Dziwny trzask, a właściwie natarczywe pukanie wyrwało mnie ze snu. Natychmiast podniosłam się do pozycji siedzącej by znaleźć źródło hałasu. Po chwili zobaczyłam otwarte drzwi do naszego pokoju, a w progu nową grupkę przyjaciół Agnes. Ona sama też właśnie zbierała się do wyjścia. - Co wy robicie?- spytałam zaspana, przecierając oczy - My? Nic takiego, ale musimy zabrać na chwilę Agnes- odparła czarnowłosa dziewczyna z sąsiedniego dormitorium. - Aha - odparłam zakopując się z powrotem pod kołdrę. Wiedziałam, że już nie zasnę, nie ma szans. Spojrzałam na stary zegarek stojący na szafce nocnej. 00.05. - Ekstra - burknęłam pod nosem. Może gdyby był ktokolwiek inny w pokoju, szanse na zaśnięcie byłyby większe. Ale jako, że moja jedyna współlokatorka właśnie wyszła, sen odszedł w niepamięć. Od zawsze męczyły mnie problemy ze snem. Miałam swoje fobie, które niektórych nocy doprowadzały mnie do histerycznego płaczu. Bałam się spać sama, taka była prawda, to było w zupełności niezależne ode mnie. Nic nie potrafiłam z tym zrobić. Jako dziecko często chodziłam do mugolskich, jak i czarodziejskich lekarzy którzy rzekomo mieli mi pomóc, jednak jedyne rady jakie dostawałam to ,,myśl o czymś przyjemnym" albo ,,rozluźnij się a sen sam przyjdzie". Takimi radami to se mogą odpływy zapychać. Gdy przychodziły takie noce, po prostu musiałam je przetrwać. Gdy uczyłam się w domu, miałam możliwość odespać nieprzespane godziny, jednak teraz było inaczej. Teraz musiałam iść z rana na lekcje niezależnie od ilości snu. Zapaliłam światło, i wzięłam szkicownik. Kiedy go otworzyłam, moim oczom znowu ukazał się rysunek roześmianej trójki. Poczułam jakieś ukłucie w klatce piersiowej. ~ Ciekawe czy dla nich cokolwiek znaczyła ta przyjaźń~ zaczęłam się zastanawiać. ~ Nie, stop brakuje tylko żebym się rozpłakała~ zagroziłam samej sobie. Szukając zmiany tematu zaczęłam się zastanawiać gdzie właściwie poszła Agnes. Na odpowiedź nie musiałam jednak czekać zbyt długo, gdyż już po chwili usłyszałam gromki śmiech jednej z dziewczyn. ~ Że też nikogo to nie budzi...~ bąknęłam w myślach. Wróciłam z powrotem do rysowania. Tak jak w ciągu dnia, tak i teraz chciałam się oderwać od rzeczywistości. Zaczęłam jeździć ołówkiem po kartce, tworząc jakieś niezaplanowane wariacje. W zasadzie tak minęła mi noc. Rysownie na zmianę z czytaniem. Agnes wróciła gdzieś o świcie, gdy mnie już zmorzył sen. Na szczęście udało mi się przespać przynajmniej te trzy godziny. Zasnęłam dopiero gdy zaczęło świtać, światło na swój sposób powoduje że czuje się bezpiecznie. Gdy o 7.30 zadzwonił budzik, mozolnie zwlekłam się z łóżka, kierując się do łazienki. Po drodze zgarnęłam jeszcze jakieś ubrania, ale moim głównym celem dzisiaj było ukryć niewyspanie. Pierwszy raz od nie wiem jak dawna nałożyłam makijaż. No, co prawda ograniczał on się jedynie do korektora i pomadki ale zawsze. Ubrałam się klasycznie w mundurkową spódniczkę z czarnymi zakolanówkami i brązowy gruby sweter którego przód wsadziłam lekko w spódniczkę, by nie wyglądać jak worek. Przejrzałam się w lustrze. Nie wyglądałam zniewalająco ale nie jak zombie,a to już progres. Spakowałam potrzebne książki, i w pośpiechu wyszłam na śniadanie. Zamaszystym krokiem szłam przez korytarz, mijając to kolejnych uczniów. - Susy! - ktoś wołał moje imię. Po chwili obok mnie stanął uśmiechnięty Severus. - Hej - uśmiechnął się - Co? a tak cześć - przywitałam się zdezorientowana. - Ciężka noc? - spytał, przyglądając się mojej twarzy. - Aż tak widać?
- Nie, nie jest źle, ale ja widzę że się nie wyspałaś - odparł spokojnie
- Po czym to poznałeś?- głupie pytanie, przecież każdy kto mnie choć trochę zna od razu rozpozna kiedy nie spałam. Widać to po mnie na kilometr.
