Ważna notka pod rozdziałem!
Czułem pustkę, zupełnie jakbym dryfował w czymś na wzór próżni. Nie miałem w ogóle kontaktu ze światem zewnętrznym, kontroli nad swoim ciałem, nad tym co się teraz z nim dzieje oraz co aktualnie robi. Jednym słowem byłem jedynie biernym obserwatorem swoich własnych czynów i ta perspektywa coraz bardziej mnie przerażała. Przecież mogłem zrobić komuś krzywdę!
Powoli jednak docierał do mnie fakt, że Venom jest we mnie. Powoli zacząłem łączyć wszystkie swoje objawy z tym, co powiedział mi Tony i nie było zbyt ciekawie. Osłabienie, zaniki pamięci, te oczy, czerń, która mnie zregenerowała po pocięciu się szkłem. Boże.. to nie może być prawda. Nie może! Przecież ja zagrażam wszystkim tutaj zebranym i zupełnie nic nie mogę na to poradzić. Nie mogę im się odwdzięczyć za to, co dla mnie zrobili, jakoś przestrzec czy cokolwiek.. jak jeszcze wysoki poziom beznadziejności osiągnę?
Nagle zdałem sobie sprawę, że poruszyłem lekko ręką. Ale.. ale jak? Przecież nic nie zrobiłem..
-Cicho, chyba budzi się. -usłyszałem niepewny głos kogoś obok mnie.
Wolno, jakby dopiero co się budząc ze snu, który tak naprawdę nigdy nie nastąpił, otworzyłem oczy i delikatnie marszcząc przy tym brwi spojrzałem na każdego tutaj obecnego. Wokół mnie byli między innymi Clint, Bruce, Steve oraz Tony. Ich miny jednoznacznie mówiły, że są przerażeni tym, w jakim stanie mnie widzą, ale też jakby szczęśliwi.. że żyję? Tego nie wiem, ale chciałem krzyknąć do nich, aby w tej chwili szybko uciekali, ale próba wydobycia z siebie jakiegokolwiek dźwięku nie przyniosła żadnego rezultatu. Znów mogłem tylko biernie obserwować i próbować zapobiec katastrofie, która wydaje mi się, że będzie nieunikniona. W końcu od zawsze wszystkich zawodziłem.. dlaczego teraz miałoby być inaczej?
-Gdzie ja jestem?
Momentalnie zerwałem się na dźwięk własnego, lekko zachrypniętego głosu. Nic nie powiedziałem przecież, więc jak.. chwila, chwila.. on musiał już całkowicie kontrolować moje ciało. Agr.. muszę.. muszę spróbować walczyć, pokonać go, aby nie skrzywdził moich bliskich. Cholera, przecież jestem im to winien za każdy błąd, który popełniłem, każde przewinienie, każdą poświęconą mi chwilę, które jak widać poszły tylko i wyłącznie na zmarnowanie.
-Spokojnie Peter. Jesteś w.. -zaczął pan Stark złamanym głosem, ale przerwałem mu szybko.
-.. w laboratorium, tak? -on spróbował poruszyć moją dłonią, a gdy nie dało to żadnego rezultatu, to podniósł głowę.
Dzięki temu mogłem zobaczyć, że moje ciało otaczał tuzin grubych na pięć centymetrów pasów. Uff, może uda mi się ich nie skrzywdzi.. zaraz, zaraz.. czemu czuję taką dziwną satysfakcję? Dlaczego czuję to samo, co ten potwór?! Dlaczego usatysfakcjonowało go przebywanie w laboratorium?
-Dlaczego..? -zapytałem płaczliwym głosem, czując w oczach łzy.
Co za skurwysyn, bierze ich na litość, żeby myśleli, że to ja. O nie, nie, nie, tak się bawić nie będziemy.
Halo! Halo?! HALO?! Panie Stark, tutaj jestem! Proszę go nie słuchać, to oszust!
-Dla bezpieczeństwa. -odpowiedział mi, wyciągając delikatnie rękę w stronę mojej głowy. -Twojego i naszego.
Moim pierwszym odruchem byłoby obrócenie głowy tak, aby mnie nie dotknął, jednak Venom miał inny plan. Spokojnie, patrząc mu prosto w oczy, czekał. Mogłoby się wydawać, że obmyśla swoje następne posunięcie, jednak nie wykazywał typowego dla mnie zachowania, co może dać szansę Avengersom. Oby tak dalej! Brunet dokładnie obserwował całe moje ciało, zwłaszcza ręce, jakby mając jakąś delikatną obawę przed czymś. Jednak ja nic nie robiłem.. znaczy moje ciało i stwór, który nad nim panował.

CZYTASZ
I'm so tired
Fanfic"Wszedłem do pokoju i chwiejnym krokiem skierowałem się w stronę pożółkłego materacu, który kuł nie wiadomo czym w plecy, gdy się na nim leżało. Jak tak dalej pójdzie, to po prostu się wykończę, chociaż.. może dla świata oraz dla mnie to i lepiej? N...