Te dwa dni minęły szybko, choć nie można powiedzieć, że przez ten czas nic się nie działo. Przynajmniej nie u mnie.
W ciągu tych wolnych dni wydarzyło się kilka ciekawych rzeczy. Pierwszego dnia Hakamata wyciągnęła mnie na zakupy i pół dnia łaziłyśmy po sklepach. Przy okazji dziewczyna szukała dla mnie chłopaka, a ja śmiałam się z jej starań. Oczywiście dostałam kilka numerów, ale jak tylko wróciłam do domu to wszystkie wyrzuciłam. Tego samego dnia zdarzyła się jeszcze jedna ważna rzecz.
Dabi. Ten chuj wrócił późno w nocy i zrobił mi awanturę, że zbyt się wczułam w rolę bohatera. Pojawia się raz na ruski rok w domu, nie robi nawet durnych zakupów i krytykuje mnie. Ja się nie dam tak traktować! Nawrzeszczałam na niego, rzuciłam w niego kilka kubków i talerzy, których nie odłożył nawet do zlewu i wyszłam z domu. A że było późno, a ja od rana byłam na nogach nie miałam siły kombinować i postanowiłam pójść do jakiegoś hotelu. Nie będę w końcu spać na ławce, ale to nie jest najważniejsze. Następnego dnia, kiedy wróciłam do mieszkania, niespodzianka, poparzeńca nie było. Imbecyl nawet nie posprzątał tych potłuczonych naczyń. Pieprzony arystokrata, potrzebuje służącego, aby po nim sprzątał! Od tego dnia postanowiłam, że wszystkie śmieci jakie zostawia w salonie będę wynosiła do jego pokoju, tak samo jak jego brudne szmaty, których nie umie nawet wrzucić do pralki.
Poza tym zauważyłam, że na grupie zrobiło się dziwnie cicho, a jak już ktoś coś napiszę to są to dość nietypowe rozmowy. A Hakamata udaje, że nic nie wie na ten temat. Na szczęście tylko dwa dni były wolne, więc szybko mogłam zająć swoje myśli szkołą.
Drogę do szkoły minęła mi szybko, ale to chyba przez to, że praktycznie biegłam. Czy oni muszą tak celebrować tą durną olimpiadę? Nie rozumiem co jest takiego ciekawego w naparzance dzieciaków, żeby powtórki leciały na co drugim telebimie. Spoko, walki były spektakularne, ale na prawdę nie ma ważniejszych rzeczy? A najgorsze, że staliśmy się "sławni". Normalnie słyszałam jak grupa jakiś bab gadała kto jest najprzystojniejszy z mojej klasy! No normalnie krew mnie zalewała jak słyszałam te wszystkie komplementy o Katsukim.
- Puste lalki... - skomentowałam kiedy przechodziłam koło nich. Gdybym nie to, że nie chciałam się wyróżniać to walnęłabym je tak mocno parasolem, może by w tedy zmądrzały.
Kiedy doszłam do tej przeklętej klasy usiadłam na swoim miejscu i starałam się dowiedzieć co planuje moja paczka, ale jak zwykle nie udawało mi się. Z frustracji mruczałam pod nosem groźby pod adresem przyjaciół i mocno uderzałam w ekran telefonu licząc, że przyśpieszy to ładowanie się strony. Dodatkowo nawet w szkole temat olimpiady był nadal aktualny. Czemu oni tak to przeżywają? Ktoś ich zaczepił i tyle, wielkie mi halo... Tandetni bohaterowie liczący tylko na poklask.
Na szczęście zadzwonił dzwonek, więc Iida wszystkich uspokoił i czekaliśmy na Aizawe. "Specjalna lekcja" była równie specjalna co nasza klasa. Mieliśmy wybrać pseudonimy. No bo to przecież najważniejsza cecha bohatera, pierdolona nazwa łatwa do zapamiętania! A zanim to oczywiście trzeba pochwalić się popularnością! Na monitorze pojawił się wykres, kto dostał najwięcej ofert.
Dostaliśmy tabliczki na których mieliśmy napisać swoje bohaterskie imię. Abstrahując od mojego zdania na ten temat, nie mam najmniejszego pomysłu. Kiedy zaczęło się przedstawianie ja nadal miałam pustą tabliczkę. W sumie nie wymyślę nic gorszego od "I can not stop twinkling"... Pomimo złego humoru nie mogłam nie docenić pseudonimu Bakugou. Kiedy go usłyszałam wybuchłam śmiechem.
- Masz jakiś problem!?
- Oczywiście, że nie. - powiedziałam przez śmiech- Królu.
- Nazwij się Pan Wybuszek! - krzyknął Kirishima
- Król Wybuszek! - Przez śmiech nie mogłam wytrzymać.
CZYTASZ
Wybuchowe Kolory (zawieszone)
FanfictionOd zawsze radziliśmy sobie sami. Nie mieliśmy rodziny, ale ją sobie stworzyliśmy. Nie byliśmy spokrewnieni, ale zajmowaliśmy się sobą nawzajem. Nie mieliśmy idoli, nie potrzebowaliśmy ich. Nie ekscytowaliśmy się bohaterami, nie baliśmy się złoczyńcó...