~Pov. Susy~
Po wczorajszej jakże, mało ambitnej rozmowie na wieży astronomicznej poszłam do dormitorium. Agnes całe szczęście nie było więc mogłam pobyć chociaż przez chwilę sama. No sama z Daktylem. Wyjęłam szkicownik żeby się jakoś odstresować. ~Pomóc, ekstra pomysł w beznadziejnym wykonaniu, co oni sobie myśleli?!~ krzyczałam w myślach. Po jakichś dwóch godzinach cała kartka była zarysowana. Przyjrzałam się obrazkowi. Dopiero po chwili zorientowałam się, że stworzyłam ten rysunek na swój sposób ,,przypadkowo". Nie planowałam go, a jednak. Szkic przedstawiał trójkę huncwotów. Byli szczęśliwi. Stali na szkolnym korytarzu ubrani w szaty, Syriusz miał rękę zarzuconą na szyję rogacza, który zaś próbował go odepchnąć. Remus stał po lewej stronie Łapy, z torbą zarzuconą przez ramię i patrzył z rozbawieniem na tamtą dwójkę. Ten obrazek był taki...na swój sposób prawdziwy. Nawet nie zauważyłam, że gapiłam się w niego jakieś dwadzieścia minut. Miałam tego dość, kłótni z Agnes, zagrywek Huncwotów, chciałam wrócić do domu. Taka była prawda, nie jestem typem osoby która znosi takie rzeczy dobrze, najchętniej wróciłabym do domu, zamknęła w pokoju i odcięła się od rzeczywistości. Nic na to nie poradzę. Z zamyśleń wyrwał mnie szum rozpościerający się pod drzwiami. Ludzie schodzili na kolację. - Ja chyba też powinnam, nie sądzisz? - spojrzałam na Daktyla leżącego u mnie w nogach. Dałam mu jedzenia i sama ruszyłam w kierunku wielkiej sali. Dziś dyrektor miał wygłosić jakieś oświadczenie odnośnie balu Bożonarodzeniowego, który ma się odbyć za dwa tygodnie. Gdy przekroczyłam próg sali, większość uczniów już siedziała na swoich miejscach,Agnes jednak nie było. Usiadłam w rogu wyczekując przemówienia. Po chwili dyrektor wyszedł na podest przykładając sobie różdżkę do szyi by było go słychać.
- Moi drodzy! Jak zapewne wiecie, równo za dwa tygodnie odbędzie się bal Bożonarodzeniowy, jednak rada nauczycielska razem z prefektami ustaliła by w tym roku bal odbył się w innym miejscy niż wielka sala - oznajmił Dumbledore, a w całej sali rozległy się szmery - W tym roku...zdecydowaliśmy się zrobić bal na dziedzińcu na dworze - dokończył. W całej sali słychać było zachwycone krzyki dziewczyn, i obojętne jęki chłopaków. - A teraz jedzcie! - dodał dyrektor a na stołach pojawiło się jedzenie. Osobiście uważałam, że to ciekawy pomysł. Do okoła będzie widać śnieg, a nad nami będzie rozpościerać się gwieździste niebo, plus my wszyscy wystrojeni w suknie i szaty wyjściowe. Na kolację zjadłam tylko grzankę brązowego chleba z pastą warzywną, i wypiłam kubek owocowej herbaty, po czym wróciłam do dormitorium. Po gorącym prysznicu przebrałam się w piżamę, na to założyłam bluzę i biorąc jedną z mugloskich książek wyszłam do pokoju wspólnego by usiąść na kanapie przy grzejącym kominku. Otworzyłam książkę na kolejnej historii, tym razem padło na ,,Doktor Jekyll i Pan Hyde". Książkę kupiłam w wakacje w jednej z księgarni. Książki tego typu działają na mnie na swój sposób relaksująco. Po skończonej lekturze wróciłam do pokoju, jednak nie zasnęłam od razu. Dopiero po kilku godzinach przekręcania się z boku na bok znużył mnie sen, odprawiając do krainy Morfeusza.
![](https://img.wattpad.com/cover/216024750-288-k667603.jpg)
YOU ARE READING
True Friends || Huncwoci
FanfictionDziewczyna, która nigdy nie wierzyła w przyjaźń, trafia do szkoły Magii i Czarodziejstwa - Hogwart, poznaje Huncwotów, i zaczyna nowy rozdział w życiu, czy uwierzy w prawdziwą przyjaźń?