25. Początek obozu

54 7 5
                                    

Nadszedł w końcu dzień wyjazdu na obóz. Nadal byłam obrażona na Bakugou, a on chyba obraził się na mnie. A przynajmniej tak to wygląda, bo nagle zaczął mnie unikać. Rano idzie biegać, więc śniadanie jem tylko z jego rodzicami, po południu czasem chodzi na siłownie z Kirishimą, a jak już siedzi w domu to nawet na mnie nie patrzy. Trochę mnie to boli, ale nie mam zamiaru przeprosić go ani zacząć z nim rozmawiać.

Rano wyszliśmy wspólnie z domu, ale od razu po dotarciu do szkoły rozdzieliliśmy się. Byliśmy jednymi z pierwszych osób, więc on stanął trochę po lewej od wejścia, a ja przeszłam kilka metrów dalej i usiadłam na donicę z kwiatami stojącej po prawej. Po kilku minutach wszyscy się zebraliśmy, a Aizawa wygłosił swoją przemowę, którą średnio słuchałam, po której zaczepił nas blondyn z B. Po spacyfikowaniu go przez rudą wsiedliśmy do busa. Usiedliśmy na samym końcu całą ekipą. Przy lewym oknie usiadł Bakugou, dalej Kirishima, Mina i przy prawym oknie ja. Mieliśmy jechać godzinę, więc postanowiliśmy wykorzystać ten czas. Pikachu włączył muzykę, ja wyciągnęłam karty, Mina rozłożyła słodycze, a Kirishima nakłonił gbura do gry. Droga minęła szybko i w dobrej atmosferze.

Zatrzymaliśmy się na jakimś urwisku, gdzie poznaliśmy dwie bohaterki. Tradycyjnie Deku podniecił się poznaniem zawodowców, a Mineta tym, że to kobiety. Dowiedzieliśmy się, że mamy czas do wpół do pierwszej na dotarcie na teren obozu inaczej nie dostaniemy obiadu i zostaliśmy zrzuceni ze skarpy. Milutko...

- Mamy jakiś plan? - Zapytałam wstając i otrzepując się z ziemi po zobaczeniu potwora. - Widzę, że tak.

Kilka osób od razu poleciało na bestie. Sprawnie się nią zajęli i już mieliśmy iść dalej, ale pojawiły się kolejne. Wspólnymi siłami przebiliśmy się przez nie. Szkoda tylko, że byłam najmniej przydatna i moja rola ograniczyła się do pilnowania wyładowanego Denkiego. Dopiero po siedemnastej udało nam się dotrzeć do celu.

Przy okazji poznaliśmy dzieciaka kuzynki jednej z kociaków - Kote. Chłopiec od razu przywalił Deku w kroczę przez co nie mogłam się powstrzymać i wybuchłam śmiechem. Powiedział, że nie ma zamiaru się z nami zadawać, bo chcemy być bohaterami i sobie poszedł. Nim odszedł krzyknęłam mu, że ma niezłe uderzenie.

W środku czekał na nas obfity posiłek, który znikał w zastraszającym tempie.

- Kiri? - chciałam zwrócić na siebie uwagę chłopaka. - Wiem, że jesteś głodny, ale zwolnij, bo się zadławisz.

- Ale to takie pyszne! - zawołał.

Później wszyscy poszliśmy do łaźni. Gorące źródła z pewnością będą przydatne, bo coś czuje, że nie obejdzie się bez zakwasów. Jedyną wadą były krzyki Minety, z którym bez problemu poradził sobie Kota.

- Dzięki! - Krzyknęłyśmy do dzieciaka, który nagle spadł z ściany oddzielającej.

Gdzieś z tyłu głowy pojawiła mi się myśl, że mogło mu się coś stać, więc postanowiłam kończyć już na dziś kąpiel. Ubrałam się i poszłam poszukać, gdzie mogłabym go znaleźć. Po chwili zauważyłam na korytarzu bohaterkę, którą zapytałam, gdzie znajdę najmłodszego uczestnika obozu.

Wskazała mi pokój, w którym mieszkał chłopiec. Zapukałam, ale nie słyszałam odpowiedzi. Może coś mu się stało? Po takim uderzeniu mógł dostać jakiegoś wstrząsu czy coś i zemdleć... Krzyknęłam, że wchodzę i otworzyłam drzwi. Gdyby nie wiedziała, że mieszka tu młody chłopak nigdy bym nie zgadła. To pomieszczenie było tak bezosobowe i nudne.

-Przepraszam za najście! Cześć. Jak głowa? - spytałam zamykając za sobą drzwi.

- Co tu robisz? - spytał mały.

Wybuchowe Kolory (zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz