Rozdział 26

473 38 12
                                    

Pov: Nick

Wróciliśmy do normalnego a zarazem nudnego życia. Moja relacja z Tony'm jest nieco skomplikowana, ale oboje z nas mamy dziewczyny i jesteśmy można powiedzieć, że kolegami?

Przez ten wyjazd nasze relacje się poprawiły. Czasami nawet zdarza nam się rozmawiać na przerwach, ale nic więcej. Powoli zadaje sobie spawie z tego, że nigdy nie dojdzie do niczego między nami. Nie potrzebujemy siebie nawzajem.

Czemu ja się oczekuje? Nadal boli jak widzie go z Mallory, jak się przytulają i obściskują. To naprawdę nie jest przyjemny widok.

Prawda jest taka, że każdy kogo napotkam na swojej nędznej drodze życia będzie mnie ranił. Muszę tylko znaleść tych, za których warto cierpieć. Nie wiem czy Tony jest taką osobą. On mnie traktuje jak znajomego. Nikogo więcej...

• 🧸 •

Zapach smarzonych naleśników dotarł do moich nozdrzy. Gotowali dla mnie śniadanie. Jak miło. Czasami warto mieć dużą i kochającą rodzine.

Zbiegłem szybko na dół do kuchni zabierają po drodze bochenek chleba ze stołu. Przywitałem się z mamą i z moimi siostrami, napchałem do buzi ile tylko mogłem naleśników i szybko wybiegłem z domu bo i tak już byłem prawie spóźniony na pierwszą lekcje.

Z tej okazji, że nikt z moich rodziców nie chce mi kupić auta to do szkoły muszę chodzić na pieszo. Ah ja kocham ten bieg z rana a potem będę się dziwić dlaczego wszyscy omijają mnie szerokim łukiem na szkolnym korytarzu.

*

Pięć minut po dzwonku. Po prostu wejdziesz tam, przywitasz się grzecznie z panią i usiądziesz jak gdyby nigdy nic na ostatniej ławce. Tak jak zawsze.

Zapukałem cicho do drzwi i po kilku sekundach wszedłem do środka sali. Poczułem wzrok każdej osoby z osobna przeszywającej moje ciało. Zamarłem na chwile bez ruchu. Po trzyminutowym staniu i patrzeniu się na tak samo zdezorientowaną nauczycielkę - przywitałem się. Powiedziałem grzecznie dzień dobry i zacząłem zmierzać w kierunku mojej ukochanej ostatniej ławki.
Ale na moje zdziwienie ktoś w niej siedział.

Ej no kurwa to moja ława.

Podeszłem bliżej i zobaczyłem kto w niej siedział. Głupi Tony, który teraz podniósł głowę, którą miał wcześniej schowaną w rękach. Kurwa ma tyle miejsc wolnych a musi wybierać tam gdzie ja siedzę, napewno ma w tym jakiś interes tylko jeszcze nie wiem jaki.

Przewróciłem na niego oczami i usiadłem obok chłopaka.

- Czemu tu usiadłeś, mała cholero?.- zapytałem podirytowanym głosem.

Tony tylko spojrzał na mnie swoimi oczami, które nieco się powiększyły gdy spotkały się z moimi. Patrzyliśmy się przez chwile na siebie, nic kompletnie nie robiąc. Czułem jak moje ciało przechodzi dziwny dreszcz, gdy na mnie patrzył, po chwili chłopak lekko wzdychną i obrócił głowę w stronę tablicy.

W tamtym momencie miałem tylko jedno w głowie. Muszę o niego walczyć. Pierwszym moim krokiem w tą stronę będzie trudna decyzja. Muszę zerwać z Emmą.

Wybiegłem z sali jako pierwszy. Nie myślałem racjonalnie. Szukałem Emmy przez całą długą przerwę, ale nigdzie jej nie było, jakby rozpłynęła się w powietrzu.
Może za bardzo się angażuje w coś co nigdy nie wyjdzie, ale z Emmą już od dawna mi się nie układało. Nie zrobię tego dla Tony'ego, zrobię to dla siebie. Skończę to raz a porządnie.

[ do Emmy ]

- Spotkajmy się po szkole na parkingu, musimy porozmawiać.

Nie musiałem długo czekać aż odpisze. Jeśli chodzi o odpisywanie idzie jej to w miarę sprawnie.

[ od Emmy ]

- Ok?

• 🧸 •

Przez resztę lekcji myślami krążyłem tylko co jej powiedzieć, żeby tak bardzo jej nie zranić. To nie jest proste powiedzieć komuś z kim było się przez ponad rok, że już się tej osoby nie kocha, ale czasami tak jest. Uczucia się wypalają...

Po ostaniej lekcji wyszedłem jak najszybciej tylko mogłem ze szkoły i poszedłem na parking na, którym czekała już na mnie Emma. Moje serce ledwo wytrzymywało ten stres, ale musiałem grać opanowanego.

Powiedziałem jej powiali co czuje. W połowie mojej twesti, którą wcześniej sobie przygotowałem w głowie, dziewczynie po policzkach zaczeły spytać łzy razem z duszem  do rzęs. Kurwa.

Gdy już skoczyłem mówić dziewczyna była cała w łzach, potem dała mi z liścia i stanowczym krokiem odeszła w stronę domu. Nie powiedziała ani słowa.

Rozejrzałem się kto widział ten cały teatrzyk. Po cichu liczyłem, że nikt tego nie widział, ale złapałem kontakt wzrokowy z Tonym...

❀ • ❀ • ❀ • ❀ • ❀

Ups...

~Patrishia

683 słowa

𝐖𝐞 𝐰𝐞𝐫𝐞 𝐧𝗼𝐭 𝐠𝐢𝐯𝐞𝐧 𝐚 𝐜𝐡𝐚𝐧𝐜𝐞✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz