28. Prawdziwy exposing

4.5K 360 91
                                    

            To już jest jakaś tendencja, że gdy się zakochasz, nagle wszystko inne przestaje mieć tak ogromne znaczenie, jak miało wcześniej. Dlatego nie mogłem winić Iris, że rzeczywiście ciężko jej skupić się na nauce. Kiedy czasem zapytałem nastolatkę o cokolwiek podczas zajęć, odpowiadała mi zbywającym uśmiechem, a ja odpuszczałem jej, niby dając się na to wytłumaczenie, że uczyła się matematyki prawie do rana.

Mimo to, nie mogłem pozwolić na kiepskie napisanie przez Iris egzaminu, który miał odbyć się już w tym miesiącu, a idealnym ku temu momentem okazał się weekend, gdy oboje jej rodzice wyjechali w interesach. Oczywiście ze względu na pomoc domową, nie mogłem spędzić tych paru dni u niej, ale ona mogła powiedzieć, że będzie nocowała u Scotta, jak zresztą zwykle, a tak naprawdę przenocować u mnie.

Kiedy tylko Iris usłyszała tę propozycję, cała się wręcz rozpromieniła. Od poniedziałku do piątku popołudnia, opowiadała, jak będzie świetnie, jak będziemy się razem dobrze bawić, na co wyłącznie kiwałem głową, bo uknułem niecny plan. Na nastolatki trzeba mieć jednak sposób. 

Kiedy skończyłem w piątek zajęcia, wróciłem do siebie i zacząłem kserować oraz drukować, czując się mistrzem zła. Ułożyłem całą stertę podręczników, lektur, pomocy naukowych, czystych kartek, zakreślaczy, ołówków, długopisów, tuż obok kanapy. Ugotowałem dość ciężki obiad, by po zjedzeniu jego zamiast dobierać się do mnie, chciała zasiąść na tej kanapie na wieki, a ja niewinnie mógłbym sięgać po notatki i podawać je Iris, mówiąc, by tylko rzuciła okiem.

Spodziewałem się marudzenia, spodziewałem się przewracania oczami, ale było warto i musiała wiedzieć, że zależy mi na tym, byśmy wreszcie ruszyli z materiałem do przodu. Nie mieliśmy już za wiele czasu, także musiałem działać drastycznie.

Kiedy Iris weszła do mojego mieszkania, witając się od wejścia z Petunią, ubrana i wymalowana tak, jakbyśmy mieli gdzieś pójść, uśmiechnąłem się uroczo, ale także szatańsko, zakładając nogę na nodze na tej sofie.

- Hej skarbie – przywitałem się przymilnie.

Dziewczyna zrobiła smutną minę, widząc mój grymas i to, czym jestem otoczony, niby murem obronnym, musiała poczuć się bardzo zdradzona i dotknięta wręcz.

- Hej kochanie – siliła się na uśmiech, podeszła do mnie, dała mi długiego, słodkiego buziaka na przywitanie, zapewne żeby mnie trochę urobić. Wiedziała, że musi wziąć się za naukę, no ale o wiele bardziej wolała spędzać ze mną czas w inny sposób.

Aż mruknąłem i wciągnąłem ją na swoje kolana, kładąc dłonie na biodrach Iris. Poprawiłem jej spódniczkę, która się podwinęła.

- Usiądź sobie. Zjesz kolację? – Nie planowałem atakować Iris od razu. O nie, to byłoby okrutne. Musiałem zapobiec jej gierkom i temu, by czasem nie zaczęła się do mnie dobierać, bo mógłbym polec. Szanujmy się, jestem tylko facetem i umawiam się z okrutnie gorącą, dobrze rozciągniętą cheerleaderką.

Wszystko idealnie przemyślałem – zbrodnia doskonała.

Pogłaskała mnie policzku, siedząc mi na kolanach, po wzroku Martin widziałem, że wcale nie jest w nastroju na naukę.

- Pewnie, dzięki. – Spojrzała po materiałach. – Boję się zapytać, ale... Co to? Myślałam, że spędzimy dziś czas trochę inaczej. – Niewinnie pogłaskała moją klatkę piersiową, rozpinając jeden guziczek mojej koszuli.

- Wiesz, mamy dziś, jutro, część pojutrza, a to tak sobie leży... – Posunąłem dłonią z biodra Iris na jej pośladek. Uśmiechnąłem się zalotnie. – Byłem sobie rzucić okiem na wasz trening zanim wszedłem do auta... – Wiedziałem, że nie mogę jej rozgrzać do czerwoności, ale chciałem przy okazji dać dziewczynie poczucie, że po efektywnej nauce, czeka nas efektywna miłość, więc musiała równocześnie dostać wersję demo tej miłości.

american novel {hemmings} ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz