W dużym skrócie naszym zadaniem było przełamanie wszelkich granic etyki, aby wzmocnić dary. Moczenie dłoni w wrzątku? Bez problemu! Wyrywanie sobie włos podobnych lepkich kulek z głowy? Śmiało! Staczanie się w wielkiej kuli dla chomika z góry? Co cię powstrzymuje! Uderzanie uczniem w drzewo? I tak nikt tego nie zgłosi!
A w tym czasie ja sobie rysuję... No cóż, zgaduje, że ciężko wymyślić jakieś ćwiczenie dla osoby, której indywidualnością jest rysowanie. Moim zadaniem jest rysowanie jak najdokładniejszych rysunków w jak najkrótszym czasie i utrzymać je żywe. Po tym ćwiczeniu grozi mi najwyżej ból głowy i pęcherze na rękach.
Po kilku kreatywnych rysunkach i krajobrazach z poruszającymi się zwierzętami moje pomysły się skończyły. Rozejrzałam się szukając czegoś na czym mogłabym zawiesić wzrok, ale prócz męczących się uczniów i drzew nie było nic ciekawego. Postanowiłam poćwiczyć trochę anatomie, więc zaczęłam rozglądać się za modelem. Chcąc nie, chcąc mój wzrok ciągle wracał do jednej osoby. Zirytowana tym postanowiłam zmienić swój plan i zaczęłam szkicować wymyślne rośliny. Podczas stawiania kresek, które w przyszłości miały zmienić się w różnokolorowe pąki, kątem oka zauważyłam cień. Obejrzałam się, a za mną stał Kota.
- Hej. - przywitałam się z dzieckiem i wróciłam do ćwiczeń. - Jak chcesz to siadaj.
Z każdą chwilą na rysunku pojawiały się kolejne płatki pajęczej lilii. Delikatne kwiaty śmierci układały się w mizerny bukiet. Widziałam, jak chłopiec przygląda się moim ruchom. Postanowiłam zacząć jakoś rozmowę.
- Słyszałeś kiedyś legendę o tych kwiatach? - spytałam kreśląc kolejne płatki. Dzieciak nie odpowiadał, więc zaczęłam opowiadać nie przerywając rysować. Próbowałam powtórzyć jak najdokładniej legendę, którą opowiadali mi dziadkowie na dobranoc.- Wiele lat temu, żył sobie pewien bogaty mężczyzna. Miał cudowną rodzinę, kochającą żonę i przepiękną córkę. Wszyscy podziwiali ją za dobroć i delikatność. Wielu starało się o jej rękę, ale nikomu nie udało się zdobyć jej serca. Pewnego razu do miasta przybył strudzony podróżny, prosił wszystkich o nocleg, ale wszyscy omijali go. Kiedy opuściła go nadzieja podeszła do niego piękna dziewczyna i spytała: "Witaj nieznajomy. Nigdy cię tu nie widziałam. Wyglądasz na zmęczonego.". Zaprowadziła go do swojego domu, gdzie dała mu jedzenie i pozwoliła odpocząć. Podróżny zakochał się w niej i poprosił o jej rękę. Ojciec dziewczyny zdenerwował się i odmówił, ale po wielu prośbach córki dał nieznajomemu warunek: "Jeśli przyniesiesz mi dowód, że dasz radę o nią zadbać to pozwolę ci ją poślubić." Podróżny od razu na to przystał i obiecał ukochanej, że wróci, po czym odjechał. Mężczyzna całe dnie pracował w pocie czoła, więc kiedy udało mu się zgromadzić majątek potrzebny na utrzymanie rodziny, od razu wrócił do wioski dziewczyny. Niestety zastał w jej domu tylko ojca, który oznajmił mu, że jego córka wyszła już za mąż. Zakochany mężczyzna w akcie zemsty przeklną ich. Kiedy odjeżdżał spotkał matkę dziewczyny, od której dowiedział się od, że ukochana całe dnie wyczekiwała jego powrotu i była mu wierna. Przestraszony podróżny zapytał, gdzie może ją znaleźć. "Higan powinna być przy rodzinnym grobie." Co sił w nogach pognał we wskazane miejsce, jednak jego ukochana zamieniona została już w przepiękny kwiat o delikatnych płatkach. W przypływie rozpaczy biedak wbił sobie sztylet w serce. Nasiąkając krwią kwiat połączył ze sobą tragicznych kochanków na zawsze.
Zakończyłam swoją opowieść podpisując obrazek.
- Głupia historia. - stwierdził po chwili Kota
- Masz rację. - przyznałam mu rację. - Ale jednocześnie piękna. Biedny mężczyzna poznaje swoją miłość, ale nie może jej poślubić, więc daje z siebie wszystko, aby jednak mu się udało. Niestety przez kłamstwo ojca ukochanej dochodzi do tragedii.
CZYTASZ
Wybuchowe Kolory (zawieszone)
FanfictionOd zawsze radziliśmy sobie sami. Nie mieliśmy rodziny, ale ją sobie stworzyliśmy. Nie byliśmy spokrewnieni, ale zajmowaliśmy się sobą nawzajem. Nie mieliśmy idoli, nie potrzebowaliśmy ich. Nie ekscytowaliśmy się bohaterami, nie baliśmy się złoczyńcó...