- Nie wiem po prostu, żadnego entuzjazmy, uśmiechu, nic...- uśmiechnął się i ruszyliśmy na śniadanie. W wielkiej sali było już mnóstwo ludzi. Przekraczając próg, spojrzałam na stolik Huncwotów. James próbował zagadać do Lily, która była bliska ponownego wydarcia się na niego, Syriusz razem z Peterem żywo dyskutowali na jakiś temat co jakiś czas śmiejąc się z własnych żartów a Remus zajmował się swoim jedzeniem. Oderwałam wzrok i spojrzałam z niechęcią w stronę mojego stolika, pełnego krukonów. - Mmm...może chcesz usiąść ze mną? - spytał po chwili Severus widząc moją minę. - Co? aa..tak przepraszam to znaczy nie ja...-pogubiłam się - Chodź, bo zaczynasz bredzić ze zmęczenia a co jeśli zaśniesz podczas posiłku? - odparł ciągnąc mnie w stronę stołu Ślizgonów. Usiedliśmy na rogu stołu, tak by mieć chociaż odrobinę spokoju. Severus od razu nałożył sobie parę naleśników, a ja po chwili zastanowienia sięgnęłam po jajka. O dziwo było naprawdę przyjemnie, rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Dzięki niemu przynajmniej na chwilę zapomniałam o wszystkim problemach jakie mnie otaczały. Niestety tylko na chwilę. W pewnym momencie poczułam na sobie palący wzrok ludzi. Niepewnie podniosłam wzrok. Regululs, Lucjusz i kilka innych ślizgonów patrzyło się na nas żarliwie. - Emm..Sev? - spojrzałam na chłopaka, który najwidoczniej też to zauważył. - Nie przejmuj się...wiesz zwykle jadam sam, a już na pewno nie z przyjaciółmi huncwotów - odparł szeptem, po czym wrócił do posiłku. - Wiesz, ja się już będę zbierać - oznajmiłam wstając od stołu. - Dobra, mamy chyba razem trzecią lekcję prawda? - spytał - Tak - odpowiedziałam po czym wyszłam z sali. Pierwszą lekcją dzisiaj, były starożytne runy z Puchonami. Jednak pierwsze dwie lekcje, runy jak i zaklęcia odbyły się bez zbędnych fajerwerk. Lekcją która miał się odbyć ze ślizgonami były eliksiry. Po usłyszeniu dzwonka wszyscy weszliśmy do klasy. Usiadłam w środkowym rzędzie obok zielonowłosej ślizgonki. Spojrzałam w jej kierunku. Miała małe wąskie czarne oczy, równie mały nos i zielone włosy sięgające jej do ramion. Rozejrzałam się po klasie w poszukiwaniu Severusa. Nie było go. Było to dziwne, gdyż jest on jednym z nielicznych którzy mają prawie wzorową frekwencję. Wzrok skierowałam z powrotem na nauczyciela tłumaczącego teorie wywaru ze szczuroszczeta - Wywar ten ma za zadanie uleczyć rany i zadrapania- oznajmił nauczyciel. - Otwórzcie podręczniki na stronie 156 i spróbujcie go uwarzyć, w razie czego służę pomocą - nakazał profesor Slughorn opadając na fotel przy swoim biurku - A i pracujemy w pojedynkę - dodał na końcu, po czym zanurzył noc w proroku codziennym.Spojrzałam na przepis i sposób wykonania. Nie był trudny. Natychmiast wzięłam potrzebne składniki i zabrałam się do roboty. Po kolei wrzucałam następujące składniki; sierść szuroszczeta, gałkę oczną akromantuli, liście wiciokrzewu...nagle poczułam już drugi raz tego dnia że ktoś mnie obserwuje. Tylko tym razem była to zielonowłosa ślizgonka. Obserwowała każdy mój ruch nie wiedząc jak wykonać eliksir. - Musisz rozdrobnić liście wiciokrzewu - szepnęłam do dziewczyny. Ta spojrzała się na mnie jak na idiotkę. - Myślisz, że nie umiem tego sama zrobić? - parsknęła wbijając wzrok w podręcznik. Wróciłam do swojego eliksiru, który był już prawie skończony. Więcej nie zamieniłyśmy słowa, pomimo tego, że dziewczyna i tak przez prawie cały czas próbowała powtórzyć moje kroki. Jednak bezskutecznie, bo na koniec i tak oblała. Wychodząc z klasy słyszałam jak skarżyła się reszcie dziewczyn, co z jakiegoś powodu wywołało uśmiech na mojej twarzy. Po skończonej lekcji, poszłam szukać Severusa. Przeszukałam dokładnie lochy, pierwszy korytarz, salę...nigdzie go nie było. ~Może Lily będzie wiedzieć~ pomyślałam i ruszyłam na poszukiwania rudowłosej gryfonki. Lily znalazłam w bibliotece czytającą jeden z podręczników. - Hej - zagadnęłam do rudowłosej - Cześć - westchnęła zmęczona - Coś się stało? - spytałam widząc niemrawą minę dziewczyny. - Chowam się przed tym cymbałem, Jamesem - odparła. - Aaa...no tak, nie widziałaś może Severusa? Nie było go na lekcji - spytałam - Nie było? Hhm...nie ja go dzisiaj nie widziałam ale...o nie- Lily zamarła. - Co?
