21. Jest pan zakochany

5.3K 466 412
                                    

Doskonale pamiętam, że swoje osiemnaste urodziny obchodziłem dość hucznie. Spotkaliśmy się ze znajomymi, zorganizowaliśmy wielkie ognisko, każdy wyszedł z imprezy pijany, choć teoretycznie nie mogliśmy jeszcze spożywać alkoholu. Nie mam zbyt wyraźnych wspomnień z tego przedsięwzięcia. Wiem jedynie, że Calum przyjechał do mnie już z samego rana motocyklem, obudził moją mamę, która psioczyła na niego pod nosem, że nie po to ma wakacje, by wstawać przed ósmą, a ja, zupełnie nieświadom, że według prawa właśnie od dziś – mogę wziąć kredyt, ożenić się, założyć firmę, albo bez większych konsekwencji zakończyć edukację, wepchnąłem zdezorientowaną Mię pod kołdrę, ponieważ byłem przekonany, iż to Liz zrobiła nam nalot.

Bardzo wyraźnie widzę, jak przekabaciliśmy starszą siostrę Hooda, by kupiła nam wódkę i fajki, za które musieliśmy odpalić jej przynajmniej pięć dych, bo się pofatygowała, tym samym przetrząsnęliśmy z chłopakami wszystkie kieszenie. Za zioło wypłacałem się Michaelowi przez sto następnych lat, bo nie pamiętał, że na gazie spuścił mi z ceny.

Wieczorem pojechaliśmy autem ojca Ashtona za miasto, a tam, nad jeziorem, odbyła się jedna z huczniejszych zabaw mojej młodości. Reszty... Nie potrafię sobie wyobrazić. Zostały mi po tym wszystkim wyłącznie zdjęcia, jakieś opowieści, bo Calum upiera się, że on jedynie się podchmielił i wszystko, co opowiada jest szczerą prawdą.

Domyślałem się, że osiemnaste urodziny Iris Martin będą wyglądały zupełnie inaczej, chociaż jakoś nieszczególnie się nad tym zastanawiałem. Gdybym miał strzelać, wybrałbym jakiś bankiet dla stu najbliższych przyjaciół i oczywiście rodziny... Ale nigdy, przenigdy nie wpadłbym na to, że ja zostanę na niego zaproszony.

Jak zwykle przed zajęciami, na które cudem udało mi się nie spóźnić, wszedłem do pokoju nauczycielskiego popijając kupioną wcześniej na stacji benzynowej kawę, w towarzystwie Caluma, który opowiadał mi o sobotnim meczu. On naprawdę wierzył, że ja oglądam te mecze, ale znacie mnie już trochę. Domyślacie się jak to wygląda.

On – pisze na messengerze czy to widziałem.

Ja – odpisuję, „o mój boże ale akcja", przerzucając kolejną stronę książki przy wyłączonym telewizorze.

Cal potrafił podekscytować się piłką do tego stopnia, że pieprzył o jednym uderzeniu przez trzy następne dni, zatem miałem pełne prawo do kiwania w znudzeniu głową, przy okazji myśląc o rzeczach kompletnie ze sportem niezwiązanych.

Zamierzałem odhaczyć się na liście obecności, schować lunch do lodówki, powiedzieć bibliotekarce miłego dnia, ale gdy dostrzegłem wianuszek zachwyconych nauczycieli, w towarzystwie Iris Martin, która wyglądając jak milion dolarów, rozdawała im koperty, prawie potknąłem się o sznurówki własnych trampek. Hood chwycił moje ramię, bo o ile łapał zadyszkę biegając, refleks wciąż miał niezastąpiony.

- O, dzień dobry, panie Hemmings, trenerze. – Dziewczyna obróciła się w naszym kierunku ze słodkim uśmiechem, a ja nie miałem pojęcia co chce właśnie zrobić. – Moi rodzice zapraszają całe grono pedagogiczne na bankiet z okazji moich osiemnastych urodzin, proszę podesłać mi maila z informacją, czy panowie się zjawią. – Podała mi perfumowaną kopertę, a ja zamrugałem kilkakrotnie wolniej, kodując te informacje.

W dniu osiemnastych urodzin Iris, na które czekałem z zapartym tchem, miałbym pić szampana w towarzystwie swojego szefa, jej rodziców oraz kolegów z pracy, którzy ponad wszelką wątpliwość patrzyliby nam na ręce?

Zmarszczyłem czoło i zapytałem nastolatkę wzrokiem o to, czy jest poważna, ale odpowiedziała jedynie uśmiechem.

- No ja wpadnę. – Calum poklepał mnie po ramieniu, bym wyszedł z nagłego transu. Słyszałem innych nauczycieli, którzy w tym czasie zachwycali się faktem owego zaproszenia, jakby co najmniej mieli zjeść kolację w towarzystwie Jezusa Chrystusa i dwunastu apostołów. – Wszystkiego najlepszego, panno Martin. – Hood wziął kawę z mojej ręki, podając kubek dziewczynie. – Proszę, Luke jej jeszcze nie pił.

american novel {hemmings} ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz