Rozdział 15. Pobudka

260 14 2
                                    

Pov. Hadley

Jestem w pełni świadoma tego co dzieje się wokół mnie, a czasem udaje mi się poruszyć palcem czy powieką. Niestety, nie robię zbyt wielkich postępów. Z każdym dniem coraz trudniej mi robić cokolwiek. Codziennie słucham rozmów obok mojego łóżka. Udało mi się z nich wywnioskować, że nasi rodzice zniknęli. Martwi mnie to. Szczególnie dlatego, że Harriet jest sama z Dursley' ami. Z całą pewnością mogę uznać że zostali uprowadzeni. Codziennie słucham brata i naszych wspólnych przyjaciół. Jednak takie leżenie jest nudne. Odkąd odzyskałam świadomość, nie udało mi się jeszcze zbytnio tego wykorzystać na swoją korzyść. Dzisiaj mam nadzieję ( jako że niedługo przerwa świąteczna) obudzić się ze śpiączki. Uspokajam myśli i skupiam się na delikatnym chociaż otwarciu oczu. Za pierwszym razem nic. Za drugim jestem bliżej. A za trzecim oślepia mnie jasność dookoła. Zamykam gwałtownie powieki i tym razem delikatniej i wolniej otwieram oczy. Nad moim łóżkiem widzę trzy znajome twarze, brata, Hermiony i Rona. Uśmiecham się do nich i postanawiam wkręcić. Zaczynam obracać głową na wszystkie strony. 

- Gdzie ja jestem? Kim wy jesteście? I co najważniejsze. Kim ja jestem? - zasypuję ich pytaniami. 

- Had, to ja, Harry. Jesteś w skrzydle szpitalnym po ostatnim meczu quidittcha dwa miesiące temu. Serio niczego nie pamiętasz? - zmartwiony tłumaczy mi mój bliźniak. Widząc miny osób obok, po prostu wybucham niepochamowanym śmiechem. Wołam:

- Żartowałam!!! - i wracam do poprzedniego stanu. Zaskoczeni przyjaciele patrzą po sobie. Ich twarze wyrażają głębokie zdumienie. Nagle mój rechot przerywa pielęgniarka. 

- Panienko Potter, wiem że śmiech to zdrowie,ale nie trzeba od razu tak rechotać. Oprócz brzucha, boli coś panienke? 

-Nie, nic mnie nie boli. Ale moim przyjaciołom powinna pani podać coś na szok. Zachowują się dziwnie. 

- Tak, to doskonały pomysł... - nie dają dokończyć myśli przemiłej kobiecie. 

- Nie trzeba, już z nami lepiej - rzuca Herm, patrząc na mnie wściekłym wzrokiem. 

Pov. Harry

Hadley okropnie się zachowuje. Nie wiem kiedy ona nauczyła się tak żartować z ludzi. To nie było zabawne. Jakoś trzeba powiedzieć mojej siostrze że w tym roku zostajemy na święta w Hogwarcie, bo rodzice zniknęli. Chyba że już wie bo słyszała wszystko co mówiliśmy przez cały ten czas kiedy była w śpiączce. 

- Hadi, musimy pogadać - mówię z poważną miną. 

- Wiem że na Boże Narodzenie zostajemy w szkole bo rodzice zaginęli, chociaż jak ma mój gust to ktoś ich porwał. Mama nigdy w życiu nie zostawiłaby Harriet samej z wujostwem - uśmiecha się potwierdzając moją wcześniejszą teorię. - A może Syriusz zechce nas zgarnąć do siebie? Pisałeś do niego? 
- Tak, ale jeszcze nie dostałem odpowiedzi - rzucam.
- Która sowa do niego poleciała?
- Szczerze? Nie mam pojęcia* - odpowiadam.
_---------------------------------------------------_
Hejka naklejka!
Nie było mnie tu sporo czasu, ale jako że jutro Wigilia postanowiłam dokończyć rozdział. Cieszcie się?
* jeśli pisałam która sowa poleciała do Blacka, przypomnijcie mi proszę w komentarzach 😁
A więc, jeszcze jedno. Z okazji nadchodzących świąt Bożego Narodzenia, życzę wszystkim zdrowia, szczęścia, radości, miłego czasu spędzonego w gronie najbliższych oraz najpiękniejszych prezentów. Wesołych świąt!

Wasza Nimrell🎅

Ulubienica Godryka ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz