25

268 10 0
                                    

- Hej królewno - przerwał mi czytanie nie kto inny jak Black

- Zaraz oberwiesz za tą królewnę - zagroziłam mu

- Dobra, nie tak agresywnie - zaśmiał się - kopciuszku czegoś wczoraj zapomniałaś - powiedział wyjmując z torby szkicownik

- Dzięki - schowałam go szybko, mając nadzieję że go nie oglądali - Gdzie podziałeś resztę? - spytałam

- Ja właśnie w tej sprawie, chodź królewno - powiedział Łapa i ruszył przed siebie. Zeskoczyłam z parapetu doganiając go.

- Syriusz gdzie ty mnie ciągniesz...- mruknęłam podążając za chłopakiem

- Nie marudź - bąknął i wszedł w ciemny korytarz

- Lumos - szepnął Syriusz a na końcu jego różdżki rozbłysło światło. Gryfon wyjął z torby poskładany skrawek papieru - Uroczyście przysięgam że knuję coś nie dobrego - wyszeptał a na pustym papierze zaczęły pojawiać się kreski, które po chwili utworzyły napis ~Lunatyk, Glizdogon, Łapa i Rogacz mają zaszczy zaprezentować mapę huncwotów~ Zaraz po tym Łapa rozłożył pergamin a w środku był narysowany plan hogwartu

- Syriusz co to jest? - spytał patrząc się na pergamin

- To królewno, jest mapa huncwotów, stworzyliśmy ją jakiś czas temu, pokazuje wszystkie szczegóły zamku, włączając w to jego mieszkańców, tajne przejścia i hasła do nich - wytłumaczył z dumą Syriusz - Musimy ruszać, Rogacz i Luniek czekają - szepnął i podszedł do ściany stukając w cegly

- eee...Syriusz? Tam nic nie ma - powiedziałam patrząc na chłopaka jak na idiotę

- Musisz się jeszcze dużo nauczyć o tym zamku - uśmiechnął się, gdy znalazł odpowiednią cegłę. Popchnął ją, a ściana przed nami zaczęła się formować i po chwili utworzył się ciemny korytarz.

- To wtedy, tak wyszliście gdy się zgubiłam, prawda? - bardziej stwierdziłam niż spytałam. Chłopak tylko uśmiechnął się po huncwocku i ruszył w głąb korytarza a ja za nim, a ściana za nami znów wróciła do swojej pierwotnej formy. Po chwili wyszliśmy obok trzech mioteł. Zaraz co? Rozejrzałam się dookoła, faktycznie byliśmy w miasteczku. Syriusz pociągnął mnie do pubu gdzie czekali już na nas Remus i James.

- No nareszcie! Co tak długo? - spytał James, posuwając się, robiąc tym samym miejsce Syriuszowi. Ja usiadłam obok Remusa.

- Trzeba jakoś oznaczyć tę cegłę - bąknął Łapa

- Dobra...to po co mnie tu ściągnęliście? - spytałam po chwili

- No, nie chcemy żebyś siedziała na korytarzach sama po lekcjach- uśmiechnął się James

- Miło, ale nie sądzę, żeby to był jedyny powód - odparłam

- Dobra , musimy ci coś powiedzieć ale to później - odpowiedział w końcu Remus

- Ale, wszystko dobrze? Coś się stało? - zestresowałam się

- Nie! Znaczy.. nie nie - uspokoił mnie James

- Dobra wierzę, narazie, ale póki co idę po coś do picia bo mi zimno, chcecie coś? - spytałam, chłopaki zaprzeczyli ruchem głowy więc ruszyłam w stronę baru

~Pov. Remus~

- Jesteście pewni? - spytałem niepewny reszty

- Tak, Remus ona powinna to zrozumieć - odparł James, biorąc przy tym łyk kremowego piwa. Po chwili wróciła Susy.

- Nie masz kurtki? - spytał zdziwiony James, patrząc na zmarźniętą krukonkę

- Nie, kochany Łapa nie powiadomił mnie, że będziemy na dworze - skarciła Syriusza wzrokiem

- No trzeba jeszcze dopracować wyciąganie cię z zamku - Łapa podniósł ręce w obronnym geście, na co całą czwórką wybuchnęliśmy śmiechem

- A gdzie Peter? - zapytała Susy

- Ma szlaban u Slughorna - odpowiedziałem

- Czekajcie, on ma, a wy czemu nie? - spojrzała na nas wymownie

- Bo mamy lepszą kondycję - zaśmiał się Black

- Jesteście okrutni - zawtórowała mu Susy - zostawiać tak przyjaciela na polu walki

- Gdybyśmy próbowali mu pomuc, to wszyscy mielibyśmy szlaban i nie mogli tu przyjść - bronił się James

- Z pewnością - zaśmiała się szatynka upijając łyk herbaty. Gadaliśmy i śmialiśmy się tak jakiś czas do momentu w którym do pubu nie wpadł Jason Marley. Siódmoklasista, kapitan drużyny quidicha Gryfindoru.

- Widziałem, że tu będziecie, Potter, Black za mną, szybko - rzucił i wyszedł z kawiarni. Całą czwórką szybko ruszyliśmy za nim.

- Co jest? - spytał Rogacz doganiając Marley'a

- Ślizgoni! Przefarbowali nam szaty do quidicha! - krzyknął wkurzony

- Co?! - wydarli się prawie na raz

- No mówię, chodźcie - powiedział i ruszył w kierunku szatni. Ja i Susy, szliśmy z tyłu przyglądając się całej sytuacji. Ona chyba tak jak ja, nie jest specjalnie zainteresowana quidichem. Weszliśmy do szatni Gryfnoów. Faktycznie, nie tylko szaty ale, cała szatnia była w barwach slytherinu. - Zabiję gnoi! - krzyknął James biorąc do ręki swoją szatę.

- Luniek, umiesz coś z tym zrobić? - zwrócił się do mnie Syriusz. Wziąłem od niego materiał i rzuciłem na niego kilka zaklęć. Nic nie podziałało. - Czy..ja mogę? - spytała niepewnie Susy, przerywając dyskusję chłopaków. Oddałem jej szatę. Dziewczyna przyjrzała się jej dokładnie.

- Mugolska farba, nie zdejmiemy jej zaklęciami, ale wiem kto umie to zrobić - powiedziała po chwili

- Kto?! - wydarli się na raz Marley, Black i Potter.

- Mam kuzynkę, która czasami lubi bawić się w krawcową może ona coś z tym zrobi - odpowiedziała

- Super, gdzie ona jest? - spytał uradowany Jason

- W Londynie

- Co?! W Londynie?! - wydarł się Rogacz

- Tak, da się tam jakoś dostać? - spytała, chłopaki myśleli przez chwilę po czym zaprzeczyli ze smutkiem głowami

- Właściwie...to jest sposób, jeśli JAKIMŚ CUDEM udałoby nam się wkraść do gabinetu McGonagall to tam jest kominek z siecią Fiuu - wytłumaczyłem

- Super! To do dzieła! - krzyknął uradowany Łapa

- Czekajcie, nie tak szybko, najpierw to trzeba zająć jakoś McGonagall - uspokoił go Jason

- Dobra, to spotkajmy się u nas, dzisiaj po kolacji - powiedział James. Wszyscy przystali na ten pomysł.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejo, o ile nie mam pewności że ktokolwiek to czyta, ale jeśli tak to strasznie przepraszam za tak długą nieobecność, nie będę ukrywać- straciłam lekko motywację, ale chyba powoli wraca wiec niedługo też pojawi się rozdział
Do następnego!

True Friends || HuncwociWhere stories live. Discover now