Uczenie się drugiego człowieka jest wyjątkowo trudną, ale niezwykle ciekawą sztuką. To fascynujące, jak bardzo możesz poznać kogoś, wyłącznie obserwując jego zachowania, próbując domyślić się, co właśnie ma w głowie, albo co go interesuje. Zwłaszcza gdy twoje konkluzje spotykają się z rzeczywistością, a tym samym dowiadujesz się o sobie, że albo masz umiejętność odgadywania ludzi, albo kompletnie się pomyliłeś.
Nigdy nie miałem problemów z empatią i nie chodzi tutaj tylko o kwestie współczucia, a o kwestie potocznie mówiąc, znania się na ludziach. Jakie było więc moje zdziwienie, gdy pozwoliłem Iris Martin na otworzenie się przede mną, przy okazji rozumiejąc, że ja nie zawsze mam rację, a świat nie do końca wygląda tak, jak nam się dotychczas wydawało. Nawet gdy poznałem już mniej więcej jej tok myślenia, dziewczyna potrafiła całkowicie mnie zaskoczyć, podważyć jakikolwiek kiełkujący pomysł w głowie, tym samym w wielu momentach pozostawała dla mnie ogromną zagadką do rozwikłania. Choć na pierwszy rzut oka wydawała się oczywista oraz prosta w obsłudze.
Nie chciałem się w niej zakochać, skąd. To było ostatnie w co wpakowałbym się świadomie. Problem w tym, że próbując nagminnie o tym nie myśleć, myślałem więcej, a moje emocje bombardowały mnie z każdej strony, więc okazało się, że jestem nie tyle strasznie głupi, co zwyczajnie podatny i bezbronny.
To może się wam wydawać śmieszne, albo całkowicie niepoważne. Niemożliwe, by dorosły mężczyzna w rzeczy samej stracił głowę dla nastolatki. Wyjaśnię wam mój problem bardziej obrazowo. Kiedy byłem młody, uznałem, że zamknę się w sobie pod względem romantycznych uniesień, by uniknąć upadku. To nie jest tak, że wiek definiuje nasz iloraz inteligencji emocjonalnej. Jeżeli człowiek nie pozwoli odejść pewnym trudnościom, dusi je pod jakąś skorupą, to nieważne ilu lat by nie miał, jego dawne utrapienia wciąż pozostają takie same, być może głupie, być może śmieszne dla niektórych. Są dorośli, którzy boją się rolek, bo w wieku dwunastu lat upadli i mocno zbili kolano. Są dorośli, którzy nie mają pojęcia o matematyce, a każde bliskie spotkanie z nią, powoduje nagły atak paniki, bo w liceum nabawili się traum. Są dorośli, którzy nie potrafią występować publicznie, bo kiedyś się ośmieszyli, albo drugiej strony – nigdy się tego nie nauczyli. I mógłbym tak cały dzień nadmieniać przykłady.
Człowiek całe życie się czegoś uczy, a jeżeli ten proces zostanie wstrzymany, to niezależnie od wieku, umiejętność nie pojawi się tak nagle.
Wbrew pozorom ci wasi „poważni dorośli", to też są ludzie, którzy mają swój krzyż do dźwigania, jak kiedyś powiedziała mi Iris. Może was zaskoczę, ale to nie jest tak, że osiągając jakiś numerek na liczniku, nagle posiadacie zdolność bezproblemowego płacenia rachunków, chodzenia na rozmowy o pracę, rozliczania dokumentów, czy wychowywania dzieci. Życie to nie simsy. To nie jest tak, że odblokowują wam się nowe opcje na klikanym przedmiocie.
Żeby bezproblemowo płacić rachunki, trzeba założyć konto w banku, trzeba zrozumieć urzędowy bełkot, albo zatrudnić księgową. By nie odczuwać stresu przed rozmowami kwalifikacyjnymi, wypadałoby przejść się na ich więcej. By wychowywać dzieci... Cóż, może zapytajcie Michaela? Bo patrząc na niego, doszedłem do wniosku, że chociaż przeczytałby wszystkie książki świata na temat ojcostwa, jego pierwsze dziecko i tak zostanie dzieckiem ćwiczebnym.
Mniejsza, rozumiecie mniej więcej do czego piję? Tak całościowo?
Nie chodzi mi o to, że zakochałem się w nastolatce, dlatego, że jako nastolatek zamknąłem się w sobie. Zakochałem się w Iris, bo była, bo jest... Dziewczyną, która wpasowuje się w moje poczucie estetyki, a także spełnia moje potrzeby intelektualne. Bo jest tą osobą, przy której straciłem czujność... Nie różniło nas dwadzieścia, czy trzydzieści lat, tylko osiem. Osiem lat. Ludzie się w ten sposób spotykają. Więc to nie jest aż niepoprawne, przynajmniej byłoby mniej niepoprawne, gdyby ewoluowała w osobę pełnoletnią, zatem powiedzmy, że ostałem w stagnacji, czekając na ten moment, by podjąć jakąkolwiek, dalszą decyzję. Mimo to wciąż pozostawało parę miesięcy, podczas których nieustannie pełniłem funkcję jej nauczyciela. I cokolwiek miało się stać – byłem pewny tylko tego, że nie tknę palcem, w sposób seksualny, nieletniej dziewczyny.
CZYTASZ
american novel {hemmings} ✓
Fanfiction"Patrząc na rodziców Iris Martin, jako nauczyciel, albo raczej jako człowiek, uświadomiłem sobie parę prostych faktów dotyczących życia. Po pierwsze - biedna cheerleaderka. Po drugie - pieniądze zdecydowanie piorą mózgi bardziej niż gry wideo. Po tr...