Rozdział 35

481 46 9
                                    

Pov. Tony

Kurwa. Mam przejebane. Co ja mam teraz zrobić? Nick leży tam jak ostatnia sierota nie wiedząc co ze sobą zrobić, moi rodzice patrzą to na niego to na mnie ze zdezorientowanym spojrzeniem, a Ondreaz próbuje nie wybuchnąć śmiechem. Jestem w potrzasku.

- Tony Lopez! Co ten chłopak robi w naszym domu i kim on jest!?

Rodziców widziałem tylko pare razy odkąd przeprowadziliśmy się tutaj do LA i tak nagle zaczynają się i interesować moim życiem i kim zapraszam do naszego domu. Właśnie. Naszego... Pomińmy to, że trzy czwarte swojego życia spędzili w pracy.

- Nick debilu! Mówiłem, żebyś uważał! Siedzieliśmy sobie na balkonie, a ten się pochylił i poleciał do tyłu! - krzyknąłem.

- Kurwa jeśli ci w to uwierzą to podziwiam. - Zaśmiał się mój brat Ondreaz, bo i tak reszta z takiej wysokości nie mogła nas usłyszeć.

- Zamknij twarz, bo inaczej rodzice dowiedzą się kto zbił wazon za pięćset dolców rok temu. - syknąłem, a chłopak momentalnie ulotnił się z mojego pokoju.

Powoli odwróciłem się w stronę rodziców i Nick'a, który powoli wstał na równe nogi.

- Nick chodź tu musimy dokończyć projekt!

Chłopak spojrzał na moich rodziców, coś do nich powiedział i poszedł w kierunku wejścia. Jednak pozostała dwójka nie wydawała się być przekonana tym co do nich powiedział. Ich wyrazy twarzy stały się pełne złości, ale z drugiej strony poznałem coś jeszcze innego. Ich twarze wyrażały dosłownie „wpadłem na genialny plan". Doszedłem jednak do wniosku, że za bardzo histeryzuję.

- Nigdy więcej. Kurwa nigdy więcej nie idziemy do ciebie. - Nick wpadł do mojego pokoju i oparł się o zamknięte drzwi, podpierając ręce na kolanach.

- Co im powiedziałeś?

- Co? - zapytał zdezorientowany chłopak. - Przedstawiłem się. Powiedziałem, że jestem Nick Austin i poszedłem. Zresztą masz mnie nie nazywać debilem, debilu!

Podszedłem do niego i zamknąłem drzwi na klucz. Oparłem ręce pomiędzy jego twarz i zbliżyłem się tak, że nasze twarze dzieliło parę centymetrów.

- Musiałem jakoś wybrnąć, marchewo - powiedziałem, a mój głos przeszedł w szept.

W tym momencie zmiażdżyłem jego wargi swoimi. Ręce bezceremonialnie wepchnął pod moja bluzkę i przejeżdżał swoimi miękkimi dłońmi po moim ciele. Poczułem go na całym moim ciele. Każda komórka wariowała od tego jak na niego spojrzałem, a co dopiero teraz kiedy jedna z jego dłoni wplotła się w moje włosy i pociągnęła je delikatnie.

- Jak długo możesz zostać? - Przerwałem naszą serie ognistych pocałunków i zapytałem.

- Jak długo tylko będziesz chciał.

- Na zawsze chyba ze mną nie zostaniesz. - Zaśmiałem się.

- Zostanę nawet sekundę dłużej.

• • 🚁 • •

Dzień minął nam zanim zdążyliśmy się obejrzeć. Słońce już zachodziło, latarnie na ulicach się zapalały, a Nick z każdą minutą stawał się coraz to bardziej zaspany.

- Marchewo nie śpij - powiedziałem i złożyłem mu pocałunek na nosie, a potem przeniosłem się na usta.

- Nic na to nie poradzę. Masz taki przyjemny głos wieczorami, że tak samo z siebie mi się chce spać. On mnie usypia, więc mów dalej. - Chłopak wtulił się w poduszkę i przykrył jeszcze bardziej kocem.

𝐖𝐞 𝐰𝐞𝐫𝐞 𝐧𝗼𝐭 𝐠𝐢𝐯𝐞𝐧 𝐚 𝐜𝐡𝐚𝐧𝐜𝐞✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz