36

244 12 0
                                    

- Coś nas chyba ominęło - chichot Jamesa rozległ się po sali. - Niewiele - odparł Syriusz wrzucając coś do kociołka. Niechętnie otworzyłam oczy. Dalej byliśmy w sali. Leżałam na ziemi przykryta szatą Syriusza, podczas gdy reszta wrzucała to kolejne składniki do stalowego garnuszka. - Co robicie? - spytałam przecierając ręką oczy. - O wstałaś, Luniek wie jak usunąć to coś - oznajmił James. - Gotowe! - po chwili stwierdził Remus zaglądając do kociołka - ustawcie się pod ścianą - nakazał. Tak też zrobiliśmy. Po chwili Remus rozlał zawartość kociołka na zagluconą ścianę a maź zaczęła się roztapiać. - Remus jesteś genialny - stwierdził Syriusz obejmując ramieniem przyjaciela. Ten tylko uśmiechnął się wiedząc, że faktycznie to była jego zasługa. - Jaki mamy plan? - spytał James wskazując na drzwi. - O 9 krukoni mają tu lekcje - odpowiedziałam chłopakowi - Która godzina? - spytałam. - 8.50 - odparł Remus spoglądając na zegarek na nadgarstku. - Mamy dziesięć minut, musimy ustalić co mówimy profesorowi - nakazał Syriusz spoglądając znacząco na naszą trójkę. - Nie będzie to za dobrze wyglądało, jeżeli znajdzie nas w takim stanie zwłaszcza z tobą Susy - wskazał na mnie znacząco palcem. Chyba wszyscy zrozumieliśmy aluzję Blacka. Dziewczyna z trzema chłopakami zamknięta w sali, to nie wygląda dobrze. - Może skoro ty masz teraz lekcje Susy, schowaj się gdzieś, my wyjdziemy i powiemy że podczas szlabanu zatrzasnęły się drzwi, a ty wyjdziesz gdy zacznie się lekcja jakby nigdy nic - wyjaśnił nam swój plan Remus. - Nie powiemy prawdy? - spytałam. - Zwariowałaś? - bąknął Syriusz - Nie ma opcji, mamy już plan jak się zrewanżować mojemu drogiemu bratu i kuzynowi - dodał po chwili. Ja tylko przewróciłam oczami. Nie miałam zamiaru im w tym pomagać. Nagle rozległ się dzwonek. Schowałam się za drzwiami tak by wyjść w odpowiednim momencie niezauważona. Do klasy zaczęli się schodzić uczniowie a huncwoci jakby nigdy nic wyszli z sali dumnym krokiem. Ja po chwili też wynurzyłam się zza drzwi dołączając do reszty.

