Rozdział 15

482 38 15
                                    

Pov. Tony

Przez cały zeszły tydzień Nick Austin wydawał mi się inny niż do tej pory. Patrzył na wszystkich z wyższością i zachowywał się jak grecki bóg. Trzy strzelone bramki nie czynią z niego kogoś wielkiego. Owszem, to on spowodował naszą wygraną. Tego nie można zaprzeczyć. Ale czy jest to jakiś wielki wyczyn? Nie za bardzo.

Nawet na mnie zaczął spoglądać z wyższością. Jego spojrzenie wręcz mówiło: „Spójrz jestem lepszy. Teraz wolą mnie nie ciebie.". Tylko, że on niewie, że wolę, gdy ludzie zamiast kochania mnie, mnie lubią, a zamiast lubienia mnie, czują przede mną strach. Tak jak już kiedyś mówiłem naszemu dyrektorkowi.
Nie zależy mi bardzo na popularności. Owszem, jest to fajne, gdy mam z kim rywalizować, ale tylko wtedy, gdy ta osoba utrzymuje jakikolwiek poziom. Może Austin tego nie widzi, ale to właśnie teraz prawdziwie się stacza. Czy jest mi go szkoda? Bardzo dobre pytanie. Jego popularność jest tak samo efemeryczna jak przykładowo zapach w powietrzu. Zniknie zanim to poczuje.

Czekamy aktualnie na autobus, który zawiezie nas prosto na lotnisko. Początkowo trener chciał, żebyśmy autokarem przemierzyli całą trasę, ale nie udało się to ze względu na koszty podróży, które byłyby znacznie większe. Poza tym dojechalibyśmy na miejsce dopiero jutro.

- Dzisiaj mamy poniedziałek, więc według rozpiski macie turnieje w sobote i niedziele.

- Ostatnie dni wyjazdu? - Zdziwił się Samuel, marszcząc brwi.

- Z tego co pisze w zakładce „wydarzenia stadionu", to tak.

- I świetnie. Mamy cały tydzień wolnego i ...- Rozpromienił się na tą myśl Ryan.

- I będziemy mogli obczajać jakieś laski z Michigan. - Zbili ze sobą piątkę Ryan i Flynn.

Czasami wydaje mi się, że są jakimś zaginionymi bliźniakami, a nie przyjaciółmi od małego.

- Dobra my idziemy jeszcze skoczyć...

- Idźcie bez nas. - Oznajmił Darren do pozostałych. Tamci zaczęli się oddalać za budynek szkoły, a na miejscu została tylko nasza dwójka i Mallory.

- Gdzie poszli?- zapytała dziewczyna, wyraźnie nie rozumiejąc o co im chodziło.

- Zapalić - odpowiedział beznamiętnie i zaczął przeglądać swój telefon.

Mallory spojrzała na mnie wzrokiem, który mówił, żebyśmy się na chwile oddalili. Nie wiedząc o co jej chodzi, złapała mnie za ramie i odprowadziła pare kroków na bok.

- A tobie co się stało? - szepnąłem.

- Nick Austin się ciągle gapi w naszym kierunku. I odziwo nie tylko na ciebie, ale na wszystkich.

- I co to ma do rzeczy? On zawsze się gapi. Baran głupi, który myśli, że jest gwiazdeczką - prychnąłem. - Nic nowego.

Dziewczyna zlustrowała go wzrokiem, kiedy akurat na nas nie patrzył i uśmiechnęła się chytrze.

- Jest słodki - powiedziała po chwili, a ja miałem wrażenie, że tylko się przesłyszałem.

- Jeśli ciapowata okularnica cię pociąga, to zdecydowanie powinnaś się udać do psychologa.

- Może inaczej... dzisiaj wygląda słodko.

Spojrzałem na jego za duży, beżowy sweter przykryty pod jeansową kurtką i czarne rurki, opinające jego nogi.

Może i ubrał się jako tako, ale to nie zmieni faktu, że jak dostrzegam jego twarz, to widzę tylko dwie rzeczy. Debila i ciamajdę. Taki był i taki dla mnie już pozostanie.

𝐖𝐞 𝐰𝐞𝐫𝐞 𝐧𝗼𝐭 𝐠𝐢𝐯𝐞𝐧 𝐚 𝐜𝐡𝐚𝐧𝐜𝐞✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz