Rozdział 14

440 35 6
                                    

Pov: Nick

Uczucie dumy jest jednym z najleprzych jakie można doświadczyć. Byłem przeszczęśliwy, gdy trafiłem ostanią barmakę. To była moja zasługa, nikogo innego.

Gdy już wychodziliśmy z boiska, przyszedł Tony. Ugh, wolałbym gdyby w ogóle się do mnie nie odzywał a on mnie po prostu złapał i mi pogratulował jak przyjacielowi. Jebany ma jeszcze czelność mnie dotykać? Pf po moim trupie, już nigdy w życiu go nie dotknę ani z nim nie porozmawiam.

Jeszcze później mnie przytulił? O nie, nie, nie ja z powrotem w to gówno nie będę się pakować.

• 🧸 •

Wróciliśmy do szkoły. Wieść o tym, że trafiłem trzy ostanie bramki i przeze mnie dostaliśmy się dalej rozeszła się momętalnie po szkole.

Wszyscy klaskali, wiwatowali i nosili mnie na rękach. Tony może teraz tylko może schować za moim cieniem. Wrócił prawdziwy król tej szkoły.

Jednak to nie miało trwać długo, bo za równy tydzień mamy kolejne zawdy i to nie byle jakie więc trzeba będze się postarać.

*

Po paru dniach moje życie znowu nabrało jakiegokolwiek sensu, już nie okaleczałem się każdego dnia a w szkole wszyscy uważali mnie za bohatera. Nie przeszkadza mi to bynajmniej, lubię być w centrum uwagi.

A Tony? Odziwo torchę uchichł, zrobił się cichszy i mniej przeszkadza na lekcjach. Może to przez nogę? Albo po prostu boli go dupa, że traci sławę. Mam go gdzieś niech się stoczy tak jak ja, może w tedy zobaczy jak to jest.

Nadal jest z tą swoją dziewczyną ale z niewidomych przyczyn na stołówce czasami gapi się na mnie. Niech sobie nie robi nadziei.

Przez ostanie kilka dni mieliśmy codziennie po szkole treningi hokeja, może to i dobrze dzięki nim skupiałem się tylko na hokeju. Nie rozmyślałem nad Tonym i o dziwo jest mi lepiej bez niego. Można  nawet powiedzieć, że przestał mnie ruszać.

• 🧸 •

- Jedzie piętnastu zawodników a z trenerem szesnastu poza nami jedzie też nauczyciel od historii. Nie wiem po co ale jedzie.- mówi do mnie Ryan

O tyle dobrze, że będę miał wolne przez calutki tydzień bo właśnie tyle będą trwały zawody. W dodatku podobno czekają na nas jakieś atrakcje w hotelu więc, czasami opłaca się wysilić dla takich rzeczy.

Ciekawe z kim będę miał pokój, obyśmy mogli się sami dobrać bo jak trafie do jednego pokoju z Lopezem nie skończy się to dobrze.

• 🧸 •

Mineło kilka dni, czas się zacząć pakować na ,,wycieczkę". Nie miałem pojęcia co spakować, więc wzięłem co kolwiek i ruszyłem z napchaną waliską w stronę szkoły.

Pomijam fakt, że musiałem wstać o walonej piątej nad ranem, żeby się ogarnąć a i tak nie zdąrzyłem wszystkiego spakować.

Po piętnastominutowej drodze do szkoły, w końcu doszedłem na miejsce na moje nieszczęście Tony był przedemną i gdy mnie zobaczył to pierwsze co zrobił to zmierzył mnie wzrokiem i coś powiedział do sowich durnowatych kolegów.

Jesus jak ja mam go dość.

Ale z drugiej strony mu współczuje, ta jego nowa dziewczna nie odstępuje go na krok, ciągle za nim chodzi, nawet teraz specjalnie wstała o 6:00, żeby tylko go porzegnać. Trochę chorę.

- Dobrze ustawcie się w dwuszeregu, sprawdzę listę.- mówi trener.

Trener zaczął po kolei wyminiać imiona, o dziwo wszyscy zdąrzyli na czas. Teraz pozosaje nam czekać na autokar.

♡︎ ♡︎♡︎♡︎

~ Patrishia
𝟻𝟸𝟺 słów

𝐖𝐞 𝐰𝐞𝐫𝐞 𝐧𝗼𝐭 𝐠𝐢𝐯𝐞𝐧 𝐚 𝐜𝐡𝐚𝐧𝐜𝐞✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz