Pov. James Potter
Lily bardzo martwi się o dzieci. Mogę czytać z jej twarzy jak z otwartej książki. Boję się, że Albus wykorzysta tę słabą stronę nas obojga. Bliźniaki i Harriet muszą być bezpieczne, ich życie i wolność się liczyć bardziej niż nasza. Alastor Moody nie ma dostępu do młodszego pokolenia Potterów, w innym wypadku już byśmy byli na wolności.
- Kiedy Dumbledore się tu pojawi? Chciał z nami porozmawiać! - pytam co chwilę.
- Uspokój się James! Oni próbują cię wytrącić z równowagi! - ostrzega mnie Lily.
- Słuchaj się żony Potter - sarkastycznie odpowiada auror. Mam ochotę go uderzyć, ale powstrzymują mnie kraty. I mina ukochanej, która wie co mi chodzi po głowie. Zamiast przemocy postanawiam pokonać go w słownej potyczce.
- Po nazwisku to po pysku, Alastorze - uśmiecham się wrednie do autora.
- Ugh, ty tępy idioto! Myślisz że ja dam ci się wciągnąć w tą twoją grę? Jesteś bardzo naiwny - pada odpowiedź. Nie daję mu się po raz drugi wytrącić z równowagi, co uważam za swój mały sukces.
- Cóż aurorze, ja uważam, że Jamesowi się udało. W końcu odpowiedziałeś na jego zaczepkę, prawda? - włącza się Lily.
- Przeklęci więźniowie, psujecie mi reputację wśród członków Zakonu! - krzyczy wściekły mężczyzna.
- My? Ależ my nic nie robimy, to ty pokazujesz jak bardzo jesteś bezsilny wobec nas - mówię spokojnie.
- Ja?! Bezsilny! Dobre sobie! - wraca mu zimna krew.
- Tak, ty. A kto drze się bez przerwy? No chyba mi nie powiesz że ja albo Lily? - denerwuję starca.
- Koniec tego Alastorze. Teraz ja się nimi zajmę - słychać głos. Głos osoby, której boję się najbardziej ze względu na dzieci. Albus Dumblebore pojawia się w naszym więzieniu aby odbyć rozmowę z naszą dwójką.
- Oczywiście dyrektorze - rzuca wychodząc oprawca w Ministerstwie uważany za aurora. Mam ciarki na samą myśl o tym, co będzie teraz robił. Skoro nie boi się używać zaklęć niewybaczalnych, jest tylko jedna osoba która może go powstrzymać. I ta właśnie osoba stoi teraz przede mną.
- James, Lily, witajcie - przerywa błogą ciszę w pomieszczeniu.
- Witaj, Albusie - odpowiada mu z jadem w głosie moja żona.
- Cóż, przepraszam za Alastora. Czasem nie wie co robi...
- Był świadomy tego co się dzieje - przerywam długobrodemu.
- Właśnie. Powiedz nam Dumblebore po co nas tu trzymasz? Przecież najbardziej zależy Ci na blizniakach, które masz tuż pod samym nosem - wypomina starcowi Lily.
- A więc przechodzimy do pytań? Świetnie, myślałem że wytrzymacie nieco dłużej. Ale nie o tym. Trzymam was tu po to, żeby przekonać się, ile dla waszego dobra są w stanie zrobić. Doskonale wiem, że jeśli aktywuje się ich prawdziwa moc, zostanie ze mnie kupka gruzu, ale jestem w stanie się poświęcić dla dobra nauki i całego świata czarodzieji - mówi z szaleństwem w oczach. Dopiero teraz zaczynam rozumieć. On się nie cofnie przed niczym..._---------------------------------------------------_
Hejka naklejka!Dziś pokazuję wam moje wyobrażenie Dumblebore'a jako szalonego naukowca, który zrobi wszystko żeby osiągnąć swój cel. Jeśli macie jeszcze jakieś pytania, piszcie. Do zobaczenia za tydzień,
Wasza Nimrell
CZYTASZ
Ulubienica Godryka ✔
FanficLily i James Potter nigdy do końca nie zaufali Peterowi. Dzięki temu uciekli Voldemortowi sprzed nosa, z dwójką małych dzieci. Bliźniakami Harrym i Hadley. Co się stało z tą dwójką? Czy Ten Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać da sobie spokój z przepo...