4

612 26 7
                                    

Obudził mnie Daktyl. Było około 6.30. Stwierdziłam, że jeszcze nie będę budzić Agnes, wzięłam rzeczy z szafy i poszłam do łazienki. Umyłam ciało i włosy, założyłam kolczyki i oczywiście ubrania. Tym razem padło na szary przylegający sweter, granatową spódniczkę, podkolanówki, i granatowe trampki, włosy zostawiłam rozpuszczone. Nie maluję się, nie mam takiej potrzeby, ewentualnie na jakieś okazję. Gdy wyszłam z łazienki, była 7.10, obudziłam Agnes, a sama usiadłam na parapecie i zaczęłam rysować. Narysowałam kwiatki. Gdy Agnes się ogarnęła, wyszłyśmy na śniadanie. Weszłyśmy do Wielkiej Sali, i zajęłyśmy swoje miejsca przy stole Ravenclaw. Nałożyłyśmy sobie śniadanie. 

- Wiesz, tak w sumie to cieszę się, że jestem w dormitorium tylko z tobą, bo inne dziewczyny są no...- zaczęła konwersację brunetka

- Też się cieszę, a wcześniej z kim byłaś w dormitorium? - spytałam popijając posiłek herbatą

-  Z Hasel i Dianą, ale nie jest to typ osób które jestem w stanie znieść - zaśmiała się, wskazując na dwie blondynki które siedziały niedaleko nas. Obie gadały o czymś, jak najęte co chwila piszcząc i chichocząc przy tym niemiłosiernie.

- Ta...chyba cię rozumiem - zaśmiałyśmy się i zajęłyśmy śniadaniem.Po chwili za plecami usłyszałam dziwny wybuch. Tak jak wszyscy odwróciłam się, w stronę dźwięku. Czwórka gryfonów, rzuciła zaczarowaną bombą z farbą, w jakiegoś chłopaka. Liczyłam na to, że ktoś wstanie i pomoże ślizgonowi, jednak nikt nie wykazał się  takim zainteresowaniem. Niewiele myśląc, wstałam i podeszłam do chłopaka, pomagając mu wstać. Wszyscy dalej się śmiali, tylko jego oprawcy zamilkli, i spojrzeli na mnie. W tym samym czasie, ktoś wydarł się na całą salę.

- Naprawdę James?! Jesteście żałośni, cała czwórka - wydarła się rudowłosa dziewczyna. Podeszła do nas, i wzięła chłopaka za rękę. Uśmiechnęła się do mnie z wdzięcznością. Gdy wyszli, zdałam sobie sprawę, że stoję sama na środku sali, i wszyscy się na mnie gapią, więc wróciłam na swoje miejsce. Już nic nie chciało przejść mi przez gardło, więc wróciłam do dormitorium. Spakowałam potrzebne książki, szkicownik, ołówki i spojrzałam jeszcze raz na plan lekcji.

                    Starożytne Runy z Hufflepuff 

                    ONMS z Gryfindorem

                    ONMS z Gryfindorem 

                   Transmutacja z Slytherin

Razem, z Agnes, która doszła do mnie po drodze, ruszyłyśmy, do sali od Run. Zajęłam miejsce w środkowej ławce, a obok mnie Agnes. Na lekcji nic się nie działo, bo była to lekcja rozpoznawcza, całą lekcję rysowałam, bo co innego miałam robić? Zadzwonił dzwonek - zbawienie. Wyszłyśmy z sali. Coś czuję, że trochę czasu minie zanim przezwyczaje do szkolnego życia. 

- Eeeeee...Agnes...gdzie jest sala od ONMS? - zapytałam

- Niema, przynajmniej nie dziś, teraz idziemy do gajowego, Hagrida i do lasu- odparła Agnes

Wyszłyśmy na dwór, tak jak reszta kierując, się w stronę lasu.

- Eeee...dobra witajcie dzieciaki, dziś zajmiemy się.....a no tak, Mamrotkiem!- przywitał się Hagrid. - ktoś coś wie, na jego temat?

 Zgłosiłam się, znałam ten temat, ale liczba chętnych sprawiła, że zostałam niezauważona.

- Proszę, Hasel, mów- wybrał Hagrid

- Klasyfikacja XX, Memrotek zamieszkuje północną Amerykę, i Afrykę, jest niemym ptakiem który gdy umiera piszczy wszystko co w życiu usłyszał w odwrotnej kolejności. Jego pióra wchodzą w skład amortencji i eliksirów na pamięć- wyrecytowała, dziewczyna

- Bardzo dobrze, ktoś jeszcze?- i znowu mnóstwo osób się zgłosiło. Ja odeszłam trochę dalej, otworzyłam szkicownik, i zaczęłam rysować. Usiadłam sobie na  dużym kamieniu.

- Hej!- krzyknęłam, gdy dwóch chłopaków, wyrwało mi szkicownik. Ten który go właśnie trzymał, był wysoki, i miał, kruczoczarne, włosy do ramion. Obok niego stał, również wysoki, brunet w okularach.

- Oddawaj! - krzyknęłam, próbując, wyrwać mu moją własność. Ale byłam za niska. Chłopak nic se  z tego nie zrobił, i zaczął oglądać moje rysunki. W pewnym momencie, nie wytrzymałam, wyciągnęłam różdżkę, i krzyknęłam - Accio szkicownik!- zeszyt wyleciał z rąk chłopaka. Spakowałam go do torby i odeszłam, jak najdalej od tych dwóch kretynów.

Pov. Syriusz

Zabrała torbę, i uciekła, razem z Jamesem śmiejąc się, przybiliśmy sobie piątki. Co prawda nie taki był nasz plan, ale wyszło jak wyszło.

-Hej Syriusz! Czy to nie pierwsza dziewczyna która, dała ci kosza?! - zarechotał złośliwie mój brat.

- Co, zazdrościsz czegoś? - warknąłem

- Zazdrościć? Tobie? Czego? Nie potrafisz, nawet poderwać, dziewczyny, która nie jest głupia, i nie leci na twoje oklepane teksty  - wysyczał

- Tak?.....zakład?! Do końca wakacji będzie moja - powiedziałem, na co Malfoy wybuchnął śmiechem

- Zakład, że nie dasz rady - odparł Regulus i odszedł

True Friends || HuncwociWhere stories live. Discover now