Po dotarciu od razu podbiegła do nas młoda Hakamata i zaczęła wypytywać o mój trupi wygląd. Po kilkuminutowym zapewnieniu, że nic mi nie jest weszliśmy do środka i zaczęliśmy swoje praktyki. Byłam tak zmęczona, że usypiałam na wykładach. Prawie udało mi się przetrwać, ale gdzieś pod koniec zasnęłam.
- Ej! Obudź się już! - Słyszałam przez sen. Bez problemu rozpoznałam głos Katsukiego, ale nie miałam siły otworzyć choćby oczu, a co dopiero się odezwać. - Przestań robić te pieprzone zdjęcia! Jak ja cię tylko...
- Cii. Bo ją obudzisz. Przyniosę nam obiad z knajpki. A w razie czego, ma głęboki sen. - Usłyszałam kobiecy śmiech i zamykanie drzwi.
- Hę? O co jej chodzi? - Już znowu odlatywałam, kiedy poczułam delikatny dotyk na głowie. Czy Bakugou mnie głaskał? Nie powiem, było to całkiem miłe, ale nie jestem jakimś psem. Ruszyłam się delikatnie na kanapie, a ręka chłopaka nagle zawisła w powietrzu i dopiero w tedy zrozumiałam jedną rzecz. Ta "kanapa" była twardsza niż pamiętałam. - Ej! Przestań się kręcić i wbijać mi łokieć w brzuch, bo cię zrzucę!
Zdrętwiałam. Kiedy ja położyłam się na blondynie? Długo tak leżę? Jaki wstyd! Naglę znowu poczułam jak czerwonooki mnie głaszczę po głowie. Chciałam i tym razem się przekręcić, ale przypomniałam sobie groźbę przyjaciela, a było mi zbyt ciepło i przyjemnie, by wylądować na podłodze. Zastanawia mnie jednak zachowanie chłopaka. Nigdy nie spodziewałabym się po nim tego typu czułości. Przy tym co robił był delikatny, jakby bał się, że mógłby mnie obudzić, jeśli mocniej położyłby rękę na mojej głowie. Nie wiem, kiedy, ale znowu usnęłam głaskana przez naczelną bombę atomową UA.
Zostałam obudzona pięć minut przed końcem przerwy. W tym czasie musiałam się rozbudzić, zjeść obiad i ogarnąć swoje włosy, które się rozczochrały przez pewną osobę. Na szczęście pobiłam swój osobisty rekord w ogarnianiu się i zdążyłam. Mimo to nadal byłam zmęczona, ale dzięki dwóm drzemką dało się żyć.
Podczas spaceru słuchaliśmy o roli patrolu w roli społeczeństwa. Tradycyjnie co jakiś czas dochodziły do nas jakieś piski na widok "Najprawilniejszego Dresu" (jak nazwaliśmy go kilka minut temu), ale nam nie przeszkadzało to w rozmowie. W pewnym momencie podeszła do nas grupka dzieciaków. Na początku pomyślałam, że znowu chodzi o jego popisowy numer w festiwalu, ale jeden z chłopców wspomniał coś o złapaniu przez złoczyńcę i płakaniu. Myślałam, że pomylił go z kimś, ale kiedy spojrzałam na minę wściekłego Bakugou i roześmianą Irei, zrozumiałam, że raczej nie było mowy o żadnym błędzie. Blondyn naglę wybuch i zaczął wrzeszczeć na młodszych, tak ich przestraszył, że zaczęli płakać.
- Już zapomniałeś czego cię uczyłem? - spytał koleś, który zasłania twarz spodniami. Powiedział to tak jakby wierzył, że go słuchamy.
- Suń się. - podeszłam do płaczących małolatów i kucnęłam. - Hej, spokojnie. Bakugou nic wam nie zrobi. Powiedzieć wam sekret? - chłopcy przestali na chwile płakać i spojrzeli na mnie zaciekawieni. - Ten złoczyńca wcale nie złapał Bakugou. To była pułapka.
- Na prawdę? - spytał malec w okularach pociągając nosem
- Oczywiście! Współpracował wtedy z zawodowcami, aby go złapać.
- Ale to wyglądało jakby... - zaczął grubszy
- Bo dokładnie miało tak wyglądać. Złoczyńca miał być pewny, że wygrał, a tak naprawdę już został pokonany. Rozumiecie? - Pokiwali głowami na tak, wycierając kapiące z nosa gile. - A teraz przeprosicie ładnie Bakugou?
- Przepraszamy... - Powiedzieli razem. Katsuki prychnął dumnie i zaczął coś gadać o zostaniu numer jeden, ale przerwałam mu.
- No, a teraz Bakugou. - W odpowiedzi dostałam "HĘ?!" - Jako bohater nie powinieneś wrzeszczeć na dzieci. Więc teraz ładnie przeproś. I bez żadnych min mi tu!
Chłopak zaczął stroić miny i mruczeć coś, zapewne obraźliwego, pod nosem. Tyle dobrego, że już się nie darł, bo i tak zrobiliśmy wystarczające show.
- Nie słyszałam.
-Sorry... - powiedział cicho jakby do siebie. Chłopcy poprosili jeszcze o nasze autografy i uciekli.
- Bardzo dobrze. - pochwalił mnie zawodowiec. - Powinieneś wziąć z niej przykład.
