Rozdział 26

1.6K 124 38
                                    

Historia zazębia się z rozdziałem 16, można powiedzieć, że to takie jego uzupełnienie ;)

  Od niechcenia ciągnąłem jedna stopę za drugą, nie próbując nawet dogonić mojej towarzyszki, która tuż po wyjściu z autobusu złapała mnie delikatnie za przedramię i szybko pociągnęła w sobie znaną tylko stronę. Tak więc w ciszy, dzięki której mogłem niemrawo pozbierać myśli i jakkolwiek ułożyć sobie w głowie to, co jej powiem szliśmy między jakimiś dużymi blokami, bo coś niemal z każdej strony ograniczało moje zmysły. W sumie, to chyba nigdy nie byłem w tej okolicy.. kurczę, ciekawe jak wygląda. Moje bloki były z deczka zaniedbane, niepomalowane, a sama okolica ciut zapuszczona.. ale mimo to kochałem tamto miejsce całym sercem. Szkoda, że przez swoją postawę już tego nie zobaczę.
  Już drugi raz tego dnia na mojej twarzy zagościł smutek oraz słone łzy z dokładnie tego samego powodu. Kurwa.. dlaczego muszę być taki słaby!
-Peter? -wyszeptała cicho Ash, odwracając się do mnie i zwalniając. -Coś.. coś cię boli?
  Tak Ash, wszystko, całe ciało i umysł. Boli mnie fakt, że nie mogę podziwiać tego wszystkiego i to przez własną głupotę. A było się nie załamywać i żreć normalnie, to nie. Jestem pierdolonym idiotą! Nawet zmienić się nie potrafię..
-Nie Ash.. nic mi.. nie jest. -również wyszeptałem, tylko że złamanym tonem.
  Kobieta jeszcze przez chwilę wpatrywała się we mnie, nie ruszając się nawet o centymetr. Nie wiem jaki miała w tym celu, w końcu marnujemy czas. Westchnąłem głośno i przejmując inicjatywę, postawiłem pierwszy krok. To chyba wybudziło dziewczynę z chwilowego zamyślenia.
-Oki.. -stwierdziła, po czym pociągnęła mnie ciut za mocno. -Przepraszam, odruch. A więc jesteśmy między blokami, które są kolorowe. Poważnie. Każdy z nich ma inny kolor, a niektóre to są niemalże neonowe. O, jak ten róż po prawej, albo zieleń po twojej lewej. Jest także pomarańcz, lekko przygaszona miętaaa.. znaczy się taki jasny zielony. Ten akurat troszkę nawet pastelowy bym powiedziała. Mówię ci, mieszkańcy pół roku po malowaniu chodzili z otwartymi gębami, nie mogąc uwierzyć w to, co ci malarze odwalili! W końcu to miejsce jakoś żyje! Moim zdaniem to odwalili kawał dobrej roboty, bo sama też maluje. Mówiłam ci kiedyś o tym? No wiesz takie tam widoki lub portrety, zależy na co mam wenę lub zamówienie. Tak sobie dorabiam na boku, ale cii, bo szef jeszcze będzie chciał, żebym mu ścianę w barze przemalowała! Hahaha, nawet moja sąsiadka chciała obrazy. Ahh.. muszę ci o nich wszystkich opowiedzieć! A właśnie, bo się rozproszyłam, idziemy chodnikiem, który skończyli budować jakieś dwa tygodnie temu.. agr, w końcu, ile można po kupię piachu chodzić. Jest intensywnie zielony trawniczek, dużo kolorowych kwiatów, ale dominuje czerwień i żółć. A.. o kurde, moja klatka, ale szybko. Dobra, to właź.
  To było.. miłe, nawet bardzo. Sama z siebie opowiedziała mi mały fragment swojego życia oraz tak jak umiała, tak opisała otoczenie. Może jej faktycznie na mnie zależy i nie udaje? A może.. Boże za dużo wątpliwości, muszę dać się ponieść chwili!
  Będąc już w o wiele chłodniejszym pomieszczeniu, powoli zaczęliśmy wchodzić po stromych stopniach. Przeszliśmy jedno półpiętro, drugie, trzecie i czwarte, aż w końcu Ash zatrzymała się przed najpewniej swoimi drzwiami.