                                     *

Głód dopadł mnie podczas przerwy obiadowej kiedy postanowiłam wykorzystać ten czas, żeby móc się przebrać. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę że nie jadłam nic od wczorajszej kolacji która składała się z kanapki. Przebrałam się najszybciej jak to było możliwe i biegiem ruszyłam do wielkiej sali. Oczywiście się spóźniłam. Gdy weszłam, sala była praktycznie pusta, jedyne co zastałam to skrzaty sprzątające po obiedzie. - Powinnaś zacząć w końcu coś jeść - zaśmiał się James stając na wprost mnie razem z resztą huncwotów. -Nie zdążyłam- powiedziałam ponuro patrząc z bólem na puste stoliki. -My też, ale spokojnie, mamy plan - uśmiechnął się Syriusz ruszając w kierunku kuchni. Chłopcy jakimś cudem znali sposób na otworzenie drzwi i już po chwili znajdowaliśmy się w idealnie wyposażonej kuchni. - Państwo tu po co? - spytał niezbyt przyjaźnie jeden ze skrzatów. -Nie zdążyliśmy na obiad, a śniadania tez nie zjedliśmy - oznajmił James patrząc błagający wzorkiem na skrzata - To nie mój problem, musicie pilnować czasu - odparł skrzat - Prosimy, ona nie jadła nic od wczorajszego śniadania - powiedział Remus wskazując na mnie palcem dając tym samym wzrokowy sygnał. Trzeba grać. Przybrałem cierpiącą minę, i spojrzałam błagalnie na skrzaty. - Dobrze ale żeby to było ostatni raz - burknął wreszcie skrzat po czym kazał nam usiąść przy jednym ze stolików. Dosłownie chwile później na naszych stołach pojawił się atrakcyjnie wyglądający obiad - Bon apettit - oznajmił Syriusz zabierając się do jedzenia. Wszyscy poszliśmy w jego ślady i po pół godzinie byliśmy najedzeni. - Skoro i tak jesteśmy spóźnieni na ostatnia lekcje, co robimy? - spytał James wkładając do ust ostatni kawałek posiłku. - Możemy iść na dwór - zaproponowałam, a reszta przystała na ten pomysł. - Skoczy tylko się przebrać - oznajmiłam po czym ruszyłam do dormitorium. Jednym ruchem zgarnęła granatowy płaszczyk i skierowałam się do wieży Gryfonów. - To nie mężczyźni powinni odbierać dziewczyny? - uśmiechnął się Syriusz gdy spotkaliśmy się przy wyjściu z wieży. - Teoretycznie tak, ale jak widzisz ja tu żadnego nie widzę - uśmiechnęłam się szeroko zostawiajac za sobą zdezorientowanych huncwotów. - Co?! My jesteśmy dojrzałymi mężczyznami, dżentelmenami - zaprzeczał James - A to nie wy przypadkiem zbombardowaliście na początku roku Severusa balonami z farbą? - spojrzałam na nich znacząco próbując powstrzymać śmiech. Oczywiście mi się to nie udało i już po chwili niemalże dusiłam się, nie mogąc się opanować. - Boki zrywać - burknął Syriusz  i razem z  Jamesem zaczęli  iść w stronę dworu. Kiedy już się opanowałem dołączyłam do nich z Remusem.  - To gdzie idziemy? - spytałam odganiając ich. Możemy iść teoretycznie do chaty - zaproponował James zerkając niepewnie na Remusa. Ten tylko uśmiechnął się lekko i zaaprobował pomysł kiwnięciem głowy. - Chaty? - spytałam - Zobaczysz - odparł Syriusz ciągnąć mnie za róg płaszcza.  