Rozdział 25

525 43 4
                                    

Pov. Tony

Obudziłem się z przerażającej wizji tworzącej się w mojej głowie. Otworzyłem oczy. Byłem w swoim pokoju w Las Vegas. Leżałem w łóżku. Najwidoczniej obudziłem się w samym środku nocy. U mojego boku leżała Dalia.

- Śpij Tony. Jutro jest kolacja u twojego brata. Musisz się wyspać. - Wymruczała pod nosem.

- Tak wiem. Powinienem... - Rozejrzałem się po swoim pokoju. Dopiero po chwili zorientowałem się, że drzwi do niego są trochę uchylone. Dziwne, bo zawsze je zamykam, żeby nie leciał chłód. - Dalia otwierałaś drzwi?

- Co? - Dziewczyna podniosła się do pozycji siedzącej. - Ja...nie.

Wstałem z łóżka. Moje nogi dotknęły przerażająco zimnej podłogi, powodując u mnie lekkie dreszcze. W całym pokoju wydawało mi się być mrocznie. Podeszłem do drzwi do których ciemność wbiegała do mojego pokoju i z ich skrzypieniem, zamknąłem je.

- Coś tutaj nie gra - powiedziałem z niezrozumieniem. - Dalia jaki dzisiaj jest dzień? Chyba zapomniałem odebrać pewną paczkę.

Odwróciłem się do dziewczyny. Wpatrywała się we mnie nieobecnym brązowymi oczami. Wyglądała jakby była w transie. Patrzyła ciągle w jeden punkt za mną.

- Dziewiąty września, Tony - powiedziała przerażającym głosem. To nie był jej głos. Jej był uroczy, niewinny.

- Ale wtedy powinnaś...

- Dołącz do mnie Tony. Będziemy żyć razem. Na zawsze. Musisz tylko dać mi swoje ręce.

*

Otworzyłem oczy. To był tylko okropny koszmar. Sen, który nie był prawdziwy. Dalia wyglądała na tak bardzo prawdziwą. Ale to nie była ona. To tylko twoje wymysły Tony.

Rozejrzałem się dookoła mnie. Byłem w swoim pokoju w Los Angeles. Najwidoczniej koszmar zwlekł mnie z łóżka w środku nocy. Spojrzałem na strój od hokeja czekający na mnie na podłodze koło biurka.

Drużyna ho... drużyna hokeja. Zawody. Wypadek. Dlaczego ja jestem u siebie w pokoju? Nie pamiętam, żebyśmy już wrócili.

Po chwili przypomniałem sobie. Nie wróciliśmy. Byłem w kolejnym koszmarze. Czułem się dziwnie. Jakby ktoś inny przejął moje ciało.

- Obudź się Tony - powiedziałem do siebie. - Obudź się! - krzyknąłem.

To wszystko jest tylko snem. To nie dzieje się naprawdę. Dalia była moim wymysłem. Tak samo jak wszystko tutaj. Muszę się obudzić. Nie mogę tutaj zostać.

- Obudź się Tony - powiedziałem. Zacząłem kiwać się w jedną i drugą stronę. Zamknąłem oczy. Dam radę.

- Tony. Spójrz ma mnie - powiedział mi znany głos w umyśle.

*

Byłem w białym pomieszczeniu na łóżku wyglądającym jak szpitalne. Byłem podpięty do jakiegoś urządzenia.
Obok mnie na krześle siedział Nick z niezrozumiałym wyrazem twarzy. Nigdy nie ucieszyłem się tak bardzo na jego widok.

- Co się dzieje? Wydawałaś się nieobecny.

- Spałem Nick. Spokojnie - powiedziałem szczęśliwie. Jak dobrze, że to wszystko się już skończyło.

- Nie chcę cię martwić. Ale ty nie spałeś. Ciągle wpatrywałeś się w okno mówić coś w stylu „Obudź się"?

Spojrzałem na Nick'a przerażony. W mojej głowie odbijały się słowa. Nie spałem. Ani na chwilę nie zmrużyłem oka.

𝐖𝐞 𝐰𝐞𝐫𝐞 𝐧𝗼𝐭 𝐠𝐢𝐯𝐞𝐧 𝐚 𝐜𝐡𝐚𝐧𝐜𝐞✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz