28. Ty wiesz...

56 5 2
                                    

Przez najbliższe dni codziennie latałam na patrole z ptasim bohaterem. Raz czy dwa pomogłam w złapaniu pomniejszych złodziejaszków, ale nie dowiedziałam się najmniejszego szczegółu o miejscu pobytu Bakugou. W sumie każdą wolną chwile poświęcałam poszukiwaniom. Czy to szukanie informacji w internecie, samotne spacery, czy latanie z Hawksem. Ciągle martwiłam się o Katsukiego. Boje się, że mogli mu coś zrobić, a doskonale wiem, że ma ciężki charakter, więc obawiam się, że mógł sprowokować swoich porywaczy. Nawet kiedy całą klasą mieliśmy odwiedzić Deku zmieniłam swoje plany i zaczęłam przeszukiwać miasto. Kilka dni po porwaniu dalej nic nie wiedziałam, a jak stwierdził skrzydlaty mężczyzna nie wyglądam najlepiej i powinnam odpocząć.

- Nie mogę. - powiedziałam pewnym głosem. - Nie wiem, gdzie jest, ani jak się czuje. Może teraz go torturują!

Bohater powiedział co myślał i odleciał. Tak po prostu się na mnie wypiął. Mocno wkurzona wsiadłam do pociągu i pojechałam przeszukać sąsiednie miasto. Po dwóch godzinach, podczas których w miarę się uspokoiłam usłyszałam część konferencji puszczanej na jednym z telebimów. Podeszłam bliżej, co nie było zbyt dobrym posunięciem. Słysząc te wszystkie durne komentarze otwierał mi się nóż w kieszeni. Nie miałam ochoty więcej tego słuchać, więc kontynuowałam swój spacer. Puszczają to już któryś raz i za każdym razem słyszę podobne komentarze. Oni serio myślą, że kiedy nas zaatakowano nauczyciele sobie drzemali? Czy oni nie rozumieją, że nauczyciela dali z siebie wszystko? Po prostu tym razem nie dali sobie rady. Wierzymy, że zawodowcy zawszę wygrają, ale nie możemy wymagać od nich, żeby byli nieomylni i niezwyciężeni. Bohaterowie to też ludzie i im się zdarza przegrać, a my powiliśmy po prostu ich wspierać.

Do mieszkania wróciłam kilka godzin przed świtem. Ledwo żywa miałam iść spać, ale usłyszałam jak mama Bakugou rozmawia przez telefon. Na początku nie zrozumiałam o co chodzi, ale kiedy zobaczyłam jej wyraz twarzy wiedziałam.

- Jadę z państwem! - krzyknęłam stając obok nich.

Kilkanaście minut później byliśmy w szpitalu i szukaliśmy właściwej sali. Po znalezieniu drzwi zatrzymał nas lekarz mówiąc, że Katsuki dużo przeżył i teraz odpoczywa. Jego rodzice zaczęli rozmawiać z specjalistą o stanie zdrowia swojego syna, a ja wślizgnęłam się do sali.

Blondyn spał spokojnie na łóżko. Ostrożnie podeszłam do niego i usiadłam na taborecie obok niego. Na jego twarzy poza pojedynczymi zadrapaniami nie było żadnych ran, tak samo wyglądały jego ręce. Delikatnie złapałam jedną z jego dłoni. On tu jest. Cały i zdrowy. Nim się zorientowałam po moich policzkach leciały powoli słone krople. Naglę do sali weszła pielęgniarka, która zaczęła się drzeć i obudziła czerwonookiego. Kiedy chłopak półprzytomny usiadł od razu rzuciłam się na niego i zaczęłam przytulać.

- Jak mogłeś dać się złapać! Jesteś pieprzonym idiotą! Debilem! Ty wiesz jak się wszyscy martwili - krzyczałam w jego pierś. - Wiesz jak ja się martwiłam?! - Moje słowa dotarły po mnie po sekundzie, ale nie przejmowałam się tym. Musiałam go opieprzyć. Wyrzucić to wszystko z siebie. Skończyłam swój wywód, kiedy poczułam jego ręce zaciskające się na mojej bluzie. W tym momencie opuściły mnie wszystkie siły. - Ty... Ty wiesz... Wiesz jak ja cię kocham?

Później zostałam wyciągnięta z sali i musiałam czekać na korytarzu. Dopiero tam dotarło do mnie co mu powiedziałam. Zawstydzona schowałam twarz w dłonie. Jestem idiotką! Jak mogłam to powiedzieć? A w dodatku nawet nie wiem, jak zareagował, bo od razu mnie wyrzucili. To zniszczy naszą przyjaźń...

- Shiro-san? - koło mnie usiadł tata Bakugou. - Słyszałem co mówiłaś i...

- Wiem, że źle zrobiłam... - mruknęłam z wciąż schowaną twarzą. - To był instynkt.

- Dobrze, to znaczy, że było to co mówiłaś było z głębi serca. Nie musisz się martwić, jestem pewien, że Katsuki to zrozumie. -

- Czyli mówi pan, że jeśli mógłby o tym zapomnieć? - spytałam nadzieją i lękiem jednocześnie

- Oczywiście, że nie. Ciężko jest zapomnieć, jeśli ktoś wyznaje ci swoje uczucia.

- Super... - westchnęłam. - zbyt długo wszystko szło dobrze.

- Shiro-san, myślisz, że zrobiłaś błąd wyznając swoje uczucia? - zapytał poważnie mężczyzna

- Nie wiem. - westchnęłam - Z jednej strony jest mi lżej, ale boję się, że to zniszczy naszą przyjaźń...

- Wiem, że o moim synu można powiedzieć wiele złego, ale to dobry chłopaka. Spróbuj z nim porozmawiać później. A teraz choć, przywieziemy mu jakieś ubrania.

Wróciłam do domu razem z panem Bakugou. Po dotarciu od razu spakowałam ubrania chłopaka i byłam gotowa wracać do szpitala, ale mężczyzna stwierdził, że muszę odpocząć. Zamknął przed moim nosem drzwi i odjechał. Zostałam sama.

===============

MIŁOŚĆ ROŚNIE WOKÓŁ NAS...

Nie powiem, długo czekałam na napisanie tego rozdziału. W głowie miałam setki scen wyznania uczucia, ale ta spodobała mi się najbardziej. Tylko żałuje, że nie udało mi się oddać wszystkiego co miałam w głowie, ale rozdział chyba nie wyszedł najgorzej. Ciężko mi to obiektywnie stwierdzić, bo podobnie jak Shiro jestem przepełniona emocjami i nie myślę racjonalnie. (Wcale nie poprawiałam tego rozdziału 3 razy... Wcale...) Ale to chyba w miarę normalne, że chce, żeby ten rozdział był lepszy i lepszy. Więc pójdę na kompromis. Publikuje go takim jaki jest i idę pisać następny.

Wybuchowe Kolory (zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz