Przez najbliższe dni codziennie latałam na patrole z ptasim bohaterem. Raz czy dwa pomogłam w złapaniu pomniejszych złodziejaszków, ale nie dowiedziałam się najmniejszego szczegółu o miejscu pobytu Bakugou. W sumie każdą wolną chwile poświęcałam poszukiwaniom. Czy to szukanie informacji w internecie, samotne spacery, czy latanie z Hawksem. Ciągle martwiłam się o Katsukiego. Boje się, że mogli mu coś zrobić, a doskonale wiem, że ma ciężki charakter, więc obawiam się, że mógł sprowokować swoich porywaczy. Nawet kiedy całą klasą mieliśmy odwiedzić Deku zmieniłam swoje plany i zaczęłam przeszukiwać miasto. Kilka dni po porwaniu dalej nic nie wiedziałam, a jak stwierdził skrzydlaty mężczyzna nie wyglądam najlepiej i powinnam odpocząć.
- Nie mogę. - powiedziałam pewnym głosem. - Nie wiem, gdzie jest, ani jak się czuje. Może teraz go torturują!
Bohater powiedział co myślał i odleciał. Tak po prostu się na mnie wypiął. Mocno wkurzona wsiadłam do pociągu i pojechałam przeszukać sąsiednie miasto. Po dwóch godzinach, podczas których w miarę się uspokoiłam usłyszałam część konferencji puszczanej na jednym z telebimów. Podeszłam bliżej, co nie było zbyt dobrym posunięciem. Słysząc te wszystkie durne komentarze otwierał mi się nóż w kieszeni. Nie miałam ochoty więcej tego słuchać, więc kontynuowałam swój spacer. Puszczają to już któryś raz i za każdym razem słyszę podobne komentarze. Oni serio myślą, że kiedy nas zaatakowano nauczyciele sobie drzemali? Czy oni nie rozumieją, że nauczyciela dali z siebie wszystko? Po prostu tym razem nie dali sobie rady. Wierzymy, że zawodowcy zawszę wygrają, ale nie możemy wymagać od nich, żeby byli nieomylni i niezwyciężeni. Bohaterowie to też ludzie i im się zdarza przegrać, a my powiliśmy po prostu ich wspierać.
Do mieszkania wróciłam kilka godzin przed świtem. Ledwo żywa miałam iść spać, ale usłyszałam jak mama Bakugou rozmawia przez telefon. Na początku nie zrozumiałam o co chodzi, ale kiedy zobaczyłam jej wyraz twarzy wiedziałam.
- Jadę z państwem! - krzyknęłam stając obok nich.
Kilkanaście minut później byliśmy w szpitalu i szukaliśmy właściwej sali. Po znalezieniu drzwi zatrzymał nas lekarz mówiąc, że Katsuki dużo przeżył i teraz odpoczywa. Jego rodzice zaczęli rozmawiać z specjalistą o stanie zdrowia swojego syna, a ja wślizgnęłam się do sali.
Blondyn spał spokojnie na łóżko. Ostrożnie podeszłam do niego i usiadłam na taborecie obok niego. Na jego twarzy poza pojedynczymi zadrapaniami nie było żadnych ran, tak samo wyglądały jego ręce. Delikatnie złapałam jedną z jego dłoni. On tu jest. Cały i zdrowy. Nim się zorientowałam po moich policzkach leciały powoli słone krople. Naglę do sali weszła pielęgniarka, która zaczęła się drzeć i obudziła czerwonookiego. Kiedy chłopak półprzytomny usiadł od razu rzuciłam się na niego i zaczęłam przytulać.
- Jak mogłeś dać się złapać! Jesteś pieprzonym idiotą! Debilem! Ty wiesz jak się wszyscy martwili - krzyczałam w jego pierś. - Wiesz jak ja się martwiłam?! - Moje słowa dotarły po mnie po sekundzie, ale nie przejmowałam się tym. Musiałam go opieprzyć. Wyrzucić to wszystko z siebie. Skończyłam swój wywód, kiedy poczułam jego ręce zaciskające się na mojej bluzie. W tym momencie opuściły mnie wszystkie siły. - Ty... Ty wiesz... Wiesz jak ja cię kocham?
Później zostałam wyciągnięta z sali i musiałam czekać na korytarzu. Dopiero tam dotarło do mnie co mu powiedziałam. Zawstydzona schowałam twarz w dłonie. Jestem idiotką! Jak mogłam to powiedzieć? A w dodatku nawet nie wiem, jak zareagował, bo od razu mnie wyrzucili. To zniszczy naszą przyjaźń...
- Shiro-san? - koło mnie usiadł tata Bakugou. - Słyszałem co mówiłaś i...
- Wiem, że źle zrobiłam... - mruknęłam z wciąż schowaną twarzą. - To był instynkt.
- Dobrze, to znaczy, że było to co mówiłaś było z głębi serca. Nie musisz się martwić, jestem pewien, że Katsuki to zrozumie. -
- Czyli mówi pan, że jeśli mógłby o tym zapomnieć? - spytałam nadzieją i lękiem jednocześnie
- Oczywiście, że nie. Ciężko jest zapomnieć, jeśli ktoś wyznaje ci swoje uczucia.
- Super... - westchnęłam. - zbyt długo wszystko szło dobrze.
- Shiro-san, myślisz, że zrobiłaś błąd wyznając swoje uczucia? - zapytał poważnie mężczyzna
- Nie wiem. - westchnęłam - Z jednej strony jest mi lżej, ale boję się, że to zniszczy naszą przyjaźń...
- Wiem, że o moim synu można powiedzieć wiele złego, ale to dobry chłopaka. Spróbuj z nim porozmawiać później. A teraz choć, przywieziemy mu jakieś ubrania.
Wróciłam do domu razem z panem Bakugou. Po dotarciu od razu spakowałam ubrania chłopaka i byłam gotowa wracać do szpitala, ale mężczyzna stwierdził, że muszę odpocząć. Zamknął przed moim nosem drzwi i odjechał. Zostałam sama.
===============
MIŁOŚĆ ROŚNIE WOKÓŁ NAS...
Nie powiem, długo czekałam na napisanie tego rozdziału. W głowie miałam setki scen wyznania uczucia, ale ta spodobała mi się najbardziej. Tylko żałuje, że nie udało mi się oddać wszystkiego co miałam w głowie, ale rozdział chyba nie wyszedł najgorzej. Ciężko mi to obiektywnie stwierdzić, bo podobnie jak Shiro jestem przepełniona emocjami i nie myślę racjonalnie. (Wcale nie poprawiałam tego rozdziału 3 razy... Wcale...) Ale to chyba w miarę normalne, że chce, żeby ten rozdział był lepszy i lepszy. Więc pójdę na kompromis. Publikuje go takim jaki jest i idę pisać następny.
CZYTASZ
Wybuchowe Kolory (zawieszone)
FanfictionOd zawsze radziliśmy sobie sami. Nie mieliśmy rodziny, ale ją sobie stworzyliśmy. Nie byliśmy spokrewnieni, ale zajmowaliśmy się sobą nawzajem. Nie mieliśmy idoli, nie potrzebowaliśmy ich. Nie ekscytowaliśmy się bohaterami, nie baliśmy się złoczyńcó...