Rozdział 2

722 42 12
                                    

Pov: Nick

Lekcja matematyki. Najgorszy przedmiot jaki istnieje. Siedziałem znudzony na lekcji i modliłem się tylko po cichu do zegara, żeby szybciej przesuwał swoje wzkazuwgki. Moje znudzenie miało wejść właśnie na kolejny poziom bowiem baba od matmy nie spodziewanie wezwała mnie do tablicy.

Lecz ktoś jej przeszkodził, chłopak, który stał teraz jak słup na środku klasy i mierzył wzrokiem innych uczniów. Rozejrzałem się po klasie nie rozumiejąc co się dzieje, ale wszystkich wzrok był utkwiony w brunecie. Pani dopiero po dobrej minucie otrząsnęła się i zaczęła wracać do ,,żywych,,.

– Oh! To pewnie ty jesteś tym chłopcem o którym mówił mi dyrektor. Tony prawda? Tony Lopez.– ożywiła się nauczycielka 

– W rzeczy samej.– podał jej dłoń i ścisną lekko.

Niska, nieco puszysta blondynka wyciągnęła zgrabnym ruchem rękę z uścisku i zaczęła rozglądać się po sali swoim mozolnym ruchem, lustrując każdego ucznia po kolei, swój wzrok zawiesiła na mnie i jej uśmiech automatycznie się powiększył.

– Jeśli Pan sobie życzy, Panie Lopez może Pan usiąść z tamtym chłopcem - Nick'em – jej palec wystrzelił w moją stronę, a brunet przeniósł swój kasztanowy wzrok z dekoltu nauczycielki na mnie.

– Nie, dziękuje usiądę z tyłu.– odpowiedział po długim zastanowieniu i ruszył w stronę tylnich ławek. 

Reszta lekcji minęła normalnie, nudno czyli jak zawsze. Lecz nie mogłem narzekać, przez to, że nowy wbił niespodziewanie na lekcje ominęła mnie odpowiedź. Pogratulowałem sobie samemu swojej małej wygranej i moje oczy znowu przeniosły się na zegar.

Już po nie całych dwudziestu minutach, zadzwonił dzwonek, a nowy jak torpeda wystrzelił z sali, wyprzedzając nawet Hannach, która zawsze pierwsza rwała się do wyjścia, a ja mozolnym krokiem powędrowałem pod salę mojej dziewczyny - Emmy.

Przywitałem się z nią lekkim pocałunkiem i zacząłem jej opowiadać o nowym uczniu w naszej klasie i jak dzięki niemu ominąłem odpowiadania przy tablicy.

• 🧸 •

– Dobra już się o nim nasłuchałam wystarczająco.- wycedziła. Ty mi lepiej powiedz co ja mam ubrać na imprezę u Jackob'a, ona jest już w sobotę, a ja nie mam co na siebie włożyć! Mam tylko trzy dni, żeby znaleść coś sensownego!

Zupełnie zapomniałem o tej imprezie.

Gdy zastanawiałem się co mogę jej doradzić mój wzrok przykuło coś innego. Nowy chłopak, rozmawiał sobie jak gdyby nic z moim trenerem od hokeja, wyglądało jakby się znali od dawien dawna.

Ciekawe o czym rozmawiają?

Jeszcze zdążyłem zarejestrować ich dłonie, które złączyły się w uścisku, gdy nagle z transu obudziła mnie Emma

– Halooo, słyszysz co do ciebie mówię?.– machnęła mi rękę przed twarzą.

– Co? A, tak załóż cokolwiek, kochanie, we wszystkim ci pięknie.– odpowiedziałem cokolwiek i pocałowałem ją na dowidzenia.

Podbiegłem do trenera zostawiając Emmę zmieszaną za moimi plecami.

– Dzień dobry.– powiedziałem lekko zdyszany.

– Witaj chłopcze, jak dobrze, że jesteś właśnie miałem Cię szukać. Będziemy mieć prawdopodobnie nowego zawodnika w drużynie, dziś przyjdzie na trening.– uśmiecha się do mnie mężczyzna po czterdziestce.

– Kogo?.– pytam, żeby nie wyszło, że podsłuchiwałem. 

- No tego nowego ucznia, jak on tam miał? A! Tony'ego.

Zamurowało mnie, w głębi duszy liczyłem, że rozmawiają o czymś innym.

- Co, boisz się, że stracisz posadę? Spokojnie.- zaśmiał się i poklepał mnie po ramieniu po czym odszedł.

Uśmiechnąłem się lekko sam do siebie i poszedłem pod szafki gdzie czekali na mnie moi znajomi.

Po drodze skoczyłem jeszcze do toalety, już miałem do niej wchodzić, ale to co w niej zobaczyłem zaintrygowało mnie.

Uchyliłem się za rogu, przez co mogłem zobaczyłem jak Tony z jakimś randomowym pierwszakiem wpychają sobie języki do gardeł i się nawzajem pożerają. Poczułem jakiś dziwny dreszcz, który zlekceważyłem, ale też zdziwienie bo myślałem, że taki chłopak jak on nie może być homo.

Po ciuchu wyszedłem z toalety i udałem się w kierunku szafek.

Przywitałem się z chłopakami i kątem oka zobaczyłem jak Tony przyszedł wyjąć książki z szafki, którą idealnie teraz widziałem.

Świtnie jeszcze go tu brakowało.

- Będziesz dziś na hokeju?- zapytał mnie jeden z kolegów.

- No pewnie, przecież jestem kapitanem. Muszę być na każdych zajęciach.-odpowiedziałem z uśmiechem zarazem dumą i spojrzałem na chłopaka czy jakoś zareaguje.

Widziałem jak drgnął lekko, a jego oczy błysnęły i powędrowały idealnie na nas.

• 🧸 •

Lekcje za mną, nie działo się na niej nic ciekawego po za tym, że Tony przyszedł znowu spóźniony i pani wstawaiła mu pierwszą uwagę.

Chłopak chyba źle to zniósł, bo przywalił w szafkę, która nie wytrzymała i rozwaliła się na kawałki. A z szafką zepsuło się wszystko co w niej było. Sam Tony trwafił do dyrektora na pół lekcji.

Czas na hokej.

♥︎ ♥︎ ♥︎ ♥︎ ♥︎ ♥︎ ♥︎ ♥︎ ♥︎

~𝙿𝚊𝚝𝚛𝚒𝚜𝚑𝚒𝚊

734 słów

𝐖𝐞 𝐰𝐞𝐫𝐞 𝐧𝗼𝐭 𝐠𝐢𝐯𝐞𝐧 𝐚 𝐜𝐡𝐚𝐧𝐜𝐞✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz