Rozdział 36

426 44 17
                                    

Pov. Nick

- Damy rade.- powiedział ciemno włosy patrząc na budynek przed nami. Przecież nie obchodzi nas zdanie innych.

Jego słowa w cale nie sprawiły, że było mi lepiej, wręcz przeciwnie mój żołądek zaciskał się od środka a nogi się lekko uginały.

Zmusiłem się do uśmiechu i złapałem rękę Tony'ego, który przez chwile czekał aż mu ją podam.

Weszliśmy do środka. Na początku nikt nie zawracał zbytnio na nas uwagi, ale gdy pierwsza osoba zobaczyła nasze splecione dłonie automatycznie się zestresowałem.

Zaczęło być coraz gorzej, gdy weszliśmy na główny korytarz, przechodziliśmy w stronę szafek, a coraz większa liczba osób patrzyła się na nas. Niektórzy uśmiechali się do nas szczerym uśmiechem co próbowałem odwzajemnić, a inni wręcz przeciwnie, mierzyli nas wzrokiem jak odmieńców.

Chciałem im pokazać jak bardzo się mylą
i pocałować go przy wszystkich gapiach, ale nie zdążyłem.

Tony obrócił moje biodra w swoją stronę, złapał je z całej siły, przyciągną do siebie i pocałował mnie w usta uśmiechając się przy tym, jakby sobie kpił z nich wszystkich. Zrobił to dla nas nie dla nich, jego usta smakowały inaczej niż zawsze. Smakowały pożądaniem, ale zarazem pewnością i gwarancją na nie opuszczenie.

Po niecałej minucie oderwał się ode mnie, chociaż sam pragnąłem żeby to trwało przez wieki, ale teraz wypadałoby coś powiedzieć do tej połowy szkoły, która teraz patrzy się na nas z otwartymi buziami i niedowierzaniem w oczach. W końcu przecież każdy wiedział, że kiedyś się nienawidziliśmy.

Błagam Tony powiedz coś.

- Jesteśmy razem.- oznajmił z dumą w głosie i ze szczerym uśmiechem.

Momentalnie szumy ustały, pół szkoły wpatrywało się w nas. Niektórzy z niedowierzaniem, niektórzy z radością, ale po chwili ciszy, która trawa dla mnie jak setki godzin, usłyszałem jak ktoś zaczął klaskać za moimi plecami.

Obróciłem się powoli na pięcie patrząc kto uratował mnie i chłopaka z tej jakże żałosnej, a za razem słodkiej sytuacji.
Darren. Ten Darren, który zawsze mnie nienawidził, traktował jak śmiecia teraz zaczął klaskać jako pierwszy.

Później dołączyła się do niego Mallory, którą trzymał za rękę, później kolejna osoba i kolejna i tak dalej. Wyszło na to, że ponad połowa szkoły teraz stoi wokół nas i każde z tych rąk bije nam brawa.
Ulżyło mi, już nie musimy się ukrywać.

• 🧸 •

Wróciłem do domu. Sam. To pierwszy dzień w którym nie spotkaliśmy się po szkole, ale czasem trzeba sobie odpuścić przecież nie można mieć wszystkiego czego się chce.

Złapałem za klamkę od drzwi, która o dziwo była otwarta wszedłem powoli i jak najcieszej tylko mogłem do środka domu.

Spodziewałem się najgorszego, że domu zastane cały pusty, ale wszystko o dziwo było na swoim miejscu. Wszedłem głębiej budynku i zobaczyłem ją.

Całą zapłakaną, trzymała rozwarstwioną chusteczkę w ręce i ledwo co wstrzymywała płacz.
Zacisnąłem szczękę i powoli podszedłem do mojej rodzicielki, która dopiero teraz zobaczyła, że stoję za nią.

- Co się stało?.- kucnąłem obok krzesła na, którym siedziała.

- To nic takiego.- odpowiedziała cokolwiek.

Znam swoją matkę nie od dziś i wiem o tym, że ona nie płacze z byle powodów. Jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się jej widzieć w takim stanie, więc musiało się stał coś poważnego.

Złapałem ją za ręce i jak najmocniej tylko mogłem przytuliłem ją.

- Nick...- wytarła łze spływającą jej po policzku.- Ja... Straciłam pracę.- wybuchła jeszcze większym płaczem.

Kurwa.

- To nic takiego.- skłamałem, próbując ją jakkolwiek uspokoić.- Czemu tak nagle cie zwolnili? Niemożna tak po prostu zwolnić człowieka.

Kobieta tylko wzruszyła ramionami w moją stronę i poszła do łazienki.

Przykucnąłem na kolanach w kuchni. Nie widziałem co zrobić, pierwszy raz byłem w takiej sytuacji, jak mam się zachować?

Poczułem jak jedna pojedyncza łza spływa mi po policzku, jak zatrzymuje się na brodzie i powoli spada prosto na materiał bluzy. Jakby wszystkie problemy wróciły.

• 🧸 •

[ do ᵈᵃᵈᵈʸ]

,,Możemy się spotkać? Proszę."

[ od ᵈᵃᵈᵈʸ]

,,będę za 5 min :*"

To było najdłuższe pięć minut mojego życia wiec gdy tylko zobaczyłem go w framudze moich drzwi cały osłupiałem.

Podszedł do mnie i bez żadnego zawahania przygniótł mnie do ściany, złapał mnie za brodę i przegryzając swoją wargę złapał drugą ręką moje włosy, ale nie tego mi w tamtym momencie brakowało. Potrzebowałem kogoś kto mnie wysłucha, pocieszy i w najgorszym przypadku przytuli, a nie osoby, która wepchnie mi swój język do gardła i zrobi co tylko ze mną zechce.

❀ • ❀ • ❀ • ❀ • ❀

Nie kończymy jeszcze książki lol.

~Patrishia

708 słów :00

𝐖𝐞 𝐰𝐞𝐫𝐞 𝐧𝗼𝐭 𝐠𝐢𝐯𝐞𝐧 𝐚 𝐜𝐡𝐚𝐧𝐜𝐞✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz