19

289 13 0
                                        

Już miałam się spotkać z twardą ziemią gdy... ktoś podleciał i złapał mnie z niebywałą prędkością, po czym wylądował na ziemi. Spojrzałam na właściciela miotły. Syriusz.

-Nic ci nie jest? - spytał

- N-nie dziękuje - szepnęłam, stając na nogach. Po chwili przybiegli Huncwoci, Lily i profesor Hooch.

- Nic ci nie jest? - spytał James

- Nie, właśnie prawie się zabiłam, przez tą waszą fankę, ale poza tym wszystko ok - syknęłam wściekła. Byłam wściekła ale nie na Jamesa, tylko na tą kretynkę, która próbowała mnie zabić.

- Panna Meadows! Na dół już! - wdarła się nauczycielka, a brunetka, jakby nigdy nic, powoli osunęła się na miotle - Zrzuciłaś Susanne z miotły? - spytała profesorka, ale zanim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć Remus ją wyprzedził

- Nawet nie próbuj kłamać, większość to widziała, podleciałaś do niej, coś powiedziałaś, a później lecąc ją popchnęłaś - powiedział Lupin, zabijając ją wzrokiem

- Do dyrektora Meadows, a ciebie Susy niech ktoś odprowadzi do skrzydła szpitalnego - powiedziała pani Hooch, po czym odeszła z Dorcas. - Ja cię odprowadzę, bo jak jeszcze raz wsiądę na miotłę to zwymiotuje - zaśmiał się Remus i razem ruszyliśmy w stronę skrzydła

- O co jej chodziło tam na górze? - spytał w końcu zaciekawiony Lunatyk

- O nic specjalnego - skłamałam

- A...w ogóle, to chyba powinnaś wiedzieć, tak na przyszłość...- zaczął Remus, ale przerwał jakby myśląc jak ma to ująć w zdania

- Co?

- No wiesz, jako huncwoci, jesteśmy raczej rozpoznawalni, i Syriusz, James, mają nawet swoje własne fankluby, a dziewczyny robią wszystko, żeby któryś zwrócił na nie uwagę, więc większość cię pewnie właśnie znienawidziła...

- Mnie za co?

-Pfff...wiesz ile dziewczyn chciałoby być ratowanych przez Łapę? - zaśmiał się Lunatyk

- Wiedziałam od początku że znajomość, z wami to niebezpieczna sprawa, ale żeby aż tak? Poza tym ty nie bądź taki skromny, bo z tego co się już zdążyłam zorientować to KAŻDY z hunców, ma swój fanclub, więc zaczynam się obawiać, czy zaraz mnie nie zaatakują - zaśmiałam się, a Lupin do mnie dołączył. I tak oto dotarliśmy do skrzydła. Pani Pomfrey, zrobiła mi kilka badań, i stwierdziła że nic mi nie jest, ale przez jakiś czas może mi się kręcić w głowie. Gdy wychodziliśmy ze skrzydła, na korytarzu rozległ się dźwięk, jakby z niewidzialnych głośników

-Drodzy uczniowie, dzisiejsze lekcje, astronomii zostały odwołane, z powodu burzy, tak więc dla tych osób które, miały w planach tą lekcje, ostatnia godzina jest odwołana - powiedział Dyrektor i się ,,wyłączył''

- Burza? - spytałam i razem z Remusem podeszliśmy do okna. Faktycznie, na zewnątrz, rozpętała się taka burza jakiej dawno nie widziałam, i wnioskując po minie Lupina - on też. Po chwili usłyszeliśmy za sobą krzyki chłopaków - Remus! - zawołał James gdy do nas podbiegli.

- Tu jesteś, o Susy jak się czujesz? - zapytał zmachany

- Już dobrze, a Syriusz, jeszcze raz ci dziękuje - powiedziałam i wyminęłam ich kierując się w stronę biblioteki.

True Friends || HuncwociWhere stories live. Discover now