- Jako drugą lekcję mieliśmy Obronę z Ślizgonami, i Huncwoci coś kobinowali i...
- Chodź - nakazałam rudowłosej wychodząc z biblioteki
- Wiem gdzie mogą być - powiedziała Lily zgarniając swoje rzeczy do torby - Chodź - ruszyłyśmy w stronę dworu. Co prawda byłyśmy ubranę tylko w mundurki a na dworze było bardzo zimno, ale przez jakiś czas nam to nie przeszkadzało. Już miałyśmy wyjść na błonia, gdy zza rogu wyszedł Severus. - Sev! - zawołała rudowłosa podbiegając do chłopaka. - Co chcesz? - warknął -Co jest?- spytałam podchodząc bliżej. - Czemu nie było cię na lekcji? - spytała Lily - To nie wasz interes, ale jeśli już musicie wiedzieć Dumbledore musiał coś ze mną załatwić - odparł bez cienia wyrazu. - Aha...ale co się dzieje? Tak naprawdę? - spytałam patrząc w oczy chłopaka. -Nic! Co was to niby obchodzi?! - krzyknął po czym odszedł pośpiesznym krokiem. -Co to było?! - krzyknęła Lily z wymalowanym dziwieniem na twarzy. - N- nie wiem - szepnęła patrząc na odchodzącego ślizgona. - Ej wszystko ok?- poczułam dłoń gryfonki na ramieniu. - Co? a tak, znaczy coś się musiało stać dzisiaj z rana wszystko było dobrze... - odpowiedziałam odwracając się do rudowłosej. - Może...nie wiem- westchnęła - Może wróćmy do zamku, już i tak przegapiłyśmy obiad- dodała. Faktycznie go przegapiłyśmy. Wróciłyśmy do zamku, kierując się do sali od transmutacji. Ostatnia lekcja była z gryfonami. Po usłyszeniu dzwonka, usiadłyśmy z Lily w pierwszej ławce. Profesorka zaczęła tłumaczyć, i zbierać prace od uczniów. Ja jednak nie mogłam się skupić. W pewnym momencie poczułam jak ktoś zacięcie rzuca we mnie papierowymi kulkami. Odwróciłam się w stornę właściciela tej jakże śmiercionośnej broni. Black i Potter. Obaj szczerzyli zęby, rzucając to we mnie to w Lily, która skutecznie ich ignorowała. - Czego chcecie? -warknęłam szeptem. Po chwili na nasz stół wleciła nieco większa kulka. Rozwinęłam ją a na środku widniał napis ;
Mam zacząć wymieniać? Wiesz księżniczko tego byłaby długa lista
Parsknęłam z dezaprobatą i odrzuciłam do nich z powrotem kulkę. Jednak ich to nie usatysfakcjonowało i po chwili znowu poczułam papierowe kulki odbijając się od moich pleców i głowy. - Czego ty chcesz ode mnie Black?! - krzyknęłam odwracając się do chłopaka, który najwyraźniej osiągnął to czego chciał. - Panno Clove!, Black! Potter! Cała trójka szlaban! - krzyknęła profesorka - To ja rzucałem kulki - po chwili odezwał się Lupin - Pan Lupin także ma szlaban w takim razie, dziś wieczorem u mnie! - krzyknęła ponownie nauczycielka po czym wróciła do prowadzenia lekcji. Spojrzałam na moją towarzyszkę w ławce. Wzrok Lily wyrażął tylko jedno ~Przykro mi. Dosłownie po kilku sekundach papierowa kulka wleciała na nasz stolik. Rozwijając się sama ukazał się napis:
Wpadłaś, jak śliwka w kompot
YOU ARE READING
True Friends || Huncwoci
FanfictionDziewczyna, która nigdy nie wierzyła w przyjaźń, trafia do szkoły Magii i Czarodziejstwa - Hogwart, poznaje Huncwotów, i zaczyna nowy rozdział w życiu, czy uwierzy w prawdziwą przyjaźń?