12

352 17 0
                                    

 - Oddawaj go - warknął James wskazując na kota                                                                                               --A to? Nie...zostawię to sobie na obiad- zarechotał ponownie skrzat                                                               - Dobrze ci radzę, oddaj kota, bo inaczej będziesz żałował - odezwał się James                                      - Hmm...niech pomyślę...nie - śmiał się czerwony kapturek. Remus, wycelował w niego różdżką    - Petrificus totalus - wypowiedział zaklęcie, skrzat stał nie ruchomo. Lunatyk podszedł i zabrał kota, i powoli ruszyliśmy. Wciąż niosłem Susy, bo nie była w stanie iść. Zbliżaliśmy się na skraj lasu.

- Syriusz, możesz mnie już puścić - wymamrotała dziewczyna

- Pff.. jasne, żebyś się chyba wywaliła - zaprzeczyłem idąc dalej, ale Susy po chwili sama się wyrwała i stanęła chwiejnie na ziemi. 

- Chłopcy...dziękuję - wyszeptała przytulając nas

- Ten skrzat eee...kapturek, złapał Daktyla, a po chwili nadjechały centaury, nie miałam różdżki i...- tłumaczyła, jąkając się, jeszcze raz ją przytuliłem, bo dławiła się łzami. - Nikt nie może o tym wiedzieć - powiedziała gdy się uspokoiła 

- Ale Susy...musisz iść do skrzydła szpitalnego, niech pani Pomfrey cię zbada - powiedział Remus

- Nie! Ja mam się dobrze! - krzyknęła i w tym samym momencie zachwiała się.

- Mhm...właśnie widać, idziesz i kropka - skończyłem razem z Jamesem. Wyszliśmy z lasu, na szczęście lekcja jeszcze trwała. 

- Susy! Gdzie ty byłaś?! - podbiegła do nas  dziewczyna.

- Eee...Daktyl mi uciekł a chłopaki pomogli mi go złapać - powiedziała 

                                                                               ~Pov. Susy ~ 

Nie wiem co bym zrobiła gdyby nie Huncwoci. Pewnie już bym nie żyła. Okłamałam Agnes, ale NIKT nie może się o tym dowiedzieć, nie potrzebuję rozgłosu na całą szkołę, już sam fakt, że zadaję się z Huncwotami mi go załatwia. Po lekcji, wzięłam  Daktyla, i wróciliśmy do pokoju, a następnie udałam się do pani Pomfey. Gdy wyszłam, na korytarzu zastałam Huncwotów, tylko znowu bez Petera

- Gdzie idziesz? - spytał Lunatyk 

- Zgadnij...na kolację - zaśmiałam się

- Idziemy z tobą - powiedzieli i razem weszliśmy do Wielkiej Sali

- Susy, siadasz z nami? - spytał Syriusz 

- Okej - dosiadłam się do stołu Gryfonów, między Remusem i Lilką.

- Hej, Susy wszystko ok? Blada jesteś - spytała Rudowłosa

- Tak, zmęczona jestem - skłamałam. Znowu. Nienawidzę kiedy ktoś kłamię a sama to robię. Hipokrytka - skarciłam się w myślach.

- Nie jesz nic? - spytał Rogacz gapiąc się na mój talerz. Faktycznie, zamyśliłam się i nic sobie nie nałożyłam. Sięgnęłam po ziemniaki i surówkę.

- A kurczak? - spytał Łapa. A ten co, w starszego brata się bawi?  

- Nie jem mięsa - odpowiedziałam i wzięłam się za jedzenie. 

- A.. wracając do sprawy z wczoraj to... -zaczął Syriusz

- Już okej, ale macie się nad nim nie znęcać - powiedziałam. Reszta wieczoru minęła spokojnie. Kiedy weszłam do pokoju padłam na łóżko jak mucha i równie szybko zasnęłam

True Friends || HuncwociWhere stories live. Discover now