- Opowiecie mi o co chodziło? - zapytałam.
- Nie wiesz? – zaczęła zdziwiona czerwonooka i zaczęła opowiadać. - Jak mogło cię to ominąć?
- Pewnie w tedy się przeprowadzałam, nie miałam czasu na takie pierdoły. - wzruszyłam ramionami.
Reszta patrolu minęła spokojnie. Blondyn był obrażony przez większość spaceru, ale po pewnym czasie zaczął udzielać się w rozmowie. Po praktykach wróciliśmy do agencji, przebraliśmy się w codzienne ubrania i poszliśmy na pociąg.
Tak mijały ostatnie dni praktyk. Rano ledwo żyłam, spałam w pociągu w drodze do agencji i z powrotem oraz w przerwie obiadowej, po południu podczas patroli było zwykle spokojnie i rozmawiałam z przyjaciółmi o bzdetach, a wieczorem ogarniałam się i szłam na kolejne praktyki u kurczaka-herosa, a później wracałam późno w nocy i szłam spać. Następnego dnia od nowa. Czerwonooki na początku był zirytowany, ale szybko się przyzwyczaił. Chyba spodobało mu się głaskanie mnie, kiedy śpię, bo robił to za każdym razem, kiedy zasypiałam, a wokół nie było irytującej, według blondyna, dziewczyny.
Ostatniego dnia praktyk, a dokładniej wieczorem tego dnia. Poleciałam ze skrzydlatym bohaterem na prawdziwą akcję. Jacyś idioci postanowili napaść na jubilera. Zrobiliśmy sobie małe zawody kto złapię więcej złoczyńców. Skończyło się to wynikiem 5-2 dla Kurczaka. Co tu dużo mówić, jego pióra są szybkie, a moje malowane chińskie smoki nie mają pewne ograniczenia. Zostało tylko czekać na przyjazd policji.
- To od jutra szkoła? - zapytał siedząc na krawężniku.
- Od dziś. Jest już pierwsza, więc zaraz się zmywam. - powiedziałam patrząc na zegarek. - Jestem zmęczona.
- To czemu nie pójdziesz do domu? - spytał przyglądając się jak ziewam.
- Żebyś przywłaszczył sobie całą robotę? Nigdy! - rozmawialiśmy jeszcze chwilę, ale przyjechała zaraz policja i zabrała złodziei.
- Myślałem, że wziąłeś pod swoje skrzydła tylko tego dzieciaka z ptasią głową... - powiedział jeden z mundurowych
- Przyczepiła się do mnie i mi pomaga. - wzruszył ramionami blondyn
- Słucham?! To ty się mnie uczepiłeś! - struż prawa spojrzał na zawodowca. Chyba nie wiedział, jak powinien się zachować. A na twarzy ptasiego móżdżka widniał tylko głupi uśmiech. - Wciąż czekam na obiecaną pizzę!
- Kiedyś ci ją kupie. A teraz sio do domu. - zaczął mnie popychać - O tej porze dzieci już śpią.
- W tym wieku kurczaki są już pieczone. - odpysknęłam i poszłam w kierunku przystanku na autobus. Moja odpowiedz nie była pierwszej klasy, ale to przez zmęczenie. Jedyne o czym teraz marzyłam było ciepłe łóżko...
------------------
Rozdział gotowy! Jej!
Kto się spodziewał, że Bakugou jest taki. Spokojnie będzie już tylko ̶g̶o̶r̶z̶e̶j̶ lepiej! Mam zamiar zrobić z Katsukiego lekką przylepę i zazdrośnika, ale nie uprzedzajmy faktów. Nie obawiajcie się, nie mam zamiaru robić z niego drugiego Deku. Będę się starała zachować jego charakter.
Rozdział krótszy, bo tak. Tak na prawdę są 2 powody. 1.Rozdział miał 1234 słów z całą notatki, a to ładna liczba. 2.Rozdział skończył się pod koniec dnia, co zawsze mi się podobało. No i jest też trzeci powód, który w sumie nic nie znaczy, bo bez problemu mogłabym wcisnąć to tu, ale tak. Dokładnie. Planuje na (chciałabym następny rozdział) coś co mam nadzieje wam się spodoba. Nie zdradzę wam dużo, ale będzie się działo. Chyba, że jak zwykle coś zepsuje...
Co tu jeszcze chciałam napisać... A już wiem!
Ostatnio piszę sobie opowiadanie "do szuflady" o Villain Deku i zastanawiam się czy zainteresowałoby was coś z tego uniwersum. Pytanie jest czysto teoretyczne, bo na razie nie planuje zacząć publikować nowych opowiadań. Najpierw chcę skończyć "Zdrajcę", a później się zobaczy. Mam zaczęte dziesiątki opowiadań, które leżą zapomniane od wieków.
CZYTASZ
Wybuchowe Kolory (zawieszone)
FanfictionOd zawsze radziliśmy sobie sami. Nie mieliśmy rodziny, ale ją sobie stworzyliśmy. Nie byliśmy spokrewnieni, ale zajmowaliśmy się sobą nawzajem. Nie mieliśmy idoli, nie potrzebowaliśmy ich. Nie ekscytowaliśmy się bohaterami, nie baliśmy się złoczyńcó...