-Jesteśmy. -powiedziała otwierając zakluczone drzwi i pomagając mi przejść przez próg. -Dasz radę sam zdjąć buty?
  Pokiwałem głową i opierając się plecami o drzwi, zacząłem ściągać buty. Niestety, zacząłem się źle czuć i mocno kaszleć, a każda rana znienacka zaczęła niemiłosiernie pulsować, powodując ogromny ból. Stopniowo oddychałem coraz szybciej, mocniej napierając lekko spoconymi plecami na drzwi, które aż podejrzanie zatrzeszczały. Nie wiedzieć kiedy moja dupa wylądowała na zimnych i śliskich płytkach, a twarz zarejestrowała dziwne, coraz to mocniejsze klepanie po policzku.
-Kurwa, Peter! -ktoś krzyknął mi prosto do ucha. -Ja pierdole, co się dzieje?!
  Skuliłem się jeszcze bardziej pod wpływem tak głośnego dźwięku, chowając przy tym głowę między kolana i zakrywając wrażliwe uszy.
-Proszę.. ci-ciszej. -wyszeptałem z bólem czując, jak metaliczny smak rozchodzi mi się w ustach.
  Kobieta zamilkła, a ja w spokoju mogłem dochodzić do siebie po dziwnym i naprawdę chwilowym ataku. Chociaż.. czy to można nazwać atakiem? Sam nie wiem, ale sekunda po sekundzie, minuta po minucie mijała niczym chmury na niebie, a ja coraz więcej faktów przyswajałem.
-Lepiej? -zapytała ściszonym tonem, siadając tuż obok mnie.
  Pokiwałem głową, którą przed chwilą na dowód tych słów podniosłem i która aktualnie spoczywała na miękkim obiciu drzwi. Zachowując resztki kultury zwróciłem twarz w stronę mojej.. chyba przyjaciółki i z pustymi wzrokiem zacząłem opowiadać. W końcu.. po to chciała, abyśmy się spotkali.
  Opowiadałem jej wszystko, z każdym, nawet najmniejszym wydarzeniem czy uczuciem.
  Z uśmiechem, gdy wspominałem May i jej akcje w kuchni.
  Z uśmiechem, gdy opowiadałem o układaniu klocków Lego.
  Z uśmiechem, gdy wyjawiłem jej długo skrywaną prawdę..
-.. na początku nie zrozumiałem, co się ze mną dzieje, ale potem.. oh, to było niesamowite, wręcz nie do opisania! Te wyostrzone zmysły, chodzenie po ścianach i latanie na sieci po mieście.. ahh. Tak Ash, to ja jestem Spidermanem..
  Każda chwila w powietrzu, każde uratowane istnienie sprawiało, że w pewnie sposób czułem dumę. Jednak, czy jest ona na pewno prawdziwa? Przecież nikt mi tego wprost nie powiedział. Pan Stark, Ned czy May.. no może oprócz niej, bo nie wiedziała o niczym. Czy ktoś z bliższych mi osób w ogóle był ze mnie dumny? Czy tylko byłem ich obiektem kpin lub westchnień i źródeł informacji? Niby Ned się martwił.. ale na pewno nie od początku. Agr! Sam nie wiem, co mam myśleć.. znów ten jebany mętlik.
  Westchnąłem, kończąc tym samym wesołe czasy w moim życiu. Niemal z automatycznym smutkiem w głosie zacząłem dalej opowiadać o kłótniach z panem Starkiem, o jego niekiedy dogłębnie raniących słowach..
-.. i wtedy stwierdził, że jestem tylko bezużytecznym nastolatkiem, który nigdy nie powinien dostać swoich mocy..
  Było mi smutno, przykro i czułem, jak moja samoocena upada jeszcze niżej, niż poprzednio, niż przed rozmową. Jednak dzielnie kontynuowałem, bo dzięki temu miałem wrażenie, że coraz lżej mi na sercu. Jak to mówią, prawda zawsze cię uzdrowi. Czyżby to był warunek spokojnego odejścia z tego świata? Wyjawienie komuś całej prawdy?
