Nadszedł w końcu dzień wyjazdu na obóz. Nadal byłam obrażona na Bakugou, a on chyba obraził się na mnie. A przynajmniej tak to wygląda, bo nagle zaczął mnie unikać. Rano idzie biegać, więc śniadanie jem tylko z jego rodzicami, po południu czasem chodzi na siłownie z Kirishimą, a jak już siedzi w domu to nawet na mnie nie patrzy. Trochę mnie to boli, ale nie mam zamiaru przeprosić go ani zacząć z nim rozmawiać.
Rano wyszliśmy wspólnie z domu, ale od razu po dotarciu do szkoły rozdzieliliśmy się. Byliśmy jednymi z pierwszych osób, więc on stanął trochę po lewej od wejścia, a ja przeszłam kilka metrów dalej i usiadłam na donicę z kwiatami stojącej po prawej. Po kilku minutach wszyscy się zebraliśmy, a Aizawa wygłosił swoją przemowę, którą średnio słuchałam, po której zaczepił nas blondyn z B. Po spacyfikowaniu go przez rudą wsiedliśmy do busa. Usiedliśmy na samym końcu całą ekipą. Przy lewym oknie usiadł Bakugou, dalej Kirishima, Mina i przy prawym oknie ja. Mieliśmy jechać godzinę, więc postanowiliśmy wykorzystać ten czas. Pikachu włączył muzykę, ja wyciągnęłam karty, Mina rozłożyła słodycze, a Kirishima nakłonił gbura do gry. Droga minęła szybko i w dobrej atmosferze.
Zatrzymaliśmy się na jakimś urwisku, gdzie poznaliśmy dwie bohaterki. Tradycyjnie Deku podniecił się poznaniem zawodowców, a Mineta tym, że to kobiety. Dowiedzieliśmy się, że mamy czas do wpół do pierwszej na dotarcie na teren obozu inaczej nie dostaniemy obiadu i zostaliśmy zrzuceni ze skarpy. Milutko...
- Mamy jakiś plan? - Zapytałam wstając i otrzepując się z ziemi po zobaczeniu potwora. - Widzę, że tak.
Kilka osób od razu poleciało na bestie. Sprawnie się nią zajęli i już mieliśmy iść dalej, ale pojawiły się kolejne. Wspólnymi siłami przebiliśmy się przez nie. Szkoda tylko, że byłam najmniej przydatna i moja rola ograniczyła się do pilnowania wyładowanego Denkiego. Dopiero po siedemnastej udało nam się dotrzeć do celu.
Przy okazji poznaliśmy dzieciaka kuzynki jednej z kociaków - Kote. Chłopiec od razu przywalił Deku w kroczę przez co nie mogłam się powstrzymać i wybuchłam śmiechem. Powiedział, że nie ma zamiaru się z nami zadawać, bo chcemy być bohaterami i sobie poszedł. Nim odszedł krzyknęłam mu, że ma niezłe uderzenie.
W środku czekał na nas obfity posiłek, który znikał w zastraszającym tempie.
- Kiri? - chciałam zwrócić na siebie uwagę chłopaka. - Wiem, że jesteś głodny, ale zwolnij, bo się zadławisz.
- Ale to takie pyszne! - zawołał.
Później wszyscy poszliśmy do łaźni. Gorące źródła z pewnością będą przydatne, bo coś czuje, że nie obejdzie się bez zakwasów. Jedyną wadą były krzyki Minety, z którym bez problemu poradził sobie Kota.
- Dzięki! - Krzyknęłyśmy do dzieciaka, który nagle spadł z ściany oddzielającej.
Gdzieś z tyłu głowy pojawiła mi się myśl, że mogło mu się coś stać, więc postanowiłam kończyć już na dziś kąpiel. Ubrałam się i poszłam poszukać, gdzie mogłabym go znaleźć. Po chwili zauważyłam na korytarzu bohaterkę, którą zapytałam, gdzie znajdę najmłodszego uczestnika obozu.
Wskazała mi pokój, w którym mieszkał chłopiec. Zapukałam, ale nie słyszałam odpowiedzi. Może coś mu się stało? Po takim uderzeniu mógł dostać jakiegoś wstrząsu czy coś i zemdleć... Krzyknęłam, że wchodzę i otworzyłam drzwi. Gdyby nie wiedziała, że mieszka tu młody chłopak nigdy bym nie zgadła. To pomieszczenie było tak bezosobowe i nudne.
-Przepraszam za najście! Cześć. Jak głowa? - spytałam zamykając za sobą drzwi.
- Co tu robisz? - spytał mały.
CZYTASZ
Wybuchowe Kolory (zawieszone)
FanfictionOd zawsze radziliśmy sobie sami. Nie mieliśmy rodziny, ale ją sobie stworzyliśmy. Nie byliśmy spokrewnieni, ale zajmowaliśmy się sobą nawzajem. Nie mieliśmy idoli, nie potrzebowaliśmy ich. Nie ekscytowaliśmy się bohaterami, nie baliśmy się złoczyńcó...