Pov. Tony
- Przywalił mi! - krzyknął ze złości Samuel.
Chłopakowi ściekało bardzo dużo krwi z nosa. Podałem mu jakąś chustkę, którą miałem w kieszeni, a on bez zastanowienia przystawił ją do niego.
Obejrzałem się za uciekającym Nickiem i jego laską. Leszcz z niego i tyle. Co tu więcej mówić. Jego resztki honoru zniknęły. Uciekając przed nami sobie nie pomoże. Prędzej czy później i tak go dopadniemy.
- Zabije skurwiela! Słyszysz Austin! Zabije cię! - krzyknął za nimi Samuel tak głośno, że owa para odwróciła w biegu głowy w naszym kierunku.
Jedno jest pewne. Jeśli ja nie wykończę Nick'a Austin'a, na sto procent zrobi to Samuel.
• • 🚁 • •
Przez całą resztę dni tygodnia, Nick Austin nie przyszedł do szkoły. Nie mijaliśmy go na korytarzach, nie patrzył na nas na stołówce i nie było go na treningach. Jeśli mam przyznać z jednej strony mnie to cieszy, z drugiej nie. Komu będę teraz dawać w kość jak nie jemu? Narazie nie zamierzam sobie szukać kogoś innego na kogo mógłbym się uwziąć. Nick śmieszy mnie w tym co robi, bo przy okazji zachowuje się strasznie żałośnie.
Samuel'a dzisiaj nie ma, bo pojechał na jakąś zmienę szwów. Okazało się, że oprócz rozciętego nosa, jest on jeszcze złamany.
- W weekend jest impreza. - Zaczął temat Flynn.
- U kogo? - zapytałem.
- Niejaki Jackob. Gość jest w naszym wieku. - Zaczął rozglądać się po stołówce. - Patrz. To tamten blondynek przy drzwiach. - Wskazał na chłopaka opierającego się przy drzwiach wejściowych. Wygląda jak typowy nastolatek w amerykańskich filmach.
- Znacie adres? - Spojrzałem na każdego po kolei.
- Podeślę ci później - odpowiedział Darren, który dzisiejszego dnia był jakiś nieobecny. Nie wiem czy to dzisiejsza brzydka pogoda, ciśnienie czy może coś się stało. Ale trudno. Nie chce mówić to niech nie mówi. W końcu to nie moja sprawa.
- Spotkajmy się o 20:30 przed jego domem. - Każdy przytaknął.
Mam dzisiaj cholerną ochotę się ostro zabawić. Tak żeby moje całe ciało czuło, że żyję. Żebym nie pamiętał kompletnie nic.
• • 🚁 • •
Włożyłem na siebie czarną koszulę i tego samego koloru, podarte dżinsy. Powiesiłem na szyi drobny łańcuch, a na ucho zaczepiłem jednego kolczyka w kształcie krzyża.
- A ty gdzie się wybierasz? - Do mojego pokoju bez ostrzeżeni wparował Ondreaz.
- Na imprezę. - Popsikałem się jakimiś perfumami na co chłopak kichnął. Współczuje wszytskim, którzy mają na coś alergie.
- Eh. Też bym się na jakąś wybrał. - Rzucił się na moje wyjątkowo pościelone łóżko, przez co rzuciłem mu ostrzegawczy wzrok.
- Ty jesteś zbyt grzeczny na imprezy. Studenciku - parsknąłem.
- Yhym, bo na pewno bierzecie tam amfe, trawkę i takie tam. - Popadł w śmiech chłopak.
- Widać braciszku nie pamiętasz już co takiego się robiło.
Nałożyłem na siebie jeszcze kurtkę skurzną, która leżała na oparciu krzesła i włożyłem do niej telefon.
Czas się trochę zabawić.
CZYTASZ
𝐖𝐞 𝐰𝐞𝐫𝐞 𝐧𝗼𝐭 𝐠𝐢𝐯𝐞𝐧 𝐚 𝐜𝐡𝐚𝐧𝐜𝐞✔️
FanfictionDo Cabrillo High School w południowej Californii uczęszcza Nick Austin. Kapitan szkolnej drużyn hokeja i najprzystojniejszy chłopak w szkole. Do LA przeprowadza się osiemnastoletni Tony Lopez, typ złego chłopca, który w jeden dzień zdobywa popularn...