  Ash nic nie mówiła, wręcz milczała jak zaklęta, jakby jej tutaj nawet nie było. Jedyne, co podpowiadało mi, że nie mówię do ściany, to jej urwany oddech i co jakiś czas głębsze nabieranie powietrza.
-.. tam wszędzie była krew, a ja.. a ja nie mogłem nic zrobić, rozumiesz to? Kompletnie nic. Nie uratowałem Neda, nie uratowałem May. Ha, wręcz przyczyniłem się do ich śmierci. Ja i uśpiony teraz we mnie Spiderman..
  Nie płakałem, bo już brakowało mi łez. Jedynie ciężko o tym opowiadałem i to właśnie ten głos sprawił, że zachowałem kamienną twarz. Ale tylko ten jeden raz. Tylko przed nią, bo.. bałem się, że mnie odrzuci. Mimo że nie raz płakałem w jej ramię to.. w głowie zawsze jest ta niepewność.
-.. chciałem po raz ostatni kogoś uratować, poczuć, że nadal coś znaczę w tym świecie, że żyję dla tych bezbronnych ludzi. Początkowo nie spodziewałem się, że olbrzym będzie taki silny, jednak nie zignorowałem go, co to, to nie. Nigdy tego nie robiłem. I wtedy właśnie..
  ..straciłem wzrok. Tak, chyba o tym mówiło mi się najłatwiej. W końcu tyle mrocznych wydarzeń już opowiedziałem. Kpiny Starka, śmierć Neda, May, dom dziecka.. utrata wzroku to tylko kropla wody w morzu bólu i rozpaczy, jaki do tej pory przepłynąłem.
-.. wtedy wszedłem do mieszkania i zaniosłem się podobnym kaszlem. Poczułem zapach krwi, a że nie jadłem.. no.. zwymiotowałem. Potem zadzwonił telefon. Ja.. no odebrałem, podświadomie myśląc, że to ty, Ash. Jednak, jak szybko przyjąłem tą tezę, tak szybko ją zmieniłem. To był.. nawet nie mam pomysłu kto. Jednak to, co się stało później. Wystraszony, uderzyłem w komodę, upadłem. Krew. potem.. wyszedłem na dach. Było mi tak okropnie niedobrze, tak źle fizycznie i psychicznie, że musiałem się przewietrzyć. I znikąd pojawił się tam jakiś mężczyzna..
  .. Tony Stark. Opowiadając jej to wszystko, przeżywałem to na nowo. Przypadkowe spadnięcie z dachu i wzmianka, że naprawdę chciałem się zabić. Obudzenie się w wieży z Avengersami, spoliczkowanie Starka.. to wszystko było dla mnie czymś zarówno odległym, jak i niezwykle bliskim. Cały ból, strach i poczucie winy powróciło do mnie wręcz ze zdwojoną siłą.
  Jednak w końcu, po nie wiadomo jak długim czasie, skończyłem. Moja twarz nie wyrażała teraz żadnych emocji, a głos przy ostatnich słowach nawet na chwilę się nie załamał. Jakbym nie był sobą, stracił człowieczeństwo. Ale to wszystko tylko na krótką chwilę, bowiem poczułem na swoim ramieniu ciepły dotyk, który momentalnie zmień się w mocy uścisk. Kobieta, z pozoru słaba, mocno złapała mnie za ramiona i przyciągnęła do siebie, wtulając moją głowę w swoją klatkę piersiową. Jednocześnie skuliła się i oparła swoją głowę o moją.
-Ja.. -zaczęła, jednak nie dane było jej skończyć.
  Nie wytrzymała i rozpłakała się na dobre, a jej słone łzy spływały na moje włosy, twarz i dłonie.
  Płakała nad moim losem. Razem ze mną.
-Ash, nie płacz, nie masz powodu. -wydukałem cicho, starając się ukryć ponowne drżenie.
  Dziewczyna wciągnęła tylko głośno smarki z powrotem do nosa i na chwilę odsunęła mnie od siebie, zapewne chcąc spojrzeć na moją już zalaną łzami twarz.
