Syriusz Pov.
Weszliśmy do skrzydła szpitalnego, podeszliśmy do łóżka gdzie leżała nieprzytomna szatynka. Pani Pomfrey i profesor o czymś zawzięcie rozmawiali. Po chwili podeszła do nas pani Pomfrey
- Czegoś potrzebujecie? - spytała
- Chcieliśmy się dowiedzieć co z Susy - odpowiedziała kobiecie Agnes
- Teraz, to sama nic nie wiem, do jutra powinna już wyjść, więc dajcie jej teraz odpocząć - pielęgniarka wyprosiła nas zza drzwi. ~ No świetnie~ pomyślałem, gdy zamykała nam drzwi przed nosem.
- Świetnie! Nie-dość, że Susy, zemdlała to jeszcze nie możemy się dowiedzieć dlaczego! - krzyknęła Agnes - a jeśli, okaże się, że coś jej zrobiliście, to naprawdę gorzko tego pożałujecie, już ja o to zadbam - zagroziła nam i ruszyła w niewiadomym kierunku. Jeśli się okaże, że faktycznie to MY jej coś zrobiliśmy to...ehh..ale co by to mogło być? Ja tak jak reszta huncwotów, traktujemy ją jak przyjaciółkę. Znaczy w sumie...tak było zanim umówiła się z Regulusem. No ale kurde, nie moja wina, że jak go z nią widzę to aż mnie coś wykręca.
- Łapa, idziesz? - z rozmyśleń wyrwał mnie James
- Co? A tak, jasne- odpowiedziałem i ruszyliśmy na ostatnią lekcję. Gdy i ta, się skończyła, wróciliśmy do dormitorium.
- Dlaczego to my wyszliśmy z tej przeklętej szafy? - wybuchł Remus
- Nas się boi? - spytał z niedowierzaniem Rogacz
- Nie wiem, mam nadzieję, że nie, bo to by było słabe, poza tym co my jej takiego zrobiliśmy? - parsknąłem padając wyczerpany na łóżko
- Wiesz...wydarłeś się na nią, dwukrotnie - skomentował Remus
- Nie prawda! Nie krzyczałem! - broniłem się
- Syriusz, w kafejce wydarłeś się tak, że Alex, który był wtedy na piętrze pytał się o co poszło - odparł Lunatyk kładąc się na łóżko. Ja już nawet tego nie komentowałem, tylko przykryłem się ciepłą pierzyną i zasnąłem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wstaliśmy z rana, po w miarę szybkim ogarnięciu się wyszliśmy na śniadanie by porozmawiać z Susy. Jednak nie było jej, a wyszła już ze skrzydła szpitalnego. Pomimo starań nie mogliśmy jej znaleźć cały dzień, tak samo Agnes. Wracaliśmy właśnie do zamku, idąc błoniami gdy nagle, zobaczyliśmy Susy, siedzącą pod drzewem. - Jest! - wskazałem na dziewczynę, ta słysząc nas, spojrzała z przerażeniem i postanowiła uciec. Całą trójką ( ponieważ Peter był na kolacji, albo bóg wie gdzie) ruszyliśmy za nią biegiem - Ja pierdziele, ona się w podchody bawi?- spytałem zatrzymując się na chwilę - Nie wiem, ale jest szybka - wysapał Remus. I tu się z nim zgodzę. Jak ta dziewczyna tak szybko biega?! Myślałem, że to ja i James jesteśmy szybcy...wtedy wpadłem na mój jakże zaczepisty plan. - Dogońcie nas jak najszybciej - rzuciłem do chłopaków i przemieniłem się w psa. Upewniłem się jeszcze, że nikt tego nie widział i ruszyłem biegiem w kierunku, w jakim uciekła. Po chwili zobaczyłem sylwetkę dziewczyny, biegnącej w kierunku wody. Zatrzymała się by, zaczerpnąć oddechu i wtedy mnie zobaczyła. Wystraszona ponownie ruszyła biegiem. Zapomniałem, że jestem pod postacią psa, a ona o tym nie wie ~ No brawo idioto~skarciłem się w myślach, i pobiegłem za Susy. Dziewczyna, w biegu obejrzała się, chcąc sprawdzić czy jeszcze ją gonie, i wtedy potknęła się o korzeń i upadła. Czekając na Remusa i Jamesa, dogoniłem ją, i przygniotłem pod postacią psa. Spojrzałem jej w oczy, które malowały jedno - przerażenie. Gdy reszta nas dogoniła, zszedłem z dziewczyny i ponownie przemieniłem się w człowieka. Remus podszedł do Susy i chciał pomóc jej wstać
- Nie dotykaj mnie! - krzyknęła i odskoczyła
- Susy, nie chcemy cię skrzywdzić - uspokajał ją Rogacz
- Daj wytłumaczyć - powiedziałem.
YOU ARE READING
True Friends || Huncwoci
FanfictionDziewczyna, która nigdy nie wierzyła w przyjaźń, trafia do szkoły Magii i Czarodziejstwa - Hogwart, poznaje Huncwotów, i zaczyna nowy rozdział w życiu, czy uwierzy w prawdziwą przyjaźń?