Special 3. List Miłosny

3.3K 286 122
                                    

Czasem jest tak, że poznajesz kogoś i od samego początku masz pewność, że ta osoba nie będzie ci odpowiadać w najmniejszym stopniu. Kiedy zobaczyłam Luke'a Hemmingsa po raz pierwszy w swoim życiu, gdy wszedł do klasy od języka angielskiego, którego uczył de facto, z miną wyrażającą jakikolwiek zapał, pomyślałam sobie, że to będzie dziecinnie proste. Że uśmiechnę się po swojemu, poczęstuję go jabłkiem, zatrzepoczę rzęsami, a on, jako młody nauczyciel i umówmy się, młody mężczyzna, raczej ulegnie efektowi pierwszego wrażenia i pozwoli mi na bezproblemowe przemknięcie przez ostatni rok edukacji, tym samym ostatni rok mojego użerania się z tym przedmiotem.

Tak, wiem. To zdanie jest bardzo długie i wątpliwie poprawne gramatycznie, nie patrz tak na mnie, poprawisz je sobie.

Nigdy nie byłam dobra w myśleniu nieszablonowym. Od dziecka uczyłam się tych samych rzeczy, to znaczy – rób wszystko jak najlepiej, a oto jest twój schemat. Moi rodzice odnieśli sukces, mieszkaliśmy w ogromnej willi z basenem, na Upper East Side, a jedyny powód, dla którego nie uczyłam się właśnie tam, był związany z kwestią wypracowania we mnie uporu.

Szkoły prywatne mają to do siebie, że są dobre i dobrze się na nie patrzy na uczelniach wyższych, mając doskonałą średnią i prawie nienaganną maturę po szkole publicznej takiej jak wszystkie inne natomiast, byłam w stanie udowodnić, że nie potrzebuję najlepszych nauczycieli w stanie Nowy Jork, by zabłysnąć swoim intelektem.

To nie są moje słowa, chociaż przez większość życia w nie właśnie wierzyłam, bo były dyktowane mi od każdej strony, podobnie jak cała seria wytycznych etyki, czy nawet filozofii makiawelistycznej, która miała nauczyć mnie przede wszystkim tego, iż cel uświęca środki, a wrogów niszczy się tak, by nie mogli się później zemścić.

Byłam doskonała.

Miałam być doskonała.

Wcale nie chciałam być doskonała.

Wiecie jakie to uczucie, gdy wszyscy ci dopingują, wierzą w ciebie, nakładają na ciebie masę presji, a później każde, najmniejsze potknięcie staje się takie do ciebie niepodobne?

Moja codzienność była ustawiona od szóstej piętnaście rano, do dziesiątej trzydzieści wieczorem. Poranny jogging, joga, smoothie, prysznic, układanie włosów, pielęgnacja twarzy, nakładanie makijażu, niezobowiązująca gadka-szmatka z rodzicami, przy stole tak długim, że siedzieliśmy wszyscy z dala od siebie, podczas jedzenia śniadania podawanego przez gosposię. Lekcje, trening, spotkanie młodzieżowej rady miasta, spotkanie szkolnego samorządu, spotkanie wolontariatu, flet, francuski, obiad, dziesięciominutowy spacer, kawa, nauka, kąpiel, pielęgnacja ciała, włosów oraz twarzy, powtarzanie materiału, wieczorne rozciąganie, sen.

W międzyczasie mogłam napisać smsa, obejrzeć coś na yotubie, posłuchać muzyki, czy zwyczajnie usiąść.

Podczas weekendów głównie realizowałam akcje kół, do których należałam, albo przeglądałam notatki, czasem pozwalając sobie na półgodzinne Spa, czy niezobowiązującą randkę z moim równie ułożonym, beznamiętnym, totalnie bezmózgim chłopakiem.

Powinnam być do tego przyzwyczajona i byłam... Do momentu gdy ktoś kompletnie mnie nie rozregulował, bo nawet jeżeli początkowo widok Luke'a Hemmingsa przyprawiał mnie o odruch wymiotny... Wciąż czasem to się dzieje, zwłaszcza gdy ma kryzys wieku średniego i próbuje wcisnąć się w skórzane spodnie, albo zapuszcza brodę przez tydzień. Serio, Luke, ogol ten zarost. Dygresja, to też jest moja rzecz, gdy piszę prace, często wpadam w dygresje. Zatem nawet jeśli on sprawiał, że chciałam spalić piekło, by tylko przestał istnieć, w momencie kiedy powiedział mi, żebym wzięła oddech, bo to nie jest normalne być ciągle w gotowości, zaburzył kompletnie całą wizję mojego wszechświata.

american novel {hemmings} ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz