero po dłuższym czekaniu na odpowiedź sztucznej inteligencji zrozumiałam, że tutaj go nie ma. Głupia ja.

Unstoppable ~ AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz