Rozdział 12

467 36 18
                                    

Pov: Nick

Uczucie porzucenia jest okropne, przykre i niezrozumiełe. Miałem wrażenie, że to co się stało tamtego dnia nie powinno się wydarzyć. Było by lepiej dla nas obojgu gdybyśmy w tedy na siebie nie wpadli, nie pocałowali ani nie przespali.

Ból gdy mnie odpychał, ignorował i wyśmiewał był okropny. Okazało się jednak, że są gorsze problemy niż Tony.

Ryan leżał teraz centralnie przedemną na lodzie. Nie ruszał się ani nie reagował, nie wiedziałem co robić, zacząłem panikować. Przez napad stresu nie mogłem złapać powietrza.

Dlaczego kurwa zawsze musze coś zjebać.

Uklęknąłem nad chłopakiem i próbowałem coś zrobić ale byłem zbyt przerażony,  trener kazał mi się odsunąć a najlepiej iść do szatni ochłonąć.

Poszedłem, sam. Nikt za mną nie poszedł.

Usiadłem na jednej z ławek w sztni i zacząłem płakać. Dlaczego kurwa zawsze ja?

Po paru minutach do szatni zaczęli przychodzić inni.

-Co z nim?.- spytałem po cichu patrząc na Tony'ego licząc na to, że on mi odpowie.

-Przyjechała po niego karetka.- odpowiedział mi Daren.

Kurwa, zawsze coś zepsuje.

Gdy już miałem wychodzić z sali gimnastycznej i kierwować się na kolejne lekcje, zaczepił mnie trener i powiedział, że sprawa nie zostanie zgłoszona na policję ale będę musiał siedzieć po lekcjach w szkole dwie godziny dziennie.

Serio?

Zgodziłem się. Nie miałem innego wyboru,  lepiej siedzieć w szkole niż w poprawczaku.

• 🧸 •

Miną tydzień? Może trochę więcej.

Tony przestał się do mnie w ogóle odzywać, rozumiem go. Ma teraz dziewczynę, wszyscy w szkole go uwielbiają a ja się powoli staczam na dno.

O tyle dobrze że Ryan'owi się nic powtarzanego nie stało. Złamałem mu tylko nos i miał wstrząs mózgu, to prawie nic.

Dziś są zawody. Trener powiedział nam o tym kilka dni przed ale przez to co zrobiłem chłopakowi zabroniono mi jechać.
W sumie się nie dziwie coraz gorzej mi idze. Pewnie Tony w środku cieszy się jak szalony, że nie jadę tylko na zewnątrz udaje twardego. Jebany.

Po pewnym czasie staczania się przestałem czuć. Stawałem się odrzutkiem i traciłem znajmowych, w pewnych momątach było trudno więc sięgałem po żyletki i alkochol.

Zacząłem nosić tylko czarne bluzy i zawsze kaptur ma głowie. Emma próbowała mi pomóc ale nie skutecznie. Nie winię jej za to, że zauroczyłem się w jakimś idiocie bez uczyć. Już mi przechodzi.

Moje nadgarstki stawały się w coraz gorszym stanie. Ale to nie ważne.

• 🧸 •

Była lekcja chyba matematyki, nie wiem bo nie słuchałem niczego co mnie otacza. Schowałem głowę w ręce i siedziałem na ostaniej ławce udając, że nie istnieje.

Gdy nagle do klasy z pełnej pety bez pukania ktoś wszedł. Nie przejąłem się tym zbytnio i nadal udawałem niewidzialnego.

Ale nagle pani od matematyki zawołała mnie po imieniu więc byłem zmuszony podnieść głowę.

Zobaczyłem Tonego? Czemu on tu jest, przecież już powinni być w drodzę na zawody. Po co po mnie przyszedł?

- Zbieraj się jedziemy na zawody.- powiedział Tony obojętnym głosem.

Pewnie mu to nie na rękę, że jadę. Dla mnie to jednak znak, że jeszcze mogę mieć odrobinę szczęścia w moim żuciu.

Uradowany, że nie będę musiał siedzieć na tych wszystkich nudnych lekcjach, spakowałem plecak i wyszliśmy z sali.

W drodze do reszty powiedział mi jedynie dlaczego tu jestem i co się stało z Darenem, podobno chłopak schodząc po schodach podkną się tak, że spadł z kilkunastu schodów i coś mu się stało w nogę dlatego muszę jechać zamiast niego.

Idiota.

• 🧸 •

Dojechaliśmy na miejsce. Przed nami był ogromny stadion przeznaczony do gry w hokeja.

Weszliśmy do środka i zaczęliśmy szukać szatni, w drodze do niej widzieliśmy naszych przeciwników z innych szkół. Powiem tyle nie mamy szans.

Przebraliśmy się w stroje i zaczęliśmy rozgrzewkę.

Zacznijmy ten cyrk.

♡︎ • ♡︎ • ♡︎ • ♡︎ • ♡︎

~Patrishia

600 słów

𝐖𝐞 𝐰𝐞𝐫𝐞 𝐧𝗼𝐭 𝐠𝐢𝐯𝐞𝐧 𝐚 𝐜𝐡𝐚𝐧𝐜𝐞✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz