Rozdział 18

522 40 16
                                    

Pov: Nick

Myślałem, że samookaleczenie mam już to za sobą, ale to zawsze wraca do mnie z podwójną siłą i uderza we mnie sto razy bardziej. Boli mnie fakt, że Tony tak po prostu przestał się do mnie odzywać, zaczą mnie ignorować i jak gdyby nic następnego dnia już znalazł sobie dziewczynę. Ale zakochałem się w kimś, kto nigdy nie będzie odważny, by zakochać się we mnie.

Nie mogę dać mu satysfakcji z tego, że to właśnie przez niego to robię. Nie jego interes i tych jego durnowatych koleżków.
Gdy wracałem z kina, było już późnio a ja jak to ja byłem zdesperowany do tego stopnia, że wszedłem do najbliższej łazienki i naciąłem kilka żył.

Liczyłem na to, że gdy będę wracać nie spotkam nikogo. Ale na moje nieszczęście przed swoim pokojem stał Tony.

Zignoruj go i idź dalej. On cie nie obchodzi.

Słyszałem jak idiota odwraca się w moją stronę i gdy moje rękawy lekko spadły bo podniosłem ręce do góry by odtworzyć drzwi słyszałem jego durnowaty oddech na plechach jak by chciał coś powiedzieć.

Piepszony Tony niech się zajmnie swoim życiem, otworzyłem szybko drzwi i tak samo szybko je zamknąłem zostawiając Lopeza na korytarzu.

Nagle zobaczyłem jak nowo nacięta rana otworzyła się nieco bardziej i po moich nadgarstkach spłynęła krew, która po dojściu do łokcia - skapnęła na dywan.

Kurwa.

Szybko pobiegłem pod kran obmyć ranę i lekko ją obandażować. Wziąłem szybki prysznic i położyłem się spać.

Po dwudziestu minutach słyszałem jak jebany Darren wrócił do pokoju i nie zwracając uwagi, że próbowałem spać wszedł sobie do pokoju i hukną drzwiami tak, żeby się upewniać, że napewno nie śpię.

Kiedyś mu przywale.

• 🧸 •

Pierwszy dzień za mną, nie było najgorzej zwykły dzień.

Obudziłem się jako pierwszy, zobaczyłem że Darren jeszcze śpi. Nie powiem jak śpi wyglada uroczo, tak niewinnie.

Spojarzełem dyskretnie na moje nacięcia i zdziwiłem się bo bandarz był tak jak by, naruszony? Jak by ktoś chciał mi go rozwinąć.

- Hm dziwne.- powiedziałem sam do siebie.- licząc na to, że mój współlokator tego nie słyszał.

Wstałem i udałem się do łazienki. Wziąłem zimny prysznic i schowałem rzyletki w takie miejscu, że nawet Sherlock Holmes miał by problem z ich znalezieniem.

Po jakieś pół godzinie, gdy już mieliśmy wychodzić na śniadanie. Wstał Darren. Nie wiedziałem czy mam go budzić wcześniej więc postanowiłem, że nie.

- Kurwa dlaczego mnie jełopie nie obudziłeś.- wydziera się na mnie chłopak.

Nie mój problem. Nie jestem jego mamą, żeby go budzić.

Wyszedłem sam z pokoju nie czekając na chłopaka i gdy wychodziłem z równoległych drzwi wyszedł - Tony.

Nasz kontakt wzrokowy spotkał się prawie natychmiastowo, ale szybko go przerwałem i zacząłem iść szybszym krokiem na zbiórkę zostawiając Tonego z tyłu.

• 🧸 •

- Słuchajcie moje cymbały. Dzisiaj po treningu hokeja, który jest o tej samej godzinie co wczoraj. Będzemy mieć ognisko.- oznajmnia nam trener na zbiórce po śniadaniowej.- nie musicie przychodzić ale było by mi miło jak by wszyscy się zjawili.

No to już wiem, że mnie tam nie będze.

Przez następne kilka godzin nie działo się nic, aż do hokeja. Zszedłem na zbiórkę sam, ponieważ Darren z niewiadomych przyczyn zaczą nagle być dla mnie hamski. Chyba mu naprawdę chormony buzują, jednego dnia jest miły jak potulny baranek a drugiego jest wkurzony jak by chiał mi przywalić.

*

Zaczaliśmy kierować się w stronę boiska do hokeja.

- Idzesz na ognisko?.- zapytał Ryan, który do mnie podbiegł.

- Raczej nie. Wole zostać w pokoju.- odpowiadam.

- Błagam idź ze mnną.- prosi mnie chłopak prawie, że na kolanach.

- Zobaczymy.- ulegam mu nieco. W końcu nie mogę przez Lopeza w ogóle wychodzić z pokoju.

• 🧸 •

Przez Ryana, który prawie że błagał mnie na kolanach żebym poszedł. Zgodziłem się i to był najgorszy wybór. Chłopak zapukł do moich drzwi równo o 22:00 i razem ruszyliśmy w stronę ogniska.

Już z daleka widziałem znajome twarze, byli prawie wszyscy w tym Tony, który patrzył się na mnie jak najbardziej niepotrznną rzecz na świecie.
Przewróciłem na niego oczami i razem z Ryan'em usiedliśmy po drogiej stronie ogniska.

Trener póścił muzykę, wszyscy zaczęliśmy śpiewać i tańczyć. Było naprawdę przyjaźnie, od dłuższego czasu się tak dobrze nie bawiłem w końcu czułem się normalnie.

Aż do pewniego czasu.

Trener poprosił mnie, Tonego i jedego z naszych znajomych z drużyny żebyśmy poszli po dodatkowe talerze do stołówki.

Kurwa dlaczego ja i Tony? Równie dobrze mógł by pójść ktoś inny zamiast niego. Przewróciłem oczami i nie czekając na nich ruszyłem sam w stronę budynku, w którym miały być talerze.

Wszedłem do budynku rozglądając się za talerzami, ale nie mogłem ich nigdzie znaleść.

- Nie ma ich.- powiedziałem do moich towarzyszy, którzy zdążyli w tym czasie dojść.

- Rozdzielmy się i poszukajmy ich w innych częściach budynku.- zaproponował Tony.

Rozeszliśmy się na trzy różne boki i zaczęliśmy szukać talerzy.
Po pięcio minutowym szukaniu znalazłem kucharkę, która zmywała naczynia więc pomogła mi znaleść to czego szukałem.
Dała mi kilka talerzy, ja jej podziękowałem i zacząłem szukać tamtą dwójkę.

To co zobaczyłem wprawiło mnie w osłupienie.

Widziałem wszystko.
Widziałem jak chłopak przygniata go do ściany, jak dociska jego biodra do swoich, jak łapie go za nadgarstki i... całuje.

Nie mogłem znieść tego widoku. To bolało bardziej niż, gdy widziałem go codziennie z Mallory poczułem silne ukłucie w klatce piersiowej później do mojej twarzy zaczeły napływać łzy, czułem jak moje serce upada i kruszy się na milon małych kawałków. To nie może się dziać naprawdę.

Przez to, że jestem durniem i nie umiem być wystarczająco cicho, usłyszeli mnie. Widziałem jak obaj obracają głowy w moją stronę, żeby zobaczyć kto ich nakrył i zobaczyli mnie... Całego zapłakanego.

Uciekłem. Biegłem tyle ile miałem sił. Pierodole go, tego chłopaka i jego całą paczkę. Wszyscy są siebie warci.

Wróciłem do pokoju zamykając się na wszystkie możliwe zamki, bez żadnego zawahania wszedłem do toalety i wyjąłem żyletki, włorzyłem ręce pod wrzącą wodę, żeby złagodzić ból i stanowyczym ruchem naciąłem i tak już poharatną dłoń. Lecz to nacięcie w porównaniu do innych było głębsze. Odrazu z mojej ręki zaczeły wylewać się wodospady krwi.

Jak przez mgłe usłyszałem jeszcze gwałtowne pukanie do drzwi i szybkie przesuwanie klucza.

❀ • ❀ • ❀ • ❀ • ❀

Trochę mnie dziś ponisło i wyjątkowo długi rozdizał.

~Patrishia

1000 słów

𝐖𝐞 𝐰𝐞𝐫𝐞 𝐧𝗼𝐭 𝐠𝐢𝐯𝐞𝐧 𝐚 𝐜𝐡𝐚𝐧𝐜𝐞✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz