W każdej paczce przyjaciół musi znaleźć się ten przystojny, ten mądry, ten ciamajdowaty i ten zabawny. Jakie było zatem moje wyzwanie, skoro musiałem pełnić wszystkie wymienione role w pojedynkę, ponieważ moi kumple nie dość, że zaczęli starzeć się zdecydowanie zbyt szybko, to umówmy się, nie mają żadnego charakteru.
Dobra, przecież żartowałem, nie patrzcie tak na mnie!
Właściwie nigdy nie chciałem dorastać. Odpowiadało mi życie bez jakichkolwiek reguł, podejmowanie decyzji spontanicznie i skakanie z kwiatka na kwiatek, a z biegiem lat, obserwując jak chłopaki wchodzą w dorosłość, czułem jakby to wszystko przelatywało mi przez palce i działo się obok mnie.
Przeżyłem utratę Ashtona, on był szybki, nawet nie skończył dobrze studiów, a już zaczął płodzić dzieci. Czego innego mogłem się spodziewać, skoro poznał miłość swojego życia na pierwszym roku studiów? Nie wierzyłem w ten związek, ale gdy odkryłem, że oboje są walnięci na punkcie bdsm, chociaż co niedziela zajmują pierwszą, kościelną ławkę, uznałem, iż powinien w to inwestować, bo drugiej takiej nie znajdzie. No i umówmy się, natura nieźle obdarzyła Kaitlin, jeśli wiecie co mam na myśli.
Zostaliśmy zatem we trójkę. Michael i tak nie miał stałej pracy, a Luke lubił się bawić. Czasem obstawiałem w głowie, który z nich pierwszy oberwie, niczym z paintballa, bo tak właśnie to wyglądało w mojej głowie.
Michael był zakochany w Crystal odkąd go znałem, a skoro grzebał się z tym przez miliony lat, nie oczekiwałem, aby to kiedykolwiek zaistniało. Spekulowałem raczej, że ona znajdzie sobie kogoś innego, a on będzie dobrym wujkiem jej dzieci, bazgroląc cyrklem po zdjęciach jej partnera, bądź partnerki.
Nic bardziej mylnego. Michael postawił sprawę jasno, to znaczy... Zapłodnił ją. I czy Crystal się to podobało? Ku mojemu zaskoczeniu – bardzo!
Pomyślałem więc: „muszę chronić Luke'a!", ale gdy tylko obrałem sobie tę ścieżkę życiową, czy tam kariery, bo osłanianie kumpli nazwałbym już karierą, było już za późno. Tak z dnia na dzień, z „daj spokój, Calum, to gówniara", przeszedł do wyśledzania jej wzorkiem na boisku, gdy poruszała tyłkiem w krótkiej spódniczce.
Ale czy mogę się mu dziwić? Iris Martin była po prostu piękna. Sprawiała wrażenie takiej dziewczyny, do której nawet ja – największy przystojniak jaki chodził po tym świecie, miałbym obiekcje startować, bo nie dość, że powalała urokiem osobistym, miała też całkiem spore rogi.
W ten sposób więc... odeszli moi wszyscy przyjaciele, a ja utraciłem uciechę z podbijania do lasek w klubach, bo wcale nie miałem ochoty na to bez ani jednego skrzydłowego. Pewnie słyszeliście te plotki, że pukam nastolatki w kantorku. Nie, pukam tam woźne i nauczycielki.
Zatkajcie uszy, wszyscy!
Ta bibliotekarka była najbardziej wyuzdana seksualnie, serio, jej chuć nie miała granic i chociaż czasem zaistniał problem, żeby zmieścić się razem w małej przestrzeni, to wydawało się całkiem gorące.
Okej, możecie słuchać.
Czy pieprzyłem kiedyś nieletnią, albo proponowałem jej seks? Nie, no chyba, że sam byłem nieletni, albo ja miałem dwadzieścia lat, a ona siedemnaście, mniejsza, wiecie o co mi chodzi.
Jasne, lubię sobie popatrzeć na dziewczyny, które wymachują pomponami, lubię uśmiechnąć się pod nosem do licealistek w szortach, ale cała ta historia wzięła się raczej z tego, że Ashton z Lukiem zaczęli we mnie wymyślać, przyłączył się do tego Michael, a mnie w sumie wisiało, czy widzą w swoim poczciwym, pobożnym, inteligentnym i zniewalającym przyjacielu predatora, czy też nie.
CZYTASZ
american novel {hemmings} ✓
Fanfiction"Patrząc na rodziców Iris Martin, jako nauczyciel, albo raczej jako człowiek, uświadomiłem sobie parę prostych faktów dotyczących życia. Po pierwsze - biedna cheerleaderka. Po drugie - pieniądze zdecydowanie piorą mózgi bardziej niż gry wideo. Po tr...