Dotarliśmy do bijącej wierzby, gdzie Huncwoci pokazali mi wydrążony sekretny tunel prowadzący do chaty. W tunelu było zimno i ciemno, a jak się okazało był równie długi. - Susy jesteś tam? - usłyszałam nawoływanie Remusa - Tak, idę- odkrzyknęłam do chłopaka przyspieszając kroku. Po chwili tunel się skończył a ja znalazłam się w starej jednak ładnie urządzonej drewnianej chatce. Jednak było w niej coś niepokojącego. Baldachim łóżka był porozdzierany na strzępy a na meblach bylo widać ślady pazurów. Podeszłam bliżej do dębowej komody na której było widać ślad trzech wielkich pazurów. Niepewnie przejechałam po nich opuszkami palców. - Tutaj najczęściej się przemieniam - odparł cicho Remus. - Ooh, nie wiedziałam - spojrzałam niepewnie w stronę szatyna. Nikt nie wiedział co powiedzieć, Syriusz i James zamarli, Remus patrzył się na mnie z niepokojem a ja nie miałam pojęcia co powinnam powiedzieć czy zrobić. - Macie plany na bal? - spytałam w końcu, przerywając niezręczna ciszę. Może sobie wyobraziłam ale mogłabym przysiąc że dało się słyszeć jak Syriusz i James cicho wydychają z ulgą powietrze. - Nie wiem, spróbuje zaprosić Lily - odparł James opadając na łóżko - Nie rób sobie zbyt dużych nadzieje rogasiu- zaśmiał się Syriusz - Może się zgodzi, ale musisz się postarać - spojrzałam na leżącego okularnika - Pomożesz mi?- spytał podnosząc głowę jak małe dziecko - Jasne - odpowiedziałam uśmiechając się. - A wy? - spytał James patrząc na chłopaków - Ja nie wiem - odpowiedział Remus - Ja też- dodał Syriusz. - A ty Susy?- wyrwał mnie Remus z zamyśleń. - Co? Nie wiem nawet czy pójdę - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. - Idziesz- postanowili prawie wszyscy na raz. - Po pierwsze; nie mam się w co ubrać a po drugie; nikt mnie nie zaprosił - odparłam. - kogos ci znajdziemy - uśmiechnął się iście po cwaniacku James - Ale co do sukienki, musisz sobie sama poradzić - dodał. - Może pójdę z Lily - oświadczyłam. - Dobra jelonku, teraz siadaj i powiedz jak zamierzasz zaprosić Lily - nakazał mu Syriusz - Myślałem, że może spytam ją jakoś tak jutro po kolacji...albo...- zaczął, ale przerwał gdy Syriusz klapnął sobie otwartą dłonią w czoło - Nie ma opcji, to musi być coś...takiego żeby nie mogła odmówić - dodał Remus. - Mam pomysł - oznajmiłam po chwili - Co powiesz, żeby po kolacji jak będzie wracała korytarzem pod wieżę. Tam będziesz czekać ty, dasz jej bukiet kwiatów, lekko się ukłonisz i wręczysz jej kwiaty prosząc o krótką przechadzkę, zaprowadzisz ją na wieżę astronomiczną gdzie wszystko będzie pięknie przystrojone lampkami, śnieg będzie lekko prószył na zewnątrz nadając klimatu. Wtedy w tle zacznie grać muzyka, ukłonisz się ponownie i zapytasz się czy chciałaby iść z tobą na bal i...

- To ty ją zapraszasz czy ja? - śmiał się James - Nie zrozum mnie źle pomysł ekstra, ale nie za dużo zachodu? - spytał nadąsany

- Nie! - odparłam stanowczo

- Susy ma rację, musisz się postarać - poparł mnie Remus

- Ale ty nie streszczaj nam planu z takim rozmarzeniem co ona bo drugi raz tego nie wytrzymam - bąknął Syriusz, za co oberwał poduszką. - Kiedy to zamierzasz zrobić? - spytał po chwili

- Najlepiej dzisiaj! - odpowiedziałam zamiast Jamesa - Trzeba wszystko przyszykować! Teraz! - krzyknęłam zrywając się na równe nogi. - Ruszcie się! - rozkazałam, gdy żaden z nich nie raczył się ruszyć. Wyszliśmy z starej chaty, omawiając po drodze każdy szczegół. - Remus, masz najlepszy gust z waszej trójki, zajmiesz się dekoracjami na wierzy? - spytałam Lunatyka gdy wyszliśmy z tunelu pod bijącą wierzbą. - Jasne - uśmiechnął się szeroko - Ej! Wcale nie ma najlepszego gustu! - bąknął niedoceniony Syriusz - Własnie, że ma, spokojnie Łapciu, twoim zadaniem będzie przyszykować Jamesa, a Jamesa się przystosować mentalnie i wymyślić jakąś ładną kwestię - oznajmiłam - A ty? - spytał - Ja? Muszę doprowadzić Lily - wyjaśniłam - Ruszajcie się! To musi się udać! - krzyknęłam ponownie na obijających się huncwotów - Strasznie się rządzi jak czymś dowodzi - burknął cicho Syriusz - Słyszałam! - zawołałam, po czym ruszyłam na poszukiwania rudowłosej. Lily dokładnie tak jak oczekiwałam właśnie wychodziła z wielkiej sali po kolacji. - Hej, mogę cię prosić na słówko? - podeszłam do zielonookiej - Jasne - odparła z uśmiechem. Powoli szłyśmy najdłuższą drogą do wierzy gryfonów by dać huncwotom czas na przygotowanie. Przed ostatnim zakrętem, wzięłam głęboki oddech i zapytałam - Co czujesz do Jamesa? - spytałam na jednym wdechu. Lily zamurowało, jednak tylko na chwilę. - Nie wiem, z jednej strony w 90% mam go dosyć, ale czasami zdarzają się momenty, że jest naprawdę uroczy - odpowiedziała po chwili - Powiedz o tym komuś, to skończysz gorzej niż po spotkaniu z bijącą wierzbą - zagroziła mi. - Spokojnie nie powiem - odparłam szczerze. Po chwili minęłyśmy zakręt, i naszym oczom ukazał się wystrojony James z Syriuszem u boku. Naprawdę się postarali. James był ubrany w czarną koszulę i eleganckie spodnie, a w lewej ręce trzymał bukiet czerwonych róż. - Lily zechcesz się przejść? - spytał podając dziewczynie kwiaty. Lily ponownie zamurowało. Przyjęła kwiaty i niepewnie kiwnęła głową. Po chwili James złapał Gryfonkę za rękę i ruszyli w stronę wierzy. - Czemu mam wrażenie, że ty przejmujesz się bardziej od niego? - spytał z rozbawieniem Syriusz gdy zniknęli za rogiem. - Nie wiem, zawsze chciałam zorganizować coś takiego- odpowiedziałam po chwili zastanowienia. - Wejdziesz? - spytał Black, wymawiając hasło do wierzy Gryffindoru. - Mhh...tak, muszę wiedzieć jak poszło - odparłam i weszłam za chłopakiem do wierzy. Weszliśmy do pokoju wspólnego, i nagle wszystkie oczy zwróciły się ku nam, ale tylko na chwilę. Po zlustrowaniu mnie i Syriusza wzrokiem, praktycznie wszyscy zaczęli od razu szeptać między sobą, wskazując na nas znacząco. - Co jest? - spytałam chłopaka,który zdawał się wypierać to co aktualnie się działo. Nie odpowiadając ruszył po schodach jakby nigdy nic, a ja po chwili ruszyłam za nim. - I jak? - spytał Remus, gdy zamknęliśmy za sobą drzwi.              - Poszli - odparł Syriusz siadając na łóżku. - Myślisz, że się zgodzi? - dodał podchodząc do szafy. v - Sądzę, że tak - odpowiedziałam bez chwili namysłu - Dobra, ja muszę się wykąpać bo przy dekorowaniu wierzy ubrudziłem się tysiącem pierdół - zlustrowałam Lunatyka wzrokiem. Faktycznie, cały bok koszulki miał umazany czymś błyszczącym. Opadłam na łóżko obok Syriusza, opierając głowę o ścianę. Po chwili on zrobił dokładnie to samo. Zamknęłam na chwilę oczy próbując wyobrazić sobie w tej chwili wierzę astronomiczną z Lili i Jamesem tańczącymi po środku. - Poszłabyś ze mną na bal? - wyrwał mnie z zamyśleń Syriusz. - Co? - spytałam speszona. - Bożonarodzeniowy, mówiłaś, że nie masz z kim iść - dodał po chwili. - Chętnie - uśmiechnęłam się do chłopaka. Spojrzałam w jego wielkie szare tęczówki. Był zadowolony, widać to było na kilometr. - Ale musisz przyznać, że James postarał się bardziej - zaśmiałam się przerywając ciszę. - Nie psuj chwili Clove - rzucił we mnie poduszką. - Ej! - pisnęłam nie pozostając mu dłużna. Toczyliśmy bitwę na poduszki do momentu w którym Remus nie wyszedł z łazienki. - Gorzej niż dzieci, ręce opadają - westchnął teatralnie oglądając zrobiony przed sekundą bałagan. Jednak  nie wytrzymałam i on także oberwał białą poduszką. Po chwili usłyszeliśmy odgłos otwieranych drzwi a do pokoju wszedł zarumieniony James - I jak? - krzyknęliśmy na raz.

- Zgodziła się

True Friends || HuncwociWhere stories live. Discover now