Pov. Harriet
Kiedy budzę się rano mam miłą niespodziankę. Harry i Hadley przyjechali na święta! Wujek mi nic nie mówił na ten temat. Od razu tulę się do starszej siostry.
- Hadi! Nareszcie mogę cię przytulić! - krzyczę.
- Hari, ty nadal jesteś taka sama. Ale i tak, miło cię widzieć siostro - odpowiada. Nic się nie zmieniła przez te cztery miesiące. Syriusz siedzi na krześle i patrzy na nas z uśmiechem na twarzy. Zerkam na kalendarz. Widzę że za trzy dni Boże Narodzenie, a to znaczy że jedziemy na zakupy. Prowadzę rodzeństwo na górę. Najpierw pokazuję im mój pokój. Zauważam radość w ich oczach. Później schodzę na dół, do ich sypialni. Ani jedno ani drugie nie jest zaskoczone. Doskonale wiedzą których pokoi powinni się spodziewać. Pozwalam się im rozpakować a sama biegnę do gabinetu wuja zapytać o zakupy świąteczne.
- Wujek wujek! Kiedy idziemy na zakupy do galerii? Trzeba kupić prezenty! - wołam już od progu.
- Harriet jutro. Dzisiaj daj się rozpakować do końca swojemu rodzeństwu. Jutro z samego rana idziemy na zakupy żeby zdążyć je zrobić zanim mugole się pojawią, dobrze? - mówi. Oczywiście zgadzam się na ten układ i rozradowana biegnę oznajmić to siostrze i bratu.
- Hadley jutro bądźcie gotowi z samego rana. Idziemy do galerii!
- Okej, będziemy gotowi. Dzięki za info siostra. Dobranoc - żegna się ze mną.
- Dobranoc - rzucam wychodząc z pokoju Had. Od razu idę do siebie przygotować się do snu z racji późnej pory.Pov. Hadley
* Time skip *Rano szybko szykuję się do wyjścia. Syriusz zapowiedział wizytę w banku. Schodzę kilka minut po ósmej do kuchni. Znajduję tam Harriet i Harry' ego. Rzucam im pytające spojrzenie. Oboje wzruszają ramionami.
- Stworek, gdzie jest Syriusz?! - krzyczę do skrzata, który pojawia się przede mną chwilę później. Kłania się i mówi:
- Panienko Hadley, pan Syriusz czeka w swoim gabinecie. Czy powiedzieć mu ze juz wstaliście?
- Nie, na pewno już się zorientował.
- Jak sobie panienka życzy.
- Stworku, zrobisz śniadanie?
- Tak, już robię. A co ma panienka ochotę zjeść?
- Płatki poproszę.
- Już robię panienko Hadley.
- Harry, Harriet, Hadley! Gotowi do wyjścia? - głos Syriusza dobiega z góry.
- Tak, tylko zjem płatki! - odkrzykuję. Szybko spożywam mój posiłek i zbieramy się na zakupy. Wujek postanawia użyć sieci Fiuu. Po kolei wchodzimy do kominka w kuchni i deportujemy się do ministerstwa a potem na piechotę do mugolskiej galerii handlowej żeby kupić sobie nawzajem preznty. Ruszam samotnie na spacer po centrum. Na pierwszy ogień idą rodzice. Prędko stwierdzam że przyda im się wycieczka. Biuro podróży znajduję kilka chwil później. Wykupuję dwa bilety do Ameryki Północnej. Jeden z czterech podarunków gotowy. Kolejny na mojej liście jest Syriusz. Ruszam do Rossmana żeby zdobyć dla niego kilka rzeczy. Zakupy trzymam w siatce i udaję się do sklepu sportowego. Kupuję gogle dla Harry' ego i rolki dla Harriet. Potem przenoszę się na Pokątną i nabywam jeszcze parę drobiazgów. Późnym wieczorem wracam na Girmauld Place.
_---------------------------------------------------_
Hejka naklejka!
Już dwa dni temu minęły dwa miesiące od publikacji prologu. Na tej opowieści jest już ponad dwieście wyświetleń! Dziękuję Wam z całego serca i przepraszam za to, że ten rozdział jest nieco spóźniony.Wasza Nimrell
CZYTASZ
Ulubienica Godryka ✔
FanficLily i James Potter nigdy do końca nie zaufali Peterowi. Dzięki temu uciekli Voldemortowi sprzed nosa, z dwójką małych dzieci. Bliźniakami Harrym i Hadley. Co się stało z tą dwójką? Czy Ten Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać da sobie spokój z przepo...