Przyjąłem nową taktykę, bo całą tą sytuację pomiędzy mną i nastoletnią cheerleaderką można nazwać już problemem, więc do walki z problemem, potrzebowałem taktyki. Uznałem, że zamiast udawać, że nic się nie dzieję, zaakceptuję fakt, iż między nami rodzi się... Przyjaźń. Tak, właśnie. Przyjaźń. Zacząłem w kierunku owego zagadnienia już ostatnim razem, przecież nie każda relacja damsko – męska, oparta na pozytywnych stosunkach, musi od razu prowadzić do łóżka! Zwłaszcza, że ja nie pchałem się w nic emocjonalnego, nie wchodziłem związki, nie szukałem partnerki na stałe, nie chciałem się wiązać. Jeżeli czysto hipotetycznie, Iris również zauważała, że coś zaczyna się między nami dziać, podejrzewałem, że ona odbiera to zupełnie w inny sposób. Znałem logikę zakochanych nastolatek, z tą różnicą, że ona była zupełnie inna, niż nastolatki, które znałem. Była dojrzalsza, miała więcej obowiązków na głowie, niż niejeden dorosły. Znała swoje zadania, wykazywała się ogromną odpowiedzialnością i mimo, że czasem naprawdę potrafiła spanikować, stać się rozsypką – wiąż, imponowała mi. Zdawałem sobie zatem sprawę z tego, jak może ją to wszystko dotykać, czy przytłaczać. Domyślałem się, iż Iris nie skacze pod niebo ze szczęścia. Ale może podobnie do mnie przejęła logikę ignorancji? Cholera, w takich sytuacjach żałowałem, że nie możemy o tym zwyczajnie porozmawiać. Temat był na tyle kruchy, że jedno, nieodpowiednie słowo mogło doprowadzić do prawdziwej tragedii.
Więc przyjaźń brzmiała w porządku...
W szkole staraliśmy się zachować jakieś granice dobrego smaku, pomijając oczywiście okresowy wypadek, wciąż potrafiliśmy posprzeczać się na lekcji o rację, ale czułem na sobie dziwny wzrok uczniów, który świadczył o tym, że jestem oczywisty. Miałem tylko nadzieję, że mieli na myśli to, że jestem łatwy jako nauczyciel, to znaczy, że podobnie jak inni pedagodzy, dałem się doskonałej Iris Martin i przestałem być tym rodzynkiem, który tyrał ją bez skrupułów przez ostatnie pół roku.
Michael patrzył na mnie wymownie, ale nie komentował tego tak często, bo poświęcał sto procent swojej uwagi Crystal. Dziwne, że Calum nie miał zakwasów na czole, od sugestywnego poruszania brwiami, natomiast dziękowałem wszystkim bóstwom tego świata, że Ashton póki co niewiele wiedział, bo nawet jeśli wyglądał niegroźnie, już drżałem ze strachu przed jego psychologiczną gadką.
To fakt, trochę unikałem Irwina w ostatnim czasie, mimo wszystko umówiliśmy się we czwórkę na obiad, wtorkowego popołudnia. Skończyliśmy z Calumem szybciej niż Ash, on musiał poprowadzić jeszcze jakąś lekcję o zaufaniu, dlatego by zgarnąć jeszcze jego, wielkodusznie uznaliśmy – ja oraz Hood, że będziemy go wspierać.
Zasiedliśmy na parapecie okna, wpatrywaliśmy się w swojego przyjaciela z miną „skończ to szybko", na co uczniowie powielali nasz grymas, co jedynie zestresowało Ashtona do tego stopnia, że stał się trochę bardziej flegmatyczny, niż zazwyczaj.
Spójrzmy prawdzie w oczy – nikomu już się nie chciało tam siedzieć, ale dyrektor pilnował, by uczniowie zostali na zajęciach. Czasem miał na tym punkcie pierdolca, bo nie powiem delikatniej. Pamiętam najdłuższą w swoim życiu kozę, za ucieczkę z zajęć bibliotecznych, wlepionych o czwartej trzydzieści po południu w piątek, zamiast treningu piłki. Śmiech na sali, ale naprawdę zdarzały się przypadki przeklętych uczniów, którzy w ramach braku solidarności z klasą, siedzieli tam później, tylko po to, by nakapować, że reszta uciekła.
Liczyliśmy na to, że Ashton powie trzy zdania, rozda im jakieś ćwiczenia, a później wszyscy rozejdą się w swoją stronę – nic bardziej mylnego. Michael zapuszczał korzenie w restauracji, nieustannie pisał nam, że zamówił już litr soku, więc go wypił, a jego rozrywką prócz grania w Jewell Legend, jest również chodzenie do toalety, bo podświadomie łączy się ze swoją ciężarną dziewczyną.
CZYTASZ
american novel {hemmings} ✓
Fanfic"Patrząc na rodziców Iris Martin, jako nauczyciel, albo raczej jako człowiek, uświadomiłem sobie parę prostych faktów dotyczących życia. Po pierwsze - biedna cheerleaderka. Po drugie - pieniądze zdecydowanie piorą mózgi bardziej niż gry wideo. Po tr...