5

545 20 3
                                        

-Jezu, co za kretyni!- cały czas byłam na nich wściekła. Musiał oczywiście komuś dowalić, co nie? Idiota...no nic, resztę lekcji spędziłam w towarzystwie Agnes. Gadałyśmy na najróżniejsze tematy. Po lekcji z gryfonami miałyśmy jeszcze transmutację z Slytherinem. Kilka razy się zgłaszałam, rysować nie mogłam, bo McGonagall by mnie chyba udusiła. Po lekcji udałam się do biblioteki. Chciałam odpocząć, i poczytać w spokoju. Weszłam, i ruszyłam w stronę działu o magicznych stworzeniach. Usiadłam między regałami, i zagłębiłam się w lekturę. Nagle, jakaś książka z półki, osunęła się i spadła mi na głowę. - Au! - syknęłam z bólu. Po chwili z pomiędzy półek, wynurzył się wysoki szatyn, o miodowych oczach. - Przepraszam, niechcący wysunąłem książki z drugiej strony i...- powiedział, i pomógł mi wstać - Spokojnie, jestem cała - przerwałam chłopakowi  - Remus Lupin - przedstawił się miodowooki - Susanne Clove - odpowiedziałam z uśmiechem ściskając rękę chłopaka. - Czytasz o astronomii? - spytał, patrząc na okładkę książki. - Eee...tak, nie miałam co czytać, a ten przedmiot jest całkiem ciekawy - odparłam - A ty? - spytałam chłopaka - Muszę, znaleźć informację o Lunaballe, piszę pracę na ten temat- odpowiedział, przekartkowując pierwszą książkę - Jak, chcesz to mogę ci pomóc, przerabiałam je w zeszłym roku, i chyba mam o nich jeszcze notatki - zaproponowałam. Zaraz po tym, usłyszeliśmy, głośne odgłosy tupania. Po chwili, zza rogu wybiegli...no nie! Naprawdę? Moim oczom ukazała się ta sama dwójka, co rano na ONMS

- Remi, musisz nam szybko pomu...- czarnowłosy przerwał, spostrzegając moją obecność. Jednak ja nie zamierzałam ich dłużej zatrzymywać. Zgromiłam dwójkę wzrokiem, po czym odwróciłam się na pięcie, i ruszyłam w kierunku wyjścia. Już mijałam drzwi, gdy dobiegła do mnie cała trójka. - Eeee..sorry za to z rana, wiesz za ten szkicownik...- odezwał się brunet w okularach. Nic nie mówiąc szłam przed siebie, ale oni nie chcieli dać za wygraną. - Ładnie rysujesz - próbował zagadać czarnowłosy. Odwróciłam się w stronę trójki. - Jestem Syriusz Black, a to James - przedstawił się szarooki wskazując na okularnika - Susanne Clove, a teraz przepraszam bo mi się śpieszy - odpowiedziałam i ponownie ruszyłam w nieznanym mi kierunku - byle jak najdalej. Serio myślą, że jakieś zwykłe ,,sorry'' wystarczy? Już nawet nie chodzi o mnie tylko o tego chłopaka z wielkiej sali. Jego powinni przepraszać! Poszłam do dormitorium, zostawić rzeczy i ruszyłam na kolację. Nie wiem gdzie była Agnes. Zjadłam kanapkę, popiłam sokiem dyniowym i poszłam na spacer. Wyszłam na błonia, i podziwiałam jak pięknie wygląda tu jesień. Wróciłam, gdy zaczynało się ściemniać. Szłam sama po korytarzu, gdy nagle usłyszałam pisk. Automatycznie chwyciłam za różdżkę, jednak odgłos się nie ponowił. Przyśpieszyłam kroku, i nagle wyszłam naprzeciwko wielkiej sali.- Świetnie! Zgubić się pierwszego dnia, tylko ja tak chyba potrafię - powiedziałam sama do siebie, bo chciałam wyjść zupełnie gdzie indziej i teraz to już totalnie nie wiedziałam w którą stronę do wierzy. Po chwili mojego bezcelowego krążenia w kółko, usłyszałam ten sam znajomy krzyk co w bibliotece - Susy!- odwróciłam się, i zobaczyłam idącą w moją stronę czwórkę chłopaków. - Jak...skąd wy przeszliście? - spojrzałam za chłopaków, gdzie widniała tylko murowana ściana i dwa obrazy. - Eeee...no jak to skąd? Z sali - odparł James, patrząc znacząco na chłopaków - Doprawdy? Z jakiej? - spytałam z niedowarzeniem - No....z...tamtej...- jąkał się James - Dobra, nie chcecie to nie mówcie- odparłam w końcu, i chcąc uniknąć dalszego ciągu tej rozmowy, ruszyłam w ciemn korytach - Gdzie ty idziesz? - spytał Remus, doganiając mnie - Do wieży Ravenclaw - odparłam - Ale tam nic nie ma, tylko sala od historii magii - zaśmiał się Syriusz - Czyżbyś się zgubiła królewno? - spytał - No...ee...tak, i nie królewno  - poddałam się - wiecie jak dojść do wieży Raveclaw? - spytałam w końcu  - Jasne, chodź - odparł Remus, i ruszyliśmy w kierunku wierzy. Po drodze, jakoś zaczęliśmy gadać na najróżniejsze tematy. No chyba nie są tacy źli. Jedyna ,,istotna'' rzecz jakiej się dowiedziałam to, to, że nazywają się huncwotami. No cóż...kreatywnie. Odprowadzili mnie pod same drzwi do wierzy.

- Dzięki, za pomoc - odparłam

- Spoko - odpowiedział mi Remus 

- Wiesz, zawsze do usług - Syriusz poruszył zabawnie brawami, na co się wszyscy zaśmialiśmy

- Dobranoc - pożegnałam się z nimi, i ruszyłam do dormitorium, umyłam się i prawie od razu zasnęłam. 

True Friends || HuncwociWhere stories live. Discover now