Nie chciałem was zabić..

1.1K 89 138
                                    

Zbliżała się druga w nocy, a na ulicach powoli robiło się coraz luźniej. Ludzie wracali do domów z pracy bądź też imprez, więc nic dziwnego, że w powietrzu nie unosił się już tak mocno wyczuwalny zapach spalin, a rażące światła świecące od dołu doskonale współgrały z księżycem, który to miał być dzisiaj niemym światkiem nadchodzących wydarzeń.

Na dachu pewnego wieżowca, który to chował się między większymi budowlami znajdowały się dwie jeszcze żyjące istoty, do których nie docierał już żaden zbędny dźwięk. Zupełnie jakby byli odizolowani od świata zewnętrznego, jednocześnie łącząc się z nim jeszcze bardziej, niż dotychczas. Ta sprzeczna logika nie była jednak w tym momencie najważniejsza, gdyż w obliczu ludzkiego cierpienia nic nie musi mieć większego sensu.

Bo statyczność tego obrazu powoli zaczęła przejawiać głęboko ukrytą dynamikę.

Przyczepiona do ściany Natasha Romanoff powoli odzyskiwała niedawno utraconą świadomość. Najpierw spróbowała poruszyć delikatnie lewą ręką, a gdy nie przyniosło to żadnego pozytywnego rezultatu, ponowiła próbę na prawej. Z lekko zmarszczonym ze zdziwienia brwiami i widocznie zwiększonymi siłami zaczęła się coraz to mocniej szarpać, starając się przy tym nie pokazywać rosnącej wewnątrz niej paniki. Bo w końcu jeśli kobieta dobrze pamięta to, co się stało w laboratorium, to strach w tym momencie jest jak najbardziej uzasadniony. Tak więc nie myśląc za wiele, w końcu otworzyła oczy. Jej wycieńczony wzrok niemal od razu trafił na czarną postać, która to doskonałe wyróżniała się na tle widocznego z tego miejsca, podświetlanego bilbordu. Serce od razu przyspieszyło, dostarczając do mięśni niezbędny w tym momencie tlen oraz glukozę, a ciało oblało się zimnym potem. Uwolnić się -to teraz jej jedyna opcja i jednocześnie nadzieja na dalsze życie.

Jeszcze raz. -powtarzała sobie w myślach. -Tym razem się uda.

Szarpnęła ponownie nadgarstkiem, który był przyczepiony za pomocą tej dziwnej sieci do ściany, jednak nie poskutkowało to. I jeszcze raz, i jeszcze mocniej.. ale to cholerstwo było zbyt mocne. Kobieta doskonale wiedziała, że swoją szarpaniną otwiera ledwo co zasklepione rany, których doznała, jednakże hormon walki i ucieczki buzujący w jej krwioobiegu nie pozwalał odczuwać w tym momencie żadnego bólu czy też zmęczenia. Jedyne co dla tej kobiety się teraz liczyło, to to, aby przetrwać, a ilość ran nie jest ważna.

Z drugiej strony był jednak zagubiony nastolatek, którego ciało posiadł dziwny pasożyt z kosmosu. On również cierpiał niewyobrażalne katusze, których niestety nikt nie był w stanie zobaczyć pod tą góra pokrywającej go, czarnej mazi. Dzieciak już dawno stracił kontrolę nad tym, co robił, tylko o tym nie wiedział. Nie wiedział, że może dopuścić się tak karygodnych czynów, tak brutalnych.

Tak samo jak nikt nie wiedział, że niemalże na środku tego dachu były długie oraz niesamowicie ostre kawałki szkła.

Venom patrzył bezcelowo przed siebie tym samym czekając, aż jego ofiary same przyjdą do niego. Uwielbiał to uczucie kontroli, ba, całkowitej władzy nad wszystkim, co go otaczało oraz wszystkimi. W końcu to on od dawna już pociągał za sznurki, a ci głupcy nie zdawali sobie z tego sprawy. Chciał się znaleźć w laboratorium? Znalazł się. Co prawda jego pierwszorzędowym celem było zabicie tego głupiego naukowca, Bruca, przez którego musiał cierpieć po dużej dawce rzekomo potrzebnych leków. Ahh.. wtedy to naprawdę zaburzyło jego stabilną biostrukturę. Jednak śmierć miłości jego żywiciela również go zaspokoiła, gdyż młodzieniec odsłonił przed nim sporą część umysłu, a dodatkowo napełniła sporą ilością dodatkowej energii. Jej krew była nie tylko poezja dla kubków smakowych, ale i istną symfonią dla molekuł, które tworzyły jego mózg. Dodatkowo, gdy wchłonął jej głowę, a co za tym idzie wszelkie białka oraz niezbędne fosfolipidy z włosów, skóry czy znajdujących się tam mięśni poczuł się silniejszy. Jego ciało przyjęło jej mózg z należytym szacunkiem, wbudowując w swoją strukturę i asymilując kolejne wspomnienia, wiedzę oraz umiejętności. Jednym słowem wszystko, co przydatne by jego rasa przetrwała.

I'm so tiredOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz