Pov. Syriusz ( MARATON 6/7 )
Mam nadzieję, że bliźniaki domyślą się o co mi chodziło. Oby tak, inaczej Lily chyba urwie mi głowę a moje ciało spali w kotle z Wywarem Żywej Śmierci. Brr, okropności. Moje przerażające przemyślenia przerywa przybycie sowy. Od razu rozpoznaję białego ptaka, który należy do mojego chrześniaka. Zadowolony wpuszczam zwierzę do kuchni.
- Lily, James! Hedwiga właśnie przyniosła mi list - informuję małżeństwo. Niemal od razu oboje pojawiają się w pomieszczeniu.
- Otwórz go, nie każ nam czekać - błagają. Śmieję się z ich min, ale zabieram wiadomość sowie. Zaczynam ją czytać na głos, inaczej chyba bym nie żył:Drogi Łapo!
Miło nam że próbujesz nas pocieszyć. Jednak jeśli to co wywnioskowaliśmy z treści twojego listu to prawda, będziemy czekać na nich w pokoju wspólnym Gryffindoru, o tej godzinie o której dostaliśmy klucze. Przyjemnie się pisało tą wiadomość,
Pozdrowienia od
Harry'ego i Hadley- Nie uwierzyli... - zmartwiony głos Lily przerywa ciszę.
- Uwierzyli. Po prostu zachowali ostrożność. Zorientowali się że ich korespondencja jest przeglądana, więc zaszyfrowali prawdziwą odpowiedź - pociesza ją James. I dopiero wtedy dociera do mnie że ma całkowitą rację.
- Wasze dzieci nie są głupie Lils. Rozumieją powagę sytuacji. A teraz mam pytanie. O której wysłaliście swój list? Ten z kluczami do domu w Dolinie Godryka - uzupełniam wypowiedź przyjaciela.
- Około 10 rano, czyli sowa była u nich... - nim Jamie dokańcza odpowiedź, Lilka mu przerywa.
- Czekaj, czekaj... A to nie było przypadkiem tak, że sowa przyleciała tutaj i odczytali nasz list w twojej obecności, Syriuszu?
- No dobra, masz mnie. Była tutaj około 10.30 1 września - przypominam sobie. - Akurat pakowaliśmy kanapki na drogę.
- Myślicie że chcą się spotkać w trakcie zajęć? - martwi się Lily.
- Nie, Hadley jest na to za mądra, w życiu nie odpuści sobie żadnej lekcji - uspokajam kobietę.
- Duża ulga. Ale skoro list był tu rano, a oni są wtedy w klasie, to jak chcą się z nami spotkać? - głośno wyraża swoje obawy James. Myślę nad tym przez chwilę i ponownie odczytuję zaszyfrowaną wiadomość.
- Mam! Możecie mi podać Wywar Żywej Śmierci jeśli nie będzie ich w wieży o 22.30 - mówię przekonany, że dobrze zrozumiałem przekaz.
- Syriuszu, jesteś genialny. Na pewno o to im chodziło - klepią mnie po ramieniu z uznaniem. Wołam Stworka i polecam mu zająć czymś najmłodszą Potter. Natomiast wraz z jej rodzicami szykujemy kuchnię na jej przyjęcie urodzinowe. Lily bez pomocy różdżki próbuje upiec tort, a my z Jamesem dekorujemy pomieszczenie. Używamy do tego odrobiny magii, żeby było trochę szybciej. Nagle znikąd pojawia się skrzat.
- Panie Syriuszu, panienka Harriet już tu idzie - ostrzega. Niespodziankę czas zacząć!_---------------------------------------------------_
Hejka naklejka!Dzisiaj jest już przed ostatni rozdział naszego maratonu, i szczerze mówiąc trochę się z tego powodu cieszę, bo powoli już nie wyrabiam z pisaniem! Do zobaczenia jutro,
Wasza Nimrell
![](https://img.wattpad.com/cover/191642066-288-k952066.jpg)
CZYTASZ
Ulubienica Godryka ✔
FanfictionLily i James Potter nigdy do końca nie zaufali Peterowi. Dzięki temu uciekli Voldemortowi sprzed nosa, z dwójką małych dzieci. Bliźniakami Harrym i Hadley. Co się stało z tą dwójką? Czy Ten Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać da sobie spokój z przepo...