Niestety to była jak dotąd jedyna ciekawa lekcja. Jedyną odskocznią były kłótnie z Bakugou. Kilka razy prawie doszło do bójki! Ale niestety nauczyciele nie umieją się bawić...
- Nie idziesz dziś do szkoły? - Zapytał Dabi wchodząc do mojego pokoju.
- Nie, nie chce mi się. - Przyzwyczaiłam się, że wchodzi bez pukania. Wiele razy próbowałam go tego nauczyć, ale w końcu się poddała. - Dawno nie chodziliśmy po mieście. Może przejdziemy się wieczorem.
- Ja prawie codziennie chodzę. To ty dawno tego nie robiłaś, ale jak chcesz możesz iść ze mną.
- A teraz wypad. Chcę się przebrać i idę do galerii. - Mężczyzna wyszedł, a ja zrobiłam to co zamierzałam.
Ubrałam bluzę Dabiego i ruszyłam do sklepu. Chodząc pomiędzy witrynami przyglądałam się ciuchom. Nic specjalnego. Przeszłam już chyba wszystkie sklepy i jak na razie znalazłam trzy pary ładnych butów, dwie pary spodni, pięć bluzek, jeansowa kurtka, sukienko bluzę i plecak. Już miałam uwalniać swoich pomocników, ale w oczy rzuciła mi się jedna kurtka. Biała, krótka, pikowana bomberka. Od razu poszłam ją przymierzyć. Jest świetna! Tylko trochę nudna, ale na to mogę coś poradzić.
Odłożyłam ubranie na miejsce i poszłam do toalety. Wyjęłam z torebki szkicownik i znajdując odpowiedni rysunek użyłam swojego daru. Następnie wyszłam z galerii i czekałam. Po kilku minutach wszystkie moje ilustrację wróciły do mnie wraz z upatrzonymi ubraniami. Zostało tylko zdjąć te magnetyczne zabezpieczenia, ale to nie problem. Wystarczy magnes. Teraz spakować do torby i do domu.
Już u siebie ułożyłam prawie wszystko do szafy. Zostawiłam tylko swoją nową bomberkę, którą muszę ulepszyć. Teraz tylko co na niej stworzyć... Smoki to fajny motyw, ale trochę oklepany. Kwiaty? Również... Skrzydła? Nuda... Chyba, że takie nietoperza. To byłoby coś innego. Do dzieła! Szkicowanie, przeniesienie na odpowiedni materiał i przyszycie. Gotowe! Wyszło całkiem ciekawie.
Dobra, co dalej... Byłam już na zakupach i ulepszyłam kurtkę... A nawet nie ma południa. Może coś obejrzę? Ale co? Albo wyjdziemy wcześniej na miasto? Zostało tylko go przekonać... Kiedy tylko to mi się udało założyliśmy kaptury i poszliśmy pochodzić.
Po drodze rozmawialiśmy o bohaterach. Prawie jednogłośnie ustaliliśmy ranking najgorszych bohaterów. Miejsce trzecie: Best Jeans, miejsce drugie: Endeavor i miejsce pierwsze: All Might! Kiedy zaczęło się już powoli ściemniać zauważyliśmy niedaleko jakiegoś bohatera. Nie bywał często w telewizji, pewnie dlatego, że był dość daleko w rankingu "tych najlepszych". Bez zbędnych słów oboje ustaliliśmy, że zaatakujemy go. Ja poszłam do jakiegoś zaułka gdzie rozłożyłam w różnych miejscach kartki z rysunkiem. Za chwilę Bliznowaty powinien za chwilę pojawić się z herosem.
I miałam rację. Zza zakrętu wybiegło dwóch mężczyzn, Dabi i superbohater. Kiedy tylko przekroczyli linie z kartek użyłam swojego daru, aby stworzyć ogromny dół, do którego "wpadł" profesjonalista. Mój przyjaciel stanął obok mnie. W końcu miałam możliwość przyjrzeć się człowiekowi, który niedługo dokona swojego żywota.
Był to mężczyzna około czterdziestki. Niczym się nie wyróżniał, wyglądał ja stereotypowy Japończyk. Brązowe włosy, ciemne oczy, niezbyt wysoki, średnio umięśniony. Jego strój również nie rzucał się w oczy, przynajmniej jak na bohatera. Na pierwszy rzut oka nie wyglądał na zbyt inteligentnego. Po wpadnięciu do dziury zaczął się rozglądać lub wdrapać z powrotem na górę. Śmiesznie to wyglądało, z naszej perspektywy oczywiście. Dorosły mężczyzna stojący na kupce papierów machający rękami jakby się wspinał z przestraszoną twarzą.
Po jakimś czasie zaczął krzyczeć, a nam znudziło się patrzenie na jego marne próby wyjścia z pułapki. W tym momencie do gry wchodzi dar Dabiego. Po chwili z mężczyzny została tylko kupka popiołu, którą pewnie niedługo rozwieje wiatr.
CZYTASZ
Wybuchowe Kolory (zawieszone)
FanficOd zawsze radziliśmy sobie sami. Nie mieliśmy rodziny, ale ją sobie stworzyliśmy. Nie byliśmy spokrewnieni, ale zajmowaliśmy się sobą nawzajem. Nie mieliśmy idoli, nie potrzebowaliśmy ich. Nie ekscytowaliśmy się bohaterami, nie baliśmy się złoczyńcó...