-Byłeś.. jesteś dla tego miasta symbolem dobra i sprawiedliwości. Każdy cię podziwia, nawet ja. -tu chciałem jej przerwać, ale cwaniara szybko położyła na moich ustach palec. -Ja teraz mówię. Jesteś dobry jako zwykły człowiek i jako superbohater. Jednak.. znam cię parę miesięcy i widzę, że na pewno jesteś wrażliwy. Byłeś taki też przed tymi tragediami, zgadłam? -pokiwałem twierdząco głową. -Więc nie dziw się, że tak to przeżywasz. Ja.. ja jestem z ciebie dumna, Peter i pomogę ci wyjść z tego dołka.
-Chyba z wykonanej trumny.. -szepnąłem cicho, spuszczając głowę w dół.
-Pierdolisz głupoty, zależy mi na tobie. -wyszeptała mi wprost do ucha swoim jakże melodyjnym głosem.
  Westchnąłem cicho, chcąc wieżyc w jej słowa, ale.. coś mnie blokowało. Powinienem jej ufać, w końcu wyjawiłem całą prawdę. To.. dlaczego nie potrafię przyjąć do wiadomości, że jej na mnie zależy? Dlaczego moja psychika mi na to nie pozwala? Dlaczego to myślenie chce mnie tylko zabić?
-Udowodnić ci to? -zapytała o dziwo kuszącym głosem. -No to patrz.
  Błyskawicznie przysunęła się do mnie, po czym ujęła moją twarz w swoje wyjątkowo kruche, ale i ciepłe dłonie. Zdaje mi się, że chwilę popatrzyła w moje oczy, głaszcząc mnie jednocześnie kciukiem po lekko chropowatym policzku i.. zaczęła się zbliżać. Czułem to, to delikatnie wydychane przez nią powietrze, które subtelnie muskało moją brodę. I tak zbliżała się.. powoli, ze spokojem, jakby nie chcąc mnie spłoszyć, by w końcu połączyć swoje usta z moimi. Jej rozgrzane, lekko wilgotne wargi natrafiły na moje i nie zniechęcone ich szorstką faktura, zaczęły pocałunek. Kobieta, lekko napierała na moje usta, chcąc wywołać jakąkolwiek odpowiedź, jednak ja byłem zbyt zszokowany tym, co się właśnie dzieje.
  Przecież ja jestem ślepy, wygłodzony, wyniszczony, wychudzony i do tego popierdolony.. kto by chciał kogoś takiego?
-Ja cię chcę, Peter. Chcę ci pomóc.. naprawić.. pokazać.. że świat jest piękny. -szeptała między kolejnymi pocałunkami.
  Może.. może ona ma rację? Może ten jeden pierdolony raz powinienem przyjąć pomocną dłoń? JEJ pomocną dłoń i nie słuchać tego, co rozum mi mówi.
  Po sekundzie, w której to starałem się przemyśleć wszystkie za i przeciw, dodałem do wniosku, że nie chce jej stracić. Nie chce żyć znów w samotności, ciąć się wieczorami i mdleć z wykończenia. Chce żyć.. ale tylko i wyłącznie dla niej, nie dla kogoś innego.
  Powoli i bardzo, ale to bardzo niepewnie oddałem pocałunek i niemal w tej samej chwili poczułem, jak Ash uśmiecha się pod nosem.
  Chyba nie będę tego żałował.

~1867~

   Dlaczego tak szybko? Bo mój plan zajęć na studiach jest zajebisty i mogę sobie pozwolić na pisanie xD co prawda jak na razie jest to jednorazowa akcja, bo nauki mimo wszystko jest w ch.. i jeszcze więcej, ale co tam.
   Tak więc jak widać Ash po coś była tutaj dodana! Następny rozdział będzie z jej perspektywy, więc zobaczycie, do czego ta postać jest zdolna 😏
   Poza tym.. nie macie wrażenia, że akcja się strasznie ciągnie??
   Nie przewiduję więcej bonusowych rozdziałów, więc..
   do poniedziałku, ale tym razem na poważnie xD ❤️

I'm